System elektronicznego poboru opłat ma zacząć funkcjonować już na początku lipca, ale mogą być problemy z wyegzekwowaniem od kierowców obowiązku montażu specjalnych przekaźników w samochodach.
Po prostu nie będzie miał ich kto karać. Wg GDDKiA kontrolą samochodów pod tym kątem ma się zajmować Inspekcja Transportu Drogowego, ale na razie ITD nie otrzymała ani jednego nowego etatu do realizacji tego celu. A rekrutacja i wyszkolenie nowych inspektorów potrwa przynajmniej kilka miesięcy.
Infrastruktura do poboru e-myta, jaką za 4,9 mld złotych stawia firma Kapach, będzie się składała z systemu umieszczonych na płatnych odcinkach dróg odbiorników z antenami oraz przekaźników zamontowanych w samochodach ciężarowych i autobusach. – Dzięki systemowi mikrofalowemu antena „skomunikuje” się z zamontowanym w pojeździe urządzeniem, a na pojazd automatycznie nałożona zostanie opłata – tłumaczy Marcin Hadaj, rzecznik GDDKiA. Niestety, ITD nie ma wystarczającej liczby inspektorów, którzy sprawdziliby, czy kierowcy zamontowali przekaźniki i czy system działa. Zakładano, że do kontroli przeznaczonych będzie 513 nowych inspektorów. A tak dodatkowy obowiązek spadł inspektorzy zajmują się m.in. kontrolą czasu pracy kierowców. Alvin Gajadhur, rzecznik ITD, zapewnia, że mimo to inspekcja postara się wypełnić swoje obowiązki. W razie potrzeby poprosi o pomoc inne służby.
Skarb Państwa szacuje, że dzięki wprowadzeniu e-myta zarobi w ciągu siedmiu lat 14 mld zł. Jeszcze optymistyczniejsze założenia ma GDDKiA, która liczy, że w tym czasie przychody z e-myta przekroczą 23,5 mld złotych.