USA przygotowują wojskowe operacje humanitarne. Wmieszanie się USA w wojnę domową w Afryce Północnej oznacza kolejne niepokoje na giełdach i droższą ropę. Wczoraj cena baryłki surowca typu brent przekroczyła 113 dol.
Z powodu konfliktu w Libbii Arabia Saudyjska zapowiedziała interwencyjne zwiększenie wydobycia. To może ograniczyć wzrost cen. W Libii produkcja ropy spadła już o połowę. Sytuacja jeszcze się pogorszy, jeśli przestanie funkcjonować terminal naftowy w Tobruku, który – jak podaje telewizja Al-Dżazira – na razie funkcjonuje bez przeszkód.

Okręty płyną na Libię

Tymczasem USA zaczęły przemieszczać swoje okręty wojenne i samoloty ku wybrzeżom Libii – podał Pentagon. Mają one posłużyć w akcjach humanitarnych i ratowniczych. Brytyjskie oddziały już interweniowały na wschodzie kraju. Samoloty Hercules lądujące na pustyni w brawurowej akcji ewakuowały obywateli brytyjskich na Maltę. Operację ochraniali żołnierze elitarnej jednostki SAS.
Amerykanie są na etapie przygotowań do operacji. – Przemieszczamy okręty bliżej Libii, na wypadek gdyby były potrzebne – ogłosił rzecznik Pentagonu płk David Lapan, dodając, że to samo dotyczy samolotów. – Wciąż znajdujemy się na etapie planowania i przygotowań, jeśli zostaniemy wezwani do wykonania misji humanitarnych lub innego rodzaju – dodał.
Teraz wszystko zależy od tego, jak szybko i czy padnie reżim Muammara Kaddafiego. Optymalny dla wojskowych jest scenariusz, w którym dyktator ucieka z kraju. Pesymistyczny to taki, w którym dochodzi do przedłużających się walk miejskich w Trypolisie. Kaddafi – mimo że jednostki wojskowe odmawiają mu posłuszeństwa – wciąż dysponuje elitarnym batalionem gwardyjskim, którym dowodzi jeden z jego synów.

Flota w gotowości

Nie wiadomo dokładnie, jakimi okrętami dysponują USA na Morzu Śródziemnym. Pewne jest, że na Morzu Czerwonym i Morzu Arabskim znajdują się dwa amerykańskie lotniskowce: „Enterprise” oraz „Carl Vinson”. USA mają bazę wojskową w Neapolu, gdzie mieści się siedziba amerykańskiej VI Floty. Z kolei w Bahrajnie stacjonuje V Flota. W regionie znajdują się także bazy powietrzne USA w Aviano we Włoszech, w Incirlik w Turcji oraz w miejscowości Rota w Hiszpanii.
Oprócz Amerykanów plany operacji wojskowej szykuje również NATO. Chodzi o wsparcie powietrzne i dozbrajanie oddziałów walczących z dyktatorem. Brytyjski premier David Cameron polecił szefowi sztabu gen. Davidowi Richardsowi opracowanie planu ustanowienia w Libii strefy zakazu lotów na wzór tego, który obowiązywał wcześniej na południu i północy Iraku.
Analitycy wojskowi są przekonani, że jeśli dojdzie do interwencji, ani NATO, ani Amerykanie nie zdecydują się na działania lądowe na dużą skalę. USA nie chcą powtarzać błędu z Iraku i angażować się w kosztowną okupację połączoną z tłumieniem rebelii. Poza tym, jak twierdzi ekspert brytyjskiego ośrodka RUSI Shashank Joshi, Kaddafi zachował część arsenału broni chemicznej i nie zawaha się jej użyć. Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej twierdzi, że Libia ma ok. 9,5 ton gazu musztardowego, ale najprawdopodobniej nie ma środków do jego przenoszenia.
Kolejny problem Libii to kryzys uchodźców. Tunezyjska straż graniczna strzelała wczoraj w powietrze, by uzyskać kontrolę nad wielotysięcznym tłumem, który próbował przekroczyć granicę. UNHCR w nocy z poniedziałku na wtorek powiększył przygraniczny obóz, montując namioty, które mogą pomieścić 10 tys. ludzi. W najbliższych dniach staną kolejne namioty i wówczas w obozie będzie mogło mieszkać ok. 20 tys. osób. Masowy exodus z Libii, gdzie od połowy lutego trwa rewolta przeciwko reżimowi Muammara Kaddafiego, rozpoczął się 20 lutego. Do tej pory z kraju uciekło 140 tys. osób. Połowa z nich do Egiptu i Tunezji.