Mohamed al-Baradei nie jest jedynym kandydatem do przejęcia władzy w Kairze. Równie prawdopodobny jest scenariusz, w którym państwem pokieruje któryś z dotychczasowych współpracowników prezydenta Hosniego Mubaraka albo kolegialnie generalicja.
Wśród ludzi systemu wyróżnia się nowy wiceprezydent Umar Sulajman, wieloletni szef Muchabaratu, czyli egipskiej bezpieki. Jak twierdzi egipska gazeta „Asz-Szuruk”, przedstawił on Mubarakowi plan rozwiązania kryzysu, który przewiduje m.in. dymisję prezydenta i kontrolowane przekazanie władzy resortom siłowym. Głową państwa zostałby pierwszy wiceprezydent – czyli właśnie Sulajman.
Jego pomysł ma popierać dowódca sił zbrojnych marsz. Mohamed Hussajn Tantawi. Postawa armii będzie decydująca. Jeśli Mubarak nie zaakceptuje planu Sulajmana, wówczas wojskowi mogą przejść na stronę demonstrantów. W takim wariancie prezydentem zostanie najpewniej Mohamed al-Baradei. Ten były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i laureat pokojowego Nobla z 2005 r. cieszy się szacunkiem egipskiej ulicy.
Do piątku, gdy al-Baradei wrócił do kraju, najważniejszą opozycją byli umiarkowani islamiści z Bractwa Muzułmańskiego (IM). Samodzielne utworzenie rządu przez nich jest jednak mało prawdopodobne, ponieważ IM obawiają się Izrael i USA. Dziś bracia – wespół z marksistami i liberałami – są skupieni wokół al-Baradei w luźnym Narodowym Stowarzyszeniu na rzecz Zmian. Al-Baradei musiałby więc lawirować między poszczególnymi grupami interesów – armią i islamistami.