Polska Izba Handlu zarzuciła politykom bezpośrednie promowanie jednej z sieci dyskontów spożywczych w niedawnych wypowiedziach. Według PIH politycy naruszyli zasadę równego traktowania podmiotów gospodarczych.

"Formułując tego typu wypowiedzi autorytetem swojej osoby promują bowiem nazwę handlową konkretnego podmiotu rynkowego, jako preferowanego przez siebie i swoich bliskich" - brzmi przekazane w piątek PAP oświadczenie prezesa PIH Waldemara Nowakowskiego.

Podkreśla on, że "szczególnie rażące" jest to, iż wypowiedzi te, oprócz aspektów czysto reklamowych, promują sieć, która "przez swoją ekspansję wywiera istotny wpływ na możliwości przetrwania na rynku sieci handlowych, opartych na polskim kapitale". "Żadna z polskich sieci handlowych dotychczas nie mogła liczyć na taką ani inne formy promocji i wsparcia ze strony polityków" - napisał też prezes PIH.

Nowakowski wylicza przykłady braku wsparcia dla polskiego handlu, jak niespójna polityka planowania przestrzennego, niewłaściwe rozwiązania dot. opłat handlowych czy liczne komplikacje dla działalności gospodarczej. Prezes Izby przywołuje również dokument Komisji Europejskiej, w którym zauważa ona, że zjawisko koncentracji sieci dyskontowych stanowi zagrożenie dla niezależnego handlu.

We wtorek prezes PiS Jarosław Kaczyński, robiąc w obecności dziennikarzy zakupy w jednym z warszawskich sklepów zarzucił premierowi Donaldowi Tuskowi, że za jego rządów ceny żywności wzrosły ponad dwukrotnie. "Oczywiście moglibyśmy iść do Biedronki, ale Biedronka to jest jednak sklep dla najbiedniejszych. Poszliśmy do sklepu przy osiedlu, który jest wygodny, gdzie z łatwością można kupować, takiego sklepu, z którego chociażby z pośpiechu ludzie muszą korzystać" - tłumaczył Kaczyński wybór miejsca zakupów.

W środę premier Tusk, odpowiadając Kaczyńskiemu, stwierdził m.in., że jego rodzina i znajomi kupują w Biedronce.