Ponad 5 tys. górników manifestowało w piątek w Katowicach. Zarzucali rządowi i prezesom spółek węglowych m.in. antypracowniczą politykę i złe zarządzenie branżą. Demonstrację zorganizowały wszystkie górnicze centrale związkowe.



Manifestacja trwała ponad dwie godziny. Górnicy z całego regionu zgromadzili się rano przed katowickim Spodkiem, zaopatrzeni w trąbki, bębny i syreny. Stamtąd, przy dźwiękach orkiestry dętej i w huku petard przeszli przez centrum miasta, by przed Śląskim Urzędem Wojewódzkim zorganizować wiec. Ostatnim punktem demonstracji była siedziba Katowickiego Holdingu Węglowego.

W tłumie widać było sztandary m.in. Solidarności, Związku Zawodowego Górników w Polsce i Sierpnia 80. Na transparentach umieszczono hasła "Balcerowicz nie może wrócić", "Reformatorów emerytalnych zapraszamy na dół", "Stop prywatyzacji", czy "Bunt niewolników". Skandowano hasła: "złodzieje, złodzieje" i "dziś Platforma, jutro wojna".

Uczestniczący w manifestacji szef Solidarności Piotr Duda przypominał, że górnicy po raz kolejny, jako pierwsi, domagają się swoich praw. "Chcemy, aby było to preludium do tego, co będzie się działo na wiosnę" - powiedział podczas wiecu przed Śląskim Urzędem Wojewódzkim. Przypomniał, że w czwartek Solidarność ogłosiła pogotowie protestacyjno-strajkowe, a w kwietniu przyjmie harmonogram dalszych działań.

"Mam nadzieję, że inne centrale też takie działania podejmą i pokażemy im, gdzie mamy ten rząd" - mówił Duda. "Pan minister Sikorski i pan premier Tusk chcą się chwalić Polską podczas prezydencji - () to my się im pochwalimy i pokażemy, jak jest naprawdę. Szykujmy się wszyscy do działań. Nie ma dialogu, mówimy dosyć i rozpoczynamy nasze akcje protestacyjne" - apelował lider Solidarności.

Wtórował mu szef górniczej Solidarności Dominik Kolorz: "Niech cała Polska się od nas uczy, jak górnicy potrafią walczyć o prawa pracownicze, o godność, o bezpieczeństwo pracy, o prywatyzację i o normalność".

"Od czterech lat działalności rządu PO i zarządzania górnictwem przez kolesiów politycznych nasadzanych przez platfusów i przez pana premiera Pawlaka, górnictwo jest w stanie opłakanym. Nie możemy dłużej milczeć i patrzeć na to, jak bezpieczeństwo pracy w górnictwie leci na łeb na szyję, () że jesteśmy po dwóch miesiącach i po raz pierwszy od 15 lat mamy już 10 śmiertelnych wypadków" - mówił Kolorz.

Podkreślił, że jednym z głównych postulatów związków jest zaprzestanie "pośpiesznej i dzikiej" prywatyzacji branży. "Na dziką prywatyzację się nie zgodzimy. () Nie damy się sprywatyzować tak, jak stocznie, które potem, po tej prywatyzacji upadły" - podkreślił.

Prócz tego wymienił postulaty m.in. rezygnacji z planów przekazania nadzoru nad górnictwem z resortu gospodarki do Ministerstwa Skarbu Państwa, wykreślenia z projektu nowelizacji Prawa geologicznego i górniczego poprawki posłów PO dotyczącej opodatkowania podziemnych wyrobisk górniczych, a także renegocjacji zasad wprowadzania unijnego paktu energetyczno-klimatycznego.

Takie postulaty znalazły się w petycji przekazanej wojewodzie śląskiemu, Zygmuntowi Łukaszczykowi, którego Kolorz nazwał "ostatnim porządnym, który może reprezentować ten rząd". Wojewoda, który wyszedł do manifestujących, zadeklarował krótko, że przekaże petycję premierowi i ministrowi gospodarki. Nie odniósł się np. do zamieszczonej w tekście propozycji zorganizowania "publicznej debaty w sprawie funkcjonowania górnictwa w regionie", która mogłaby by być "jednym z pierwszych kroków" zmierzających "do naprawy sytuacji w branży".

Przed urzędem wojewódzkim związkowcy przekonywali też, że "Polska nie rozumie górników". "(...) Polska nie wie, że my do budżetu państwa - po to żeby ratować ten budżet, żeby emeryci mieli wypłaty - płacimy rocznie 8-9 mld zł. Polska nie wie, że my od podatników nie chcemy żadnych pieniędzy. Ale Polska chyba wie, że nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce poziom życia pracowników drastycznie się obniża" - ocenił Kolorz.

Szef OPZZ Jan Guz mówił m.in., że w wobec pogarszającej się sytuacji, górnicy muszą domagać się swych praw. "Szczególnie teraz, przed polską prezydencją, polski robotnik nie może być na kolanach" - wołał. Lider Sierpnia 80 Bogusław Ziętek przekonywał zaś, że "tym, czego dzisiaj potrzeba, jest przygotowanie się do strajku generalnego, który zmiecie ten rząd".

Również przemawiający przed Holdingiem szef Związku Zawodowego Górników w Polsce Andrzej Chwiluk podkreślał, że górnicy nie mogą pozwolić sobie odebrać "tego, co przez wiele lat wywalczyli". "Media grają razem z politykami - to oni są winni temu, że społeczeństwo jest dziś ogłupiałe, nie wie, w którą stronę trzeba iść, kogo poprzeć. A czas najwyższy wyjść z domu, zademonstrować swoje niezadowolenie" - przekonywał Chwiluk.

Przed siedzibą Holdingu protestujący m.in. spalili kukłę prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Mimo apeli organizatorów o dyscyplinę, kilku demonstrantów próbowało wedrzeć się do siedziby Holdingu, na budynek poleciały jajka, wybito też jedną szybę.

W piątkowej manifestacji - obok górników - uczestniczyli przedstawiciele innych branż. Widać było m.in. transparenty związkowców z gliwickich zakładów Opla i tyskich Fiata. Górniczy związkowcy dziękowali też za udział reprezentacjom związków służby zdrowia, energetyki, górnictwa węgla brunatnego i cynku, a także kolejarzy i nauczycieli.

Demonstracja nie sparaliżowała centrum Katowic, ruch samochodów i tramwajów był zatrzymywany miejscowo tylko na czas przejścia związkowców. Po kilkadziesiąt minut zamknięte były: Plac Sejmu Śląskiego przed Śląskim Urzędem Wojewódzkim oraz ul. Damrota przed siedzibą Katowickiego Holdingu Węglowego.