Poseł PiS Antoni Macierewicz nie musi przepraszać szefa ABW Krzysztofa Bondaryka za nazwanie w 2009 r. "kryminalną sytuacją" pobierania przez Bondaryka pieniędzy od operatora telefonii komórkowej z tytułu zakazu konkurencji - orzekł sąd.

W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie oddalił pozew Bondaryka wobec posła PiS; nakazał też zwrócić mu 360 zł kosztów procesu. Na ogłoszeniu wyroku nie było żadnego przedstawiciela którejkolwiek ze stron procesu. Bondaryk może złożyć apelację.

W 2008 r. ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński poskarżył się premierowi Donaldowi Tuskowi, że szef ABW otrzymuje z Polskiej Telefonii Cyfrowej (operatora Ery, gdzie pracował, zanim objął ABW) "wynagrodzenie znacząco przekraczające miesięczne pobory uzyskiwane przez niego w ABW", a CBA odmawia informacji na ten temat. W wyniku kontroli majątku szefa ABW, CBA oskarżyło go, że ukrył wysokość wypłaty z PTC. Szef ABW zapewniał, że w oświadczeniu majątkowym nie ukrywał dochodów. Zawiadomił prokuraturę o przekroczeniu uprawnień przez CBA, ale śledztwa odmówiono. Potem ujawnił, że wysokość świadczeń z PTC z tytułu zakazu konkurencji, nagrody rocznej i ekwiwalentu za urlop wyniosła ok. 450 tys. zł.

Bondaryk pozwał Macierewicza za jego wypowiedź dla "Misji specjalnej" TVP z 2009 r. o "kryminalnej sytuacji", w której szef służby specjalnej pobiera wynagrodzenie od operatora telefonii, którego jako szef ABW kontroluje, a zarazem miał się zobowiązać do zachowania przed państwem tajemnic tej firmy związanej z Zygmuntem Solorzem. Według posła PiS już jako szef ABW Bondaryk miał też optować za korzystnymi m.in. dla Ery zapisami ustawowymi.

Bondaryk zażądał, by Macierewicz osobiście przeprosił go w wystąpieniu w TVP

Za naruszenie swych dóbr osobistych Bondaryk zażądał, by Macierewicz osobiście przeprosił go w wystąpieniu w TVP o godz. 22.30, które miałoby trwać "nie krócej niż 30 sekund". Już raz SO umorzył tę sprawę, powołując się na nieuchylenie immunitetu Macierewicza, ale potem Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił tę decyzję.

Macierewicz mówił, że działał jako poseł i w interesie publicznym, zwracając uwagę na konflikt interesów szefa służby co do firmy, w której wcześniej pracował.

W poniedziałek SO przyznał mu rację, uznając że wprawdzie doszło do naruszenia dóbr osobistych Bondaryka, ale Macierewicz nie działał bezprawnie, bo miał prawo do własnej oceny osoby publicznej. W uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Borkowska mówiła, że sam powód nie kwestionował, iż pobierał wynagrodzenie z tytułu umowy ws. zakazu konkurencji. Słowa pozwanego, że umowa ta była "zobowiązaniem godzącym w bezpieczeństwo państwa" oraz "kryminalną sytuacją", sąd uznał za dopuszczalne wobec osoby publicznej w ramach swobody wypowiedzi.

W 2008 r. "Rzeczpospolita" sugerowała, że Bondaryk mógł złamać prawo

W 2008 r. "Rzeczpospolita" sugerowała, że Bondaryk mógł złamać prawo, gdy pracował dla Ery. Gazeta wróciła do umorzonej w 2008 r. z braku cech przestępstwa sprawy rzekomych wycieków tajnych danych z PTC z lat 2005-2006, gdy Bondaryk pracował tam jako pełnomocnik ochrony informacji niejawnych. "Rz" pisała o zeznaniach świadków, którzy mieli mówić, że Bondaryk pytał, kto interesuje się Solorzem; miano też zlecić zgranie na płyty danych o wnioskach służb badających m.in. zabójstwo gen. Marka Papały.

Gdy pracowałem w Erze GSM, nie doszło do kopiowania lub wynoszenia dokumentów, co potwierdziła prokuratura umarzając śledztwo - tak Bondaryk komentował sugestie "Rz", której zarzucił "manipulowanie wybranymi fragmentami zeznań". Skierował wobec niej dwa pozwy i dwa prywatne akty oskarżenia. W 2010 r. Sąd Okręgowy w Warszawie nieprawomocnie oddalił pozew Bondaryka wobec wydawcy "Rz" za artykuł z 2008 r. o "umorzeniu sprawy Bondaryka". Także w 2010 r. ten sam sąd orzekł, że "Rz" nie musi przepraszać Bondaryka za artykuł o sprawie jego brata, który był podejrzany w sprawie przemytu złota. Sąd nieprawomocnie oddalił wtedy pozew Bondaryka, który odwołuje się od tych wyroków.

Sprawa Ery była jednym z zastrzeżeń, które prezydent Lech Kaczyński podnosił wobec kandydatury Bondaryka na szefa ABW po wygraniu wyborów w 2007 r. przez PO. Ostatecznie Tusk powołał Bondaryka.