Dokładnie za sto dni Polska obejmie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. To niewiele czasu. Zwłaszcza że wciąż kulejemy z przygotowaniami. Nie została choćby jeszcze wyłoniona firma odpowiedzialna za organizację wszystkich konferencji, nie wynajęto sal, w których mają się odbywać spotkania, nie skompletowano zespołów tłumaczy, oficerów łącznikowych, specjalistów od logistyki czy protokołu dyplomatycznego.

Dopiero jest przygotowany precyzyjny schemat przewozu 10 tys. unijnych urzędników, którzy przyjadą do Polski, i system zapewnienia im bezpieczeństwa.

Kiedy do przewodniczenia w UE przygotowywały się Belgia, Francja czy Szwecja, wszystkie sprawy techniczne były ostatecznie domknięte już pół roku przed godziną „0”.
– To standard w przypadku wielkich imprez unijnych – przyznaje profesor Adam Gierek, eurodeputowany.
Na tym tle polskie przygotowania wyglądają mizernie, ale główny organizator prezydencji, czyli Ministerstwo Spraw Zagranicznych, twierdzi, że na 1 lipca wszystko będzie gotowe. – W najbliższych dniach chcemy sfinalizować umowy na wynajem obiektów, w których odbędą się konferencje – mówi Konrad Niklewicz, rzecznik prezydencji polskiej przy KPRM.
Może to nie być jednak takie proste, bo w najlepszych hotelach i ośrodkach konferencyjnych zaczyna brakować miejsc. W Sopocie większość sal i pokoi już jesienią ubiegłego roku zarezerwowały firmy na szkolenia i spotkania biznesowe. Z szacunków Polskiej Izby Hotelarstwa wynika, że w tym roku liczba konferencji i różnego typu zjazdów będzie o 30 proc. większa niż w 2010 r. Znaczna część z nich odbędzie się właśnie w czasie największego nasilenia spotkań związanych z prezydencją.
Wprawdzie MSZ zarezerwowało większość miejsc w hotelach już rok temu, ale nie wszystkie na czas potwierdziło i część może przepaść. Stało się tak m.in. z powodu dużych rotacji osobowych w resorcie. Z raportu NIK wynika, że tylko w ciągu ostatniego roku w ministerstwie zmieniło się ok. 30 proc. urzędników odpowiedzialnych za organizację prezydencji.
Polskie przygotowania do przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej na ostatniej prostej. Choć przedstawiciele resortu spraw zagranicznych zapewniają, że 1 lipca – gdy rozpocznie się prezydencja – wszystko będzie zapięte na ostatni guzik, to jednak stan przygotowań jest gorszy, niż np. był w tym samym czasie w Belgii, Francji czy Szwecji.
Zdaniem Eryka Mistewicza, eksperta marketingu politycznego, który z bliska obserwował prezydencję francuską, tego typu duże imprezy w UE są zamykane organizacyjnie na pół roku wcześniej.
– Z uczestnikami spotkań przyjeżdża kawalkada ekspertów, dziennikarzy, asystentów, którzy na co dzień poruszają się w trójkącie Strasburg – Paryż – Bruksela. Będą w Polsce oczekiwać więc takiego samego standardu. Nie do pomyślenia jest np. potykanie się o krzywy chodnik czy brud na dworcach. U nas to norma, wystarczy spojrzeć na Dworzec Wschodni w Warszawie czy zaułki Sopotu – mówi Mistewicz.
Zajęte hotele
MSZ, choć większość miejsc zaklepało już rok temu, jednak nie wszystkie rezerwacje w porę potwierdziło. Stało się tak m.in. z powodu dużych rotacji w resorcie. Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że w ciągu ostatniego roku w MSZ zmieniło się ok. 30 proc. urzędników odpowiedzialnych za organizację prezydencji. – Ci, którzy są obecnie, nie zawsze wiedzą, co robili ich poprzednicy – mówi Dariusz Pałęcki, szef Polish Travel Quo Vadis, firmy, która zajmuje się rezerwacją hoteli i sal.



Transport i bezpieczeństwo
Nie jest gotowy także system transportu ponad 10 tys. unijnych urzędników, którzy przyjadą do Polski. Zastrzeżenia do organizacji prezydencji miała Najwyższa Izba Kontroli. Zdaniem audytorów MSZ, MSWiA oraz ABW do końca 2010 r. wydały tylko 0,65 procent budżetu, który miał być przeznaczony na zakup sprzętu, aplikacji komputerowych i środków łączności. Z raportu wynika, że nie zbudowano jeszcze infrastruktury informacyjno-telekomunikacyjnej, która ma zapewnić system szybkiej wymiany informacji między resortami.
Z zarzutami NIK nie zgadza się jednak MSWiA. – Do końca roku, wraz z ABW, udało nam się wydać niemal 92 procent przeznaczonych środków – deklaruje rzecznik MSWiA Małgorzata Woźniak. Tłumaczy, że kilka procent wróciło do budżetu, gdyż np. taniej udało się kupić specjalne, opancerzone wozy.
Samorządy na styk
Na przyjęcie 10 tys. urzędników nie są jeszcze gotowe samorządy. We Wrocławiu, w którym zaplanowano 8 spotkań, trwa remont Hali Stulecia, głównego miejsca konferencji. Prace mają zakończyć się w wakacje. – Zdążymy – zapewnia Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Wrocławia.
Dowiedzieliśmy się też, że podczas ustalania zasad współpracy między władzami lokalnymi i resortem kultury doszło do poważnego zgrzytu. Ministerstwo próbowało część kosztów organizacji imprezy przerzucić na samorządy. Ostatecznie za wszystko zapłaci rząd.
Nie zakończyły się jeszcze przygotowania do prezydencji w Sopocie. Przy molo powstaje przystań jachtowa, remontowany jest plac Przyjaciół Sopotu przed Domem Zdrojowym. Prace mają się zakończyć na kilka dni przed przyjazdem gości i, jak zapowiadają urzędnicy miejscy, na pewno nie będzie spóźnienia.
W Warszawie spotkania mają odbyć się w Pałacu Kultury i Nauki oraz Pałacu w Wilanowie, ale szczegóły jeszcze nie są ustalone. Podobnie jest w Krakowie.

Ponad 67 mld euro do 2013 roku

W czasie sprawowania przez Polskę prezydencji w UE będą zapadały decyzje dotyczące wielkości i podziału unijnego budżetu na lata 2014 – 2020.

● Najważniejszą dla nas kwestią będzie to, ile pieniędzy z UE dostaniemy na ten okres. Kwota ta ma być zbliżona do tej, którą mamy do dyspozycji na lata 2007 – 2013, czyli ponad 67 mld euro. Z tych środków najwięcej, bo aż 28 mld euro, Polska przeznaczyła na inwestycje infrastrukturalne. Pieniądze są przydzielone do największego w historii UE programu operacyjnego – Infrastruktura i Środowisko. Pozostałe środki zostały podzielone na trzy części: 16 mld euro zostało przydzielone regionom, blisko 10 mld euro poszło na projekty społeczne i edukację, a 8 mld euro na rozwój nowoczesnej gospodarki.

● Do tego należy doliczyć niepowtarzalny w skali całej UE program wsparcia pięciu województw Polski wschodniej. W ramach niego mają one do dyspozycji dodatkowe 2 mld euro. Według zapowiedzi resortu rozwoju regionalnego dotacje unijne po 2014 roku zostaną podzielone na programy według podobnego schematu.

● Do tej pory w ramach obecnego unijnego budżetu Polska wydała 52 mld zł. Natomiast wartość podpisanych już z beneficjentami umów o przyznaniu im wsparcia ze środków unijnych sięga ponad 160 mld zł. To stanowi 62 proc. środków, które dostaliśmy na lata 2007 – 2013.