Były metropolita gdański abp Tadeusz Gocłowski o abp. Józefie Życińskim:

"Chyba ks. kardynał Nycz powiedział, że on go znał 40 lat. Ja pewnie nie mniej. Spotykaliśmy się w Krakowie, kiedy w latach 1973-1982 tam pracowałem, on wówczas pracował na tamtejszym Papieskim Wydziale Teologicznym. Przez dwadzieścia przeszło lat pracowaliśmy też w Konferencji Episkopatu. Zadzierzgnęły się nasze przyjacielskie więzy, podzielaliśmy wiele wspólnych poglądów w sprawach społecznych, kulturowych i dlatego mogę spokojnie powiedzieć, że straciłem przyjaciela.

To może nie dramat, bo chrześcijanie nie mogą powiedzieć, że spotyka ich dramat, gdy odchodzi ktoś do nieba, bo przecież to był człowiek niezwykle szlachetny. Niemniej jednak, po ludzku przeżywając, rzeczywiście dotknęło mnie to bardzo mocno. Tym bardziej, że może cztery, pięć dni temu rozmawialiśmy przez telefon (), umówiliśmy się na spotkania w Lublinie, a może i w Gdańsku. Odejście księdza arcybiskupa Józefa jest dla mnie po ludzku mówiąc ciosem. ()

"Na płaszczyźnie europejskiej i w Stolicy Apostolskiej miał ogromnie dużo zadań"

Na płaszczyźnie europejskiej i w Stolicy Apostolskiej miał ogromnie dużo zadań. W Polsce przede wszystkim interesował się laikatem z ramienia Episkopatu, poza tym był przewodniczącym zespołu do spraw Katolickiej Agencji Informacyjnej, która przeżywała różne sytuacje trudne, również ekonomiczne. On umiał przekonać biskupów, że trzeba podtrzymać egzystencję tej instytucji, bo ona spełnia niezwykle ważną rolę (). Tak niespodziewane odejście księdza arcybiskupa na pewno pozostawia lukę.

On był pasjonatem, nie ulega to wątpliwości. Jego zawołaniem biskupim były słowa "W duchu i w prawdzie". On różnił się z innymi w poglądach dotyczących widzenia spraw polskich. Muszę przyznać się, że było nas chyba czterech, pięciu czy sześciu biskupów, którzy się rozumieli w stu procentach we wszystkich dziedzinach. On czasami miał takie zdanie, które wyzwalało pewne emocje u innych. Nie religijne, nie etyczne, bo przecież wszyscy biskupi pod tym względem mają jednakowe przekonania wynikające z pewnego szacunku nauczania Kościoła, ale widzenie spraw polskich czasem było różne. On z pasją podchodził, czasami w słowach, które może były ostre, ale nie chodziło o to, by kogokolwiek obrazić, ale żeby zaakcentować, wyostrzyć spojrzenie na sprawę, by jeszcze dany problem bardziej uwydatnić. Dlatego on jest w świadomości wielu Polaków: niektórzy z wielką sympatią podchodzili do jego widzenia spraw, niektórzy krytycznie, ale to normalne. +Bodaj byś był gorący lub zimny+ - mówi Apokalipsa. On był właśnie takim gorącym człowiekiem, nie miał nic w sobie z jakiejś letniości, obojętności: miał jasno uformowane poglądy, które odzwierciedlały jego wnętrze. Dlatego zawsze rozumieliśmy się bardzo dobrze".