Miasta pojawią się w kontrowersyjnej usłudze Google Street View przed Euro 2012.
Na początku czerwca na ulice Warszawy, Wrocławia, Poznania, Gdańska i Krakowa wyjadą słynne już samochody Google’a. Każdy zaopatrzony w specjalne kamery i wyraźnie oznaczony. – Mamy zaledwie kilka letnich miesięcy, aby obfotografować miasta. Zdjęcia po prostu trzeba wykonać przy słonecznej pogodzie – tłumaczy Artur Waliszewski, szef Google Polska. Dodaje, że usługa ma wystartować na początku przyszłego roku, tak aby mogli z niej skorzystać turyści, którzy zamierzają przyjechać do Polski na Euro 2012.
Na fotografowanie polskich miast zgodę wyraził Główny Inspektorat Ochrony Danych Osobowych. Postawił jednak warunki: ich mieszkańcy muszą być odpowiednio wcześniej poinformowani o tym, że będą uczestniczyli w sesji Google’a, kamery na samochodach muszą być dobrze widoczne i nie ma mowy o zbieraniu jakichkolwiek innych danych niż zdjęcia i położenie budynków.

Pod rękę z ministrem

Google’a wspierają w planach resort sportu i turystyki oraz spółka PL.2012. – To oczywiste, że traktujemy tę usługę jako świetną okazję, by promować Polskę – zapewnia Katarzyna Sobierajska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Sportu. I dlatego równolegle z fotografowaniem miast, w których odbędą się mecze Euro, organizowany jest plebiscyt, w którym internauci mają wskazać dodatkowe miejsce, które ich zdaniem jest wizytówką Polski – to, które wygra, zostanie pokazane w Street View.
– Są dowody na to, że usługa ta wpływa na turystyczną popularność. Po tym jak pokazano tak Pompeje, o jedną czwartą wzrosła liczba odwiedzających je turystów – przekonuje Raphael Leiteritz, szef projektu Google Maps na Europę.
Google Street View to funkcja, która pozwala użytkownikom wirtualnie podróżować po świecie i oglądać miejsca na zdjęciach panoramicznych z perspektywy przechodnia. Usługa wystartowała w 2007 r. i do dziś znajduje się w niej już kilkaset miast z 27 krajów świata. Po raz pierwszy Street View próbowano wprowadzić w Polsce już w 2009 r. Na ulice Krakowa i Warszawy wyjechały wtedy samochody z aparatami. Jednak na drodze stanęły im dwie niesprzyjające okoliczności: pogoda, przez którą nie udało się wykonać wystarczającej liczby zdjęć, oraz narastające w Europie protesty przeciwko Street View. Na przykład Niemcy sprzeciwiali się fotografowaniu ich domów.

Tylko miejsca publiczne

W Polsce usługę zaczął badać GIODO. Najwięcej jego obaw budził pomysł, aby zdjęcia ulic, które są zamieszczane w internecie, korporacja przechowywała na swoich serwerach przez 12 miesięcy. GIODO stał na stanowisku, że muszą one być niszczone niezwłocznie po opublikowaniu w sieci. Po dwóch miesiącach analiz prawnych inspektorat określi podstawowe warunki, jakie Google musi spełnić, by uruchomić Streat View. – Google zrezygnował z tych aspektów, które oprotestowali odpowiednicy GIODO w innych państwach Europy. A więc nie będzie zbierania danych dotyczących sieci WiFi ani danych przesyłanych przy jej użyciu. Dodatkowo, zgodnie ze wskazaniami GIODO, Google zobowiązało się do takiego informowania o fotografowaniu miast, aby każdy mógł skorzystać z prawa do ochrony prywatności i np. zasłonić swój płot czy okno – mówi „DGP” dr Wojciech Wiewiórkowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych. Przez najbliższe 2 – 3 dni będzie też trwała kontrola samochodów Google, które dostały dokładne wytyczne od GIODO co do wyglądu. Kamera musi być umieszczona na wysokości 2 – 3 metrów, auta muszą też być dokładnie oznakowane.