Premier Andrus Ansip, który wyprowadził kraj z kryzysu, wygrał wybory. To rzadki w Europie przypadek, gdy władze reformujące gospodarkę po kryzysie odbudowały zaufanie społeczne.
Najmłodsze stażem państwo strefy euro nagradza ekipę premiera Andrusa Ansipa za... bolesne reformy i wyprowadzenie kraju z kryzysu. Urzędujący premier pozostanie na stanowisku. Jego liberalna Partia Reform wygrała wczorajsze wybory parlamentarne.
W trakcie kampanii wyborczej 54-letni Ansip, były bankowiec, który rządzi w Tallinie od 2005 roku, zdołał przekonać swoich rodaków, że najgorsze mają już za sobą. Prowadził ją pod hasłem „Nas możesz być pewien”, wysuwając na pierwszy plan kompetencję ekonomiczną swojego gabinetu. Na korzyść rządu mocno podziałały najnowsze wyniki gospodarcze. W 2010 roku gospodarka 1,3-milionowej Estonii urosła o 3,1 proc. Napędza ją przede wszystkim odradzający się eksport sprzętu elektronicznego do krajów skandynawskich. Zdaniem banku światowego ten trend utrzyma się w 2011 roku (3,6 proc. wzrostu). To olbrzymia zmiana w porównaniu z katastrofalnym 2009 rokiem, gdy estoński PKB skurczył się o rekordowe 13,9 proc. Bardziej załamały się wówczas w Europie jedynie gospodarki sąsiednich Litwy i Łotwy.

Pomogło euro

Premier Ansip zdołał też przedstawić jako swój sukces także wejście kraju do strefy euro w styczniu 2011 roku. – Nasza gospodarka jest zbyt mała, byśmy mogli w pełni korzystać z monetarnej suwerenności. Dużo korzystniejsze będzie dla nas wejście do Eurolandu, bo to podniesie naszą wiarygodność w oczach rynków finansowych i zlikwiduje bariery monetarne dla naszych eksporterów – argumentował od początku kryzysu rząd w Tallinie.
Estonii pomogło również to, że od momentu przejęcia władzy Ansip szedł konsekwentnie w kierunku euro, budując wokół spełnienia kryteriów z Maastricht całą swoją politykę budżetową. Dzięki temu już przed kryzysem finanse publiczne Tallina były w dużo lepszej formie niż Wilna i Rygi. Z tego powodu, gdy nadszedł kryzys, sąsiedzi musieli ciąć dużo głębiej. Ceną za kryzys w Estonii był jednak skok bezrobocia z przedkryzysowych 4 proc. do dzisiejszych 14 proc.

Reformatorzy nie wygrywają

Sukces Ansipa to rzadki w pokryzysowej Europie pierwszy przypadek, gdy po głębokim kryzysowym szoku urzędujące władze potrafiły odbudować zaufanie społeczne. Reformatorsko nastawiony premier Łotwy Valdas Dombrovskis wygrał wprawdzie wybory jesienią 2010 roku, jednak on przyszedł do władzy zaledwie półtora roku wcześniej i to już po uderzeniu kryzysu. Wcześniej wszędzie tam, gdzie recesja uderzyła najmocniej, rządzący ponosili olbrzymie straty.
Na stanowisku nie udało się utrzymać ani brytyjskim laburzystom Gordona Browna, którzy stracili władzę na rzecz koalicji konserwatywno-liberalnej, ani irlandzkiej partii Fianna Fail pokonanej przez opozycyjną koalicję Fine Gael i Partii Pracy.