Egipska rewolucja odciska coraz mocniejsze piętno na popkulturze. Powstają nie tylko nowe piosenki o styczniowych wydarzeniach w kraju Faronów. Wokół legendarnego kairskiego placu Tahrir, jak grzyby po deszczu wyrastają stragany z rewolucyjną konfekcją: koszulkami, czapkami oraz torbami.

Podczas antyrządowych demonstracji czerwone-biało-czarne flagi Egiptu były jednym z najbardziej poszukiwanych akcesoriów. Teraz, swoje poparcie dla rewolucji można pokazać poprzez noszenie czapek, t-shirtów czy toreb w narodowych barwach.

Nieformalne „sklepy” z rewolucyjną konfekcją wyrosły tuż przy legendarnym placu Tahrir w Kairze, gdzie w styczniu przeciwko rządom Hosni Mubaraka protestowały setki tysięcy osób.

Jak zauważa BBC „kiedy egipska gospodarka ma się źle, biznes przypominający o rewolucji przeżywa boom”.

- Porzuciłem mój stragan w Khan el-Khalili, ponieważ nie było turystów, którzy robili by zakupy, a potrzebowałem pieniędzy – przyznaje w rozmowie z BBC sprzedawca t-shirtów, Waleed Mohammad. – Ludzie lubią te koszulki – dodaje, wskazując t-shirt z napisem „25 stycznia: jestem wolny”.

Nie wszystkim Egipcjanom robienie biznesu na rewolucji się podoba. – W pewnym aspekcie rewolucja stała się czymś trywialnym, czemu nie okazuje się należytego szacunku – uważa znany blogger Wael Abbas.

Przypomnijmy, iż w styczniu 2011 roku przeciwko rządom prezydenta Mubaraka i ogólnej sytuacji polityczno-gospodarczej w kraju wybuchły masowe protesty społeczne, które doprowadziły do śmierci ponad 300 osób. W ich efekcie 11 lutego wiceprezydent ogłosił ustąpienie Mubaraka z urzędu i przejęcie władzy w państwie przez Najwyższą Radę Sił Zbrojnych.