Socjolog dr Izabela Grabowska-Lusińska uważa, że rozpoczynający się 1 kwietnia spis powszechny pozwoli zweryfikować niektóre informacje na temat zjawisk zachodzących w naszym społeczeństwie, m.in. migracji Polaków i imigracji do Polski.

Niektórych danych, np. o całych rodzinach, które opuściły kraj - w ocenie ekspertki - nie da się jednak uzyskać.

"Spis powszechny to najszersze badanie społeczne, jakie się wykonuje, na największej próbie. Dzięki temu uzyskuje się bardzo dużo danych" - podkreśliła w rozmowie z PAP dr Izabela Grabowska-Lusińska ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Ta wielka liczba danych pozwoli zweryfikować niektóre informacje na temat zjawisk zachodzących w naszym społeczeństwie. Zdaniem socjolog, badacze mają szanse np. ustalić, jak Polacy przemieszczają się także w obrębie kraju.

"Jedną z obserwowanych obecnie tendencji jest stosunkowo niska mobilność wewnętrzna Polaków. Wielu ludzi przenosi się do Warszawy, ale poza tym Polacy są raczej niemobilni. Przy czym, dane nie są pełne, bo opierają się głównie na informacjach o meldunkach, a osoby zmieniające miejsce zamieszkania często nie przemeldowują się. () Spis pozwoli zweryfikować te dane" - wyjaśniła.

Inną tendencją, które wymieniła, jest bardzo niska dzietność Polaków. Na statystyczną Polkę przypada 1,4 dziecka. Poza tym kobiety liczebnie przeważają nad mężczyznami. To - zdaniem ekspertki - dane wiarygodne, więc na ten temat spis powszechny raczej nie dostarczy nowej wiedzy.

Ma natomiast pomóc dowiedzieć się, ilu Polaków wyjeżdża z kraju, gdzie, na jak długo. "Spis zawiera pytania o pobyt za granicą w przeszłości oraz o osoby z rodziny, które wyjechały. To, czego nie jesteśmy w stanie wychwycić to rodziny, które wyjechały w całości. To zjawisko ma np. miejsce na Opolszczyźnie, skąd wielu ludzi wyjechało do pracy, najczęściej do Niemiec" - mówiła Grabowska-Lusińska.

Trudniej zbadać sytuację imigrantów w Polsce

Dodała, że kwestionariusz zawiera też pytania o pracę wykonywaną za granicą, np. czy była zgodna z posiadanymi kwalifikacjami. Dlatego badacze będą mogli ocenić nie tylko to, ilu Polaków wyjechało i dokąd, ale też jak im się tam wiodło.

Trudniej zbadać sytuację imigrantów w Polsce. Przybysze z zagranicy mniej chętnie bowiem godzą się na objęcie spisem. "Zwłaszcza osoby, które przebywają na terenie Polski nielegalnie mogą obawiać się podawania danych na swój temat, ale nie tylko oni. Oczywiście to zależy od postaw rachmistrzów i od ich wyszkolenia" - tłumaczyła Grabowska-Lusińska.

Jednak, jak zaznaczyła, postawy imigrantów bywają zaskakujące. "W Irlandii w 2006 r. przeprowadzono spis. Irlandczycy chcieli dowiedzieć się, ilu przybyło do nich obcokrajowców. Spisowi poddało się wtedy ponad 63 tys. Polaków. Krytykowano ten wynik, ponieważ szacowano, że w Irlandii mieszkało wtedy ok. 100 tys. Niemniej to i tak duża grupa osób, które zechciały przyjąć rachmistrzów i zdradzić im czasem dość intymne informacje na swój temat" - powiedziała socjolog.

Przypomniała, że opracowanie danych zebranych w czasie spisu będzie trwało nawet rok. Części z nich socjologowie mogą zaś użyć do zbadania bardziej szczegółowych zagadnień, co posłuży za podstawę np. do opracowania nowej polityki społecznej.