Odebranie załodze prawa do powoływania swoich przedstawicieli do zarządów i rad nadzorczych komercjalizowanych przedsiębiorstw jest sprzeczne z rozwiązaniami unijnymi - uważa Solidarność. Taką propozycję zakłada projekt autorstwa resortu skarbu.

Chodzi o projekt ustawy o zasadach wykonywania niektórych uprawnień Skarbu Państwa. Ma on na celu - jak podkreśla resort skarbu - wprowadzenie skutecznych procedur konkursowych do rad nadzorczych i zarządów, tworzenie odpolitycznionej i dobrze postrzeganej przez rynek kadry menedżerskiej.

Szef MSP Aleksander Grad chce, by nowi menedżerowie byli równie profesjonalni jak osoby zarządzające spółkami bez udziału Skarbu Państwa. Projekt pozbawia pracowników prawa do powoływania swoich przedstawicieli do zarządów i rad nadzorczych komercjalizowanych przedsiębiorstw.

"Zgodnie z konstytucją w naszym kraju realizowany jest model społecznej gospodarki rynkowej. Jej kluczowym elementem jest szeroko rozumiany współudział pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwem. Nowe rozwiązania łamią te zapisy konstytucji" - ocenił członek prezydium Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Henryk Nakonieczny, w przesłanym w czwartek PAP komentarzu.

"Nikt inny jak przedstawiciele załogi, czyli ci którzy pracują w danym przedsiębiorstwie, nie zna przedsiębiorstwa lepiej. Mają od załogi legitymację do reprezentowania jej w radzie. Ludzie im ufają, co nie zawsze można powiedzieć o innych członkach rad nadzorczych czy zarządów spółek" - dodał członek rady nadzorczej z ramienia pracowników w Bogdance Lubelskim Węglu Adam Partyka.

Według członka rady nadzorczej w Stoczni Gdańskiej Romana Gałęzewskiego, to "partie rządzące traktują rady nadzorcze jako ważny dodatek do pensji dla swoich kolegów i znajomych". "Ministrowi skarbu państwa radzę, żeby zlikwidował wynagrodzenia dla członków rad nadzorczych, wtedy zobaczymy, ilu w nich chętnych będzie do pracy. Na pewno ze strony pracowników oni pozostaną" - podkreślił.

"Partycypacja pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwem jest niezwykle ważna"

Zamachem na uprawnienia pracownicze nazwał propozycję projektu Zdzisław Przydatek z rady nadzorczej Południowego Koncernu Energetycznego. "Chce się nas odciąć od informacji, które jako członkowie rad nadzorczych otrzymywaliśmy zawsze wcześniej. Teraz o wielu decyzjach zarządu, dotyczących również pracowników, będziemy dowiadywać się po fakcie. To niszczenie dialogu społecznego przez właściciela, czyli Skarb Państwa - ocenił Przydatek.

Według "Solidarności" rozwiązania te nie są zgodne z unijnymi. Andrzej Matla z Biura Zagranicznego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" zwrócił uwagę, że w Szwecji, jeśli firma liczy co najmniej 25 pracowników, ich reprezentant ma prawo do zasiadania w zarządzie spółki. Jak dodał, w Niemczech istnieje rozbudowany system współzarządzania przedsiębiorstwami przez załogę.

"Od 2001 roku obowiązuje w Unii dyrektywa (...) o zaangażowaniu pracowników w spółce europejskiej, czyli działającej transgranicznie, z siedzibą w wybranym kraju unijnym. Na poziomie europejskim mamy już kilku polskich reprezentantów w radach takich spółek. Mają spore uprawnienia" - podkreślił Matla.

"Partycypacja pracowników w zarządzaniu przedsiębiorstwem jest niezwykle ważna. Daje przedstawicielom załóg wgląd w strategiczne informacje o spółce. Pozwala łatwiej przejść przez czasy restrukturyzacji. Załoga uczestniczy w procesie decyzyjnym, z mniejszymi oporami przyjmuje zmiany. Dlatego Solidarność jest zdecydowanie przeciwna zapisom nowej ustawy. To złe rozwiązania dla całej gospodarki - dodał Nakonieczny.

Związek poinformował, że przewodniczący Solidarności Piotr Duda wystosował w tej sprawie list do wszystkich klubów poselskich.