Barbara Kmiecik potwierdziła w czwartek przed sądem w Rudzie Śląskiej, że jej pośrednicząca w handlu węglem agencja przekazywała pieniądze szefom spółek węglowych. Jej zdaniem były to towarzyszące transakcjom "prowizje" i nie było w tym niczego niestosownego.

Powtórzyła opinię, że nie było żadnej afery węglowej, a cała sprawa wynika z politycznej próby obnażenia "układu". Wręczanych pieniędzy nie uważa za korupcję, traktowała je jako wyraz wdzięczności za terminowe dostawy i płatności.

Kmiecik, zwana "śląską Alexis" zeznawała w procesie, w którym na ławie oskarżonych zasiada dwóch byłych wiceprezesów spółek węglowych i były współpracownik Kmiecik, który miał im wręczać łapówki. Całej trójce przedstawiono zarzuty w śledztwie, w którym miała je usłyszeć także Barbara Blida.

Sama Kmiecik jest w postępowaniu świadkiem, bo skorzystała z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które same powiadomiły o korupcji. Jej wątek został wyłączony do odrębnego postępowania, a następnie sprawa została umorzona.

Przed sądem świadek długo opowiadała o branży górniczej, rozpoczynając od lat transformacji. Podkreślała, że w latach 90. mimo nadwyżek produkcji trudno było kupić węgiel, bo branżą rządziły nieformalne porozumienia. W zarządach spółek węglowych krążyła "lista 100", z wymienionymi przedsiębiorstwami, którym nie można było sprzedawać węgla przez prywatnych pośredników.

Kmiecik nie wypiera się znajomości z wieloma politykami, ale twierdzi, że zna ich jeszcze ze szkoły czy ZSMP

Oburzona tym Kmiecik wystąpiła do sądu antymonopolowego i sprawę wygrała. Odtąd mogła rozwinąć działalność, uzyskując silną pozycję na rynku. Ponieważ - mówiła - działo się to za rządów SLD-PSL, zaczęto mówić, że sprzyja jej ta opcja polityczna.

Po zwycięstwie AWS - kontynuowała - doszło do roszad na stanowiskach w branży górniczej; jej firma, utożsamiana z SLD, zaczęła być "dyskryminowana"; za Kmiecik i jej agencją szła czarna legenda, mimo prowadzonej przez lata działalności dobroczynnej. W efekcie agencja handlowa upadła w 2002 r. Wtedy też Kmiecik zaczęto nazywać "Alexis". "Wcale mi to nie przeszkadza, bo to przecież była fajna kobieta" - oświadczyła.

Świadek zapewniała, że jej firma wielokrotnie była prześwietlana, m.in. przez organy skarbowe i nie dopatrywano się nieprawidłowości. Przekonywała, że do pieniędzy doszła uczciwą i ciężką pracą.

Kmiecik nie wypiera się znajomości z wieloma politykami, ale twierdzi, że zna ich jeszcze ze szkoły czy ZSMP. "Nigdy nie ukrywałam, że mam poglądy lewicowe. Bierze się to stąd, że pochodzą ze środowiska górniczego (...). Zawsze będę się utożsamiała z ludźmi skrzywdzonymi przez system" - oznajmiła.

Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w 2007 r.

Dodała, że w 2003 r. "na swoje nieszczęście" wstąpiła do SLD. Z tym wiąże swoje późniejsze kłopoty z wymiarem sprawiedliwości - dwa razy trafiła do aresztu, podobnie jak jej córka (proces toczy przed katowickim sądem). Jak powiedziała, kiedy dotarły do niej informacje, że może być aresztowana po raz trzeci, sama zgłosiła się do ABW, by powiedzieć wszystko co wie na temat okoliczności handlu węglem.

Zaznaczyła, że gdyby nie strach przed kolejnym aresztowaniem, nigdy sama by się nie zgłosiła. Wyraziła przekonanie, że "areszt wydobywczy na tyle zmiękczy delikwenta, że w końcu zacznie mówić to, co przesłuchujący chce usłyszeć".

"Sytuacja ta była bardzo wygodna dla rządzącej opcji politycznej, czyli PiS-u, który doszedł do rządu, głosząc hasło walki z układem (...)" - zeznała i oznajmiła, że stała się swoistym "więźniem politycznym".

Akt oskarżenia katowicka prokuratura sformułowała w 2007 r. Zarzuty dotyczą lat 1994-1998. Były wiceprezes Rudzkiej Spółki Węglowej Wiesław K. został oskarżony o przyjęcie 420 tys. zł, a b. wiceprezes Nadwiślańskiej Spółki Węglowej Jerzy H. - 150 tys. zł w zamian za zawarcie nieformalnego porozumienia z handlującą węglem agencją Kmiecik, a Wiesław K. również w zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych z tą agencją handlową. Współwłaściciel agencji handlowej Barbary Kmiecik, Jacek W., został oskarżony o wręczenie tych łapówek. Oskarżeni nie przyznają się do winy, choć Jacek W. w prokuraturze potwierdził, że przekazywał pieniądze. Przed sądem odwołał wyjaśnienia.

W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida

Tym samym aktem co trzej mężczyźni został objęty również b. poseł AWS Henryk D., który miał udzielać pomocy przy wręczeniu korzyści majątkowej. Zdaniem prokuratury, przyjął on 100 tys. dolarów od Kmiecik, w celu wręczenia ich nieżyjącemu już obecnie prezesowi Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki Jackowi Dębskiemu za załatwienie krewnemu businesswoman posady w kierowanym przez niego urzędzie. Sprawa D. została wyłączona do odrębnego postępowania. Jego proces toczy się przed sądem w Katowicach.

W tym samym śledztwie zarzuty miała usłyszeć była posłanka SLD, b. minister budownictwa Barbara Blida. Prokuratura chciała jej zarzucić pośredniczenie w przekazaniu łapówki byłemu szefowi RSW Zbigniewowi B. Pieniądze miały pochodzić od Kmiecik. W zamian firma "Alexis" miała uzyskać umorzenie odsetek od należności względem RSW - podawała prokuratura. Gdy 25 kwietnia 2007 r. funkcjonariusze ABW przyszli do domu Blidy w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania, b. posłanka zastrzeliła się.

Krótko przed zakończeniem śledztwa prokuratura umorzyła postępowanie wobec Zbigniewa B., wcześniej podejrzanego o "przyjęcie obietnicy" udzielenia mu łapówki. Śledczy tłumaczyli tę decyzję tym, że do postawienia zarzutu wystarczy uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a czym innym jest stawianie danej osoby w stan oskarżenia.

Inna osoba, wobec której także umorzono śledztwo, to były członek zarządu RSW Bogdan G. Prokuratura zarzucała mu przyjęcie dwóch łapówek po 5 tys. zł w zamian za zawarcie porozumień kompensacyjnych. Kilka miesięcy po skierowaniu aktu oskarżenia prokuratura umorzyła także polityczny wątek "afery węglowej". Chodziło o korumpowanie przedstawicieli partii politycznych przez Barbarę Kmiecik. W postępowaniu nie znaleziono dostatecznych dowodów, że dochodziło do przestępstw. W sprawie niektórych czynów podstawą umorzenia było przedawnienie karalności.