Stosunki polsko-rosyjskie charakteryzuje konflikt interesów - powiedział PAP dr James Sherr z londyńskiego ośrodka Chatham House. Zdaniem Krzysztofa Bobińskiego, wieloletniego korespondenta "Financial Times" w Warszawie, Rosjanie dokonali wobec Polaków "wielkich gestów".

W opinii dra Sherra, długofalowa poprawa stosunków Polski i Rosji zależeć będzie od tego, czy podstawowe różnice interesów obu państw zostaną lepiej zrozumiane, zaakceptowane i stracą na wyrazistości.

W okresie polskiej prezydencji - mówi - "Polska będzie musiała wykazać, że jest zaangażowana w rozwój dojrzałych stosunków z Rosją opartych na wspólnych interesach, z uwzględnieniem spraw, które dzielą Polskę i Rosję oraz Rosję i UE". Wymagać to będzie od polskich polityków "sporej ekwilibrystyki" - ocenił.

Zdaniem eksperta, specjalisty od Rosji i Ukrainy, kierownika działu Eurazji w prestiżowym Chatham House (Królewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych) rosyjskie dochodzenie w sprawie okoliczności katastrofy smoleńskiej wywołało nową nieufność wobec Rosji i upowszechniło w Polsce teorie spiskowe.

Niezadowalający wynik rosyjskiego dochodzenia Sherr tłumaczy tym, że do katastrofy doszło na lotnisku wojskowym, a więc Rosjanom zależało na tym, by ani eksperci z innych państw, ani międzynarodowe instytucje w toku dochodzenia nie miały okazji wypunktowania braków w ich systemie kontroli lotów i infrastrukturze technicznej.

Wśród zasadniczych spraw dzielących Polskę i Rosję, wymienia stosunek do NATO oraz politykę wobec Białorusi i Ukrainy. "Polacy i Rosjanie mają bardzo różne wyobrażenia o roli NATO w świecie i miejscu Polski w Sojuszu. Rosjanie nie pogodzili się z pierwszoplanową rolą NATO w europejskim systemie bezpieczeństwa" - zaznacza.

Także "sprawa obrony przeciwrakietowej nie została rozwiązana. Mimo lepszej atmosfery w stosunkach NATO-Rosja oraz nowych instrumentów współpracy, tarcza antyrakietowa jest nadal bardzo poważnym problemem" - tłumaczy Sherr.

"W polityce sąsiedztwa wobec państw dawnego ZSRR z jednej strony występują trudności na płaszczyźnie UE-Rosja, a z drugiej Polska-Rosja, ponieważ stanowisko Polski ma kluczowe znaczenie dla wschodniej polityki UE".

W ocenie eksperta, Moskwie zależy na dobrych stosunkach z Warszawą, ponieważ chce wbijać klin między Polskę a jej tradycyjnych partnerów na Wschodzie, zwłaszcza Ukrainę: "Rosjanie zrobią wszystko, by stworzyć wrażenie, że ich stosunki z Warszawą są na tyle dobre, że mogą z nią dyskutować o Ukrainie i Białorusi ponad głowami Ukraińców i Białorusinów".

Choć dla Rosjan Unia Europejska jest źródłem aspiracji, to są oni jednocześnie wobec niej nieufni i sceptyczni. Zastrzeżenia Moskwy budzi zwłaszcza "unijna skłonność do integracji" zarówno wobec państw aspirujących do członkostwa jak i tych, którym na nim nie zależy - wyjaśnia Sherr.

Ekspert przekonany jest, że Rosja jest na etapie, w którym polityka zagraniczna schodzi na dalszy plan, ponieważ bardziej liczą się priorytety wewnętrzne: rozszerzenie UE i NATO spowodowało, że zagrożenie ze strony Zachodu zmniejszyło się, za to pogorszyła się sytuacja w zakresie wewnętrznego bezpieczeństwa w rejonie Północnego Kaukazu.

"Rosja nie jest dziś państwem, które w przyszłość patrzy z ufnością. Jest to jeden z powodów, dla których wita z zadowoleniem polskie próby zresetowania dwustronnych stosunków" - mówi Sherr.

Na przyszłą politykę Rosji wpływ będzie miała cena ropy na światowych rynkach zwyżkująca w reakcji na protesty społeczne na Bliskim Wschodzie i katastrofę w Japonii. Ekspert nie wyklucza, że w przyszłości polityka Moskwy może stać się bardziej asertywna.

Z kolei według Krzysztofa Bobińskiego, obecnie prezesa Fundacji Unia and Polska, wizyty premiera Władimira Putina i prezydenta Dmitrija Miedwiediewa w Polsce i kwietniowe spotkanie Miedwiediew-Komorowski "to ze strony Rosjan bardzo duże gesty, które należy docenić". "Oznacza to, że zbliżamy się do prawdy ws. zbrodni katyńskiej 1940 r. i pojednania w tej sprawie" - powiedział PAP Bobiński.

Ważne znaczenie dla przyszłości stosunków polsko-rosyjskich będzie miała destalinizacja w samej Rosji. Bobiński wskazuje, że Miedwiediew dużo zrobił dla wyjaśnienia zbrodni katyńskiej; wielkie znaczenie przywiązuje też do działalności Stowarzyszenia Memoriał. "Destalinizacja w Rosji jest dla mnie procesem kluczowym i koniecznym" - podkreślił.

W opinii rozmówcy PAP, rosyjskie twierdzenia o braku tzw. listy białoruskiej z 4 tys. nazwisk Polaków, którzy zginęli wiosną 1940 r. na Białorusi, "prawdopodobnie są nieprawdziwe". Bobiński zaznaczył jednak, że "w czeluściach archiwów NKWD i KGB pracują ludzie związani z dawnymi tajnymi służbami ZSRR, bądź ich dzieci i wnuki i z ich strony jest silna obstrukcja, by te sprawy do końca wyjaśnić".

"Im szybciej Rosja upora się z dziedzictwem stalinizmu i w ogóle swej historii w jej represyjnym wymiarze, tym szybciej będzie mogła rozwijać się mniej więcej normalnie i mieć normalne stosunki z sąsiadami" - dodał.

Polakom przypisuje Bobiński dużą rolę w procesie destalinizacji Rosji, ponieważ ciągłe przypominanie przez nich o tym, że sprawa Katynia nie jest załatwiona, było wsparciem dla destalinizacji w Rosji. "Takie wydarzenia jak wizyta premiera Putina w Gdańsku i w Katyniu, dwie wizyty prezydenta Miedwiediewa w Polsce i zaplanowane na 11 kwietnia w Katyniu spotkanie prezydentów Polski i Rosji są bardzo ważne i ze strony Rosjan są bardzo dużym gestem" - podkreślił.



Według Bobińskiego, katastrofa lotnicza, w której przed rokiem zginął Prezydent Lech Kaczyński i towarzyszące mu osoby "nie pogorszyła stosunków polsko-rosyjskich, choć nie ziściły się rachuby, iż pojednanie będzie głębsze, a trudne sprawy w stosunkach dwustronnych będzie łatwiej wyjaśnić". "Strona rosyjska nie do końca wyjaśniła swoją stronę wydarzenia, co rozbudziło nieufność" - podsumował.

Bobiński jest zdania, że Polska nie musi przyjmować raportu rosyjskiej agencji MAK, ponieważ dla Warszawy istotny jest raport polskiej komisji rządowej, który wyjaśni, co się stało, dlaczego, kto jest odpowiedzialny i co zrobić, by podobnej katastrofie zapobiec w przyszłości.

"Nie musi być tak, że ten raport został napisany, żeby Polskę obrazić i pogorszyć stosunki dwustronne. Chodzi głównie o to, by Putin i Miedwiediew nikomu w Rosji nie mogli zrobić krzywdy i oskarżyć o to, że są odpowiedzialni za katastrofę" - podsumował Krzysztof Bobiński.