Polska nie obawia się Europy dwóch prędkości z powodu zacieśniania strefy euro, ale będzie podczas swego przewodnictwa w Radzie UE bronić tzw. metody wspólnotowej - zapowiedział szef MSZ Radosław Sikorski, prezentując w środę w PE w Strasburgu polskie priorytety.

"Polska jest w ciekawej sytuacji, bo ma wybór: może wejść do euro, ale to my wybierzemy moment i kurs. Jesteśmy za konkurencyjnością i za reformą zasad obowiązujących w eurogrupie" - mówił Sikorski na konferencji prasowej w siedzibie Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Zapewnił, że jako kraj, który chce kiedyś wejść do eurolandu, Polskę "obchodzi, żeby ta grupa była silna i żeby kryteria i procedury w niej obowiązujące były skuteczniejsze niż do tej pory. To, co się stało w Grecji, nie powinno się powtórzyć".

Nie podzielał jednak obaw, że zacieśnianie polityk gospodarczych 17 krajów strefy euro, zapowiedziane przez Paryż i Niemiec 4 lutego pod nazwą "Paktu dla konkurencyjności", grozi podziałem Unii na Europę dwóch prędkości. "Już teraz jest wiele prędkości w UE" - powiedział, wskazując na strefę Schengen, eurogrupę, politykę obronną (część państw UE jest neutralna). "Nie rozdzierałbym szat nad tym (Paktem na rzecz konkurencyjności). Dla Polski ważne, że my w tej sprawie mamy wybór. To znaczy chcą nas w eurogrupie, a my wejdziemy wtedy, kiedy to będzie to dla nas korzystne" - powtórzył.

Zapewnił jednocześnie, że Polska będzie podczas swej prezydencji bronić tzw. metody wspólnotowej, czyli takiej metody integracji europejskiej, gdzie - w przeciwieństwie do metody międzyrządowej - centralną rolę odgrywa Komisja Europejska i sprawujący demokratyczną kontrolę Parlament Europejski.

"Zgadzam się, że w naszym interesie jest utrzymywanie metody wspólnotowej i jako prezydencja będziemy strażnikami metody wspólnotowej w procesie uchwalania wieloletniego budżetu, tak i tu (w zarządzaniu gospodarczym). Uważamy, że instytucje unijne powinny mieć wpływ i należne sobie miejsce w synchronizacji gospodarki" - oświadczył Sikorski.

"Stabilność nie może być jedynym kryterium relacji z naszymi sąsiadami"

Jak mówił, ambitne plany Polski na czas prezydencji to: wychodzenie Unii z kryzysu; dalsze rozszerzenie Unii, "bo czas kryzysu to nie może być czas zamykania", negocjacje nowego wieloletniego budżetu UE; bezpieczeństwo energetyczne, rozwój polityki obronnej, a także Partnerstwo Wschodnie i promocja demokracji w całym sąsiedztwie Unii, także południowym.

"Rola prezydencji w części przeszła na wysoką przedstawiciel ds. polityki zagranicznej, niemniej nadal będziemy odpowiadać za kluczową politykę rozszerzenia. Będę wspierał wysoką przedstawiciel w jej działaniach" - oświadczył. Polska liczy zwłaszcza na postęp negocjacji z krajami zachodnich Bałkanów.

Szef MSZ zapewnił, że polska prezydencja będzie gotowa na takie "nieprzewidywalne wydarzenia" jak ostatnie "rewolucje w Tunezji i Egipcie, a wcześniej sfałszowane wybory na Białorusi". "W tych sprawach Polska ma szczególnie wiele do powiedzenia, bo jesteśmy krajem, który walczył o demokrację i wie, jak się wolnością dzielić z innymi" - powiedział.

"Stabilność nie może być jedynym kryterium relacji z naszymi sąsiadami, bo ostatnie wydarzenia pokazują, jak niestabilne potrafią być niedemokratyczne reżimy" - oświadczył. Stąd - dodał - polska propozycja ustanowienia Europejskiej Fundacji na rzecz Demokracji. "Tak aby to, co polskie fundacje robią, chociażby na rzecz społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi, robić także na kierunku południowym - mówił. - Promocja demokracji dotyczy zarówno południowego, jak i wschodniego sąsiedztwa".