Premier Donald Tusk zapewnił w piątek, że nie obawia się dalszej integracji państw strefy euro i wyraził zadowolenie z zaproszenia państw UE spoza tej strefy do współpracy w koordynacji polityk gospodarczych i społecznych.

W Brukseli trwa szczyt unijny, na którym przywódcy państw strefy euro mają opowiedzieć się za zacieśnianiem eurolandu i koordynacją polityk gospodarczych.

"Jeśli chodzi o przyszłość Europy w dobie kryzysu finansowego to ja się bardziej obawiam postępującej dezintegracji strefy euro niż postępującej integracji. Dzisiaj będzie poważna rozmowa o tym, na ile państwa strefy euro mogą zacząć mocniej współdziałać (...) Ale nie ukrywajmy: tak naprawdę to jest konflikt np. między Niemcami a Grecją, bo to jest kwestia w obrębie strefy euro, kto za kogo płaci, kto ma większą dyscyplinę, kto jest bardziej odpowiedzialny" - powiedział Tusk dziennikarzom tuż przed rozpoczęciem szczytu.

Tłumaczył, że dezintegracja strefy euro byłaby niekorzystna dla Polski bo oznaczałaby podział na bankrutów i kraje, które nie są zainteresowane solidarnością z innymi.

"Ale jest ważne, żeby to nie oznaczało powrotu do Europy dwóch prędkości" - podkreślił.

Na wniosek Niemiec na szczycie przywódcy państw strefy euro przyjmą deklarację o zacieśnianiu eurolandu i koordynacji polityk gospodarczych i społecznych w gronie 17 państw eurolandu. Uzyskany przez PAP projekt wniosków końcowych ze szczytu mówi jednak, że "zainteresowane kraje spoza euro będą w pełni zaangażowane w tej proces".

Źródła dyplomatyczne powiedziały PAP, że ten zapis jest gestem Niemiec w stronę przede wszystkim Polski i innych krajów spoza euro, które boją się, że zacieśnianie strefy euro oznacza pogłębianie Europy dwóch prędkości.

Tusk wyraził radość z zapisu o zaproszeniu państw spoza euro. "My w tych dyskusjach na temat wzmocnienia mechanizmu stabilizacyjnego czy o mocniejszym zarządzaniu gospodarczym i finansowym, czy kiedy mówimy o tym, co strefa euro dla siebie szykuje (...) - w tych wszystkich sprawach Polska zainteresowana jest nie tylko uczestnictwem w dyskusjach, ale i zwiększeniem integracji ramach UE" - powiedział.

"Jeśli mówimy o konkretnych mechanizmach, takich jak euroobligacje, to z naszego punktu widzenia każdy, nawet twardy mechanizm, który dotyczy całej UE, jest do przyjęcia (...). Ale każdy mechanizm, który będzie ekskluzywnie dedykowany tylko dla grupy państw, jest czymś negatywnym z punktu widzenia całej UE i Polski" - wskazał premier.

Piątkowy szczyt UE, oficjalnie poświęcony unijnej polityce energetycznej i innowacyjności, po raz kolejny zdominują sprawy gospodarcze: forsowane przez Francję i Niemcy zarządzanie gospodarcze w strefie euro i zwiększenie antykryzysowego funduszu dla jej członków. Kraje zgodziły się już, że do marca mają zostać przyjęte "konkretne propozycje w celu wzmocnienia zdolności finansowych europejskiego funduszu ratunkowego dla strefy euro", czyli de facto ma zostać zwiększona pula dostępnych środków. Obecnie środki te to 440 mld euro.



Niemiecko-francuskie propozycje, określane w Niemczech jako "pakt na rzecz konkurencyjności", mają przede wszystkim służyć poprawie pozycji konkurencyjnej strefy euro oraz wzmocnieniu zaufania rynków finansowych do wspólnej waluty.

Niemcy jeszcze rok temu odrzucały francuskie pomysły zarządzania gospodarczego tylko w gronie państw strefy euro, a teraz stawiają sprawę jasno: skoro ponoszą największy ciężar ratowania zadłużonych państw wspólnej waluty, to mogą wymagać, by koordynacja gospodarcza odbywała się na ich warunkach. Stąd niemieckie źródła mówiły np. o wprowadzaniu do konstytucji narodowych "hamulca zadłużenia" - na wzór niemiecki - który zobowiązuje rząd do utrzymania deficytu poniżej pewnego poziomu. Kolejne pomysły to dostosowanie systemów emerytalnych do sytuacji demograficznej, czy wręcz harmonizacja wieku emerytalnego, harmonizacja podatku od firm, zniwelowanie różnic w kosztach pracy, zniesienie automatycznej indeksacji płac.