Dla Polski lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę - mówił w Sejmie premier Donald Tusk, który w środę przedstawił informację o działaniach rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kluby PiS i PJN skrytykowały działania rządu w tej sprawie. Debata po wystąpieniu Tuska była burzliwa - do zadawania pytań zgłosiło się aż 83 posłów.

Wygrać prawdę o katastrofie smoleńskiej, wygrać pokój polityczny w relacjach międzynarodowych, zadbać o stabilizację w kraju - to według premiera Donalda Tuska, cele jakie przyświecały rządowi po 10 kwietnia. Jego zdaniem, tragedia smoleńska wykorzystywana jest przez część opozycji do politycznej rozgrywki.

Podczas swojego wystąpienia Tusk podkreślał, że nie wszyscy w kraju byli zainteresowani pełną prawdą o katastrofie; zapewniał że najważniejsze dla rządu jest dokumentowanie prawdy w tej sprawie. Szef rządu ocenił też, że polska dokumentacja dotycząca katastrofy smoleńskiej - w porównaniu z wersją raportu zaprezentowaną przez MAK - pokazuje "pełniejszą prawdę".

Premier wyraził też nadzieję, że do końca lutego poznamy wyniki prac polskiej komisji badającej okoliczności i przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Tusk oświadczył, że rząd "chce wygrać prawdę o Smoleńsku", "wygrać pokój polityczny w relacjach międzynarodowych" oraz "elementarną stabilizację polityczną wewnątrz kraju". "Żadne z tych zadań nie straciło na aktualności" - zapewnił. Jak ocenił, rząd miał obowiązek "dbania o to, aby w Polsce nie doszło do wstrząsu naszej demokracji, aby państwo polskie przetrwało ten krytyczny i najtrudniejszy moment, bez zbędnego szwanku".

"Od pierwszych chwil po katastrofie smoleńskiej polski rząd musiał w trybie natychmiastowym podejmować decyzje, które dawały możliwość wygrania prawdy o katastrofie - podkreślił premier. Jak dodał, od pierwszych godzin rzeczą kluczową było zastosowanie takich procedur i metod działania, które pozwolą natychmiast przystąpić do kompletowania informacji, dokumentacji, dowodów, poszlak tak, aby osiągnięcie maksimum wiedzy na temat okoliczności i przyczyn katastrofy.

Według premiera niektórzy marzyli jednak "o takim rezultacie, że katastrofa smoleńska wciąż trwa"

Zdaniem premiera, już od pierwszych godzin po katastrofie smoleńskiej potęgowało się wrażenie, iż "nie wszyscy byli zainteresowani pełną prawdą" o tym, co stało się 10 kwietnia. "Już od pierwszych godzin po katastrofie potęgowało się - nie tylko moje - wrażenie, że istnieją inne poglądy, inne interesy polityczne, niż te, które my określiliśmy jako priorytetowe. Nie wszyscy byli zainteresowani pełną prawdą o katastrofie i dalece nie wszyscy byli zainteresowani tym, aby katastrofa smoleńska nie przerodziła się także w katastrofę w relacjach pomiędzy Polską, a jej sąsiadami, w tym z Federacją Rosyjską" - mówił szef rządu.

Jak podkreślił, dla Polski "lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę". W ocenie premiera "ci wszyscy, którzy od 10 kwietnia do dzisiaj stabilizują państwo polskie, mają prawo do gorzkiej, ale jednak satysfakcji". Zaznaczył, że "przygniatająca większość Polaków oczekiwała od władz państwa skutecznego dbania o państwo - "mimo bardzo krytycznych okoliczności".

Według premiera niektórzy marzyli jednak "o takim rezultacie, że katastrofa smoleńska wciąż trwa". Liczyli - mówił - że stanie się ona kluczem do "radykalnej zmiany politycznej". "Tu rozbieżność interesów była bardzo dramatyczna, bo w naszej ocenie trzeba było zrobić wszystko, by ta katastrofa nie miała więcej negatywnych skutków" - mówił Tusk.

Premier zapewnił, że "numerem jeden" dla rządu było maksymalnie zabezpieczyć skuteczność swego działania - w celu udokumentowania całej prawdy o katastrofie smoleńskiej. "Wiedzieliśmy dobrze, dziś wiemy równie dobrze co wtedy, że partner, z jakim przyjdzie nam współpracować w wyjaśnianiu okoliczności i przyczyny katastrofy, jest ciągle tym samym partnerem, jakiego znamy z historii. I mówię o tym ani w złym, ani w dobrym tego słowa znaczeniu" - powiedział Tusk.

"Mówię o tym, że tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że do zastosowania są jakieś nadzwyczajne procedury"

"Mówię o tym, że tylko ktoś naiwny mógłby sądzić, że do zastosowania są jakieś nadzwyczajne procedury, zgodnie z którymi Rosja stawiana przez niektórych polityków w roli sprawcy, w roli wręcz zamachowca, równocześnie wysłucha wszystkich sugestii, oczekiwań i żądań tych polityków, którzy w tym samym czasie formułują tego typu oskarżenia" - mówił premier.

Tusk ocenił, że "skompletowanie materiałów przez polskich ekspertów, urzędników, funkcjonariuszy, którzy od pierwszych godzin uczestniczyli w wygrywaniu prawdy o Smoleńsku, przyniosło efekty, które umożliwiają dziś polskiej komisji skompletować raport, być może niewygodny, ale prezentujący tę bogatą, skomplikowaną, dramatyczną prawdę o przyczynach i okolicznościach katastrofy".

"Dziś, kiedy wysłuchuję niektórych polityków opozycji, zastanawiam się, czy naprawdę wierzą w to, co mówią, że alternatywnym dla działania, jakie podjęliśmy, mogło być działanie polegające na tym, że któryś z polskich polityków mówi: jesteście winni śmierci naszego prezydenta, zorganizowaliście zamach, w związku z tym łaskawie zgódźcie się na to, że my przejmiemy wszystkie elementy dochodzenia nad tą sprawą po to, by udowodnić, że jesteście zamachowcami" - mówił Tusk.

"Czy naprawdę ci, którzy formułują te absurdalne tezy wierzą w to, że to była alternatywna bezpieczna z punktu widzenia tych dwóch celów - dojścia do prawy i zachowania silnej pozycji dla Polski, czy to była rzeczywista alternatywa? Czy naprawdę nieustanne podważanie tego, co robi polski rząd, przez niektórych polityków opozycji ma na celu zbliżenie nas do pełnej prawdy do katastrofy smoleńskiej, czy dopadnięcie przeciwnika politycznego?" - pytał szef rządu.

W jego ocenie, "tego typu działania nie są związane z wewnętrzną potrzebą wyjaśniania prawdy o katastrofie, tylko są próbą wykorzystania tego, co stało się 10 kwietnia, do politycznej rozgrywki z rządem tutaj, w kraju".

Premier zapewniał kilkakrotnie, że rząd zadbał, by prawda ws. katastrofy smoleńskiej była kompletna

Według Tuska, zgromadzona i opracowana przez stronę polską dokumentacja dotycząca katastrofy smoleńskiej, w porównaniu z wersją raportu zaprezentowaną przez Rosjan, "pokazuje bogatszą i pełniejszą prawdę o okolicznościach i przyczynach" katastrofy. Jak dodał, polskiej stronie udało się, dzięki "zastosowaniu tych, a nie innych procedur", skompletować dokumentację, która pozwala przedstawić możliwie kompletny obraz przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej.

Premier zapewniał kilkakrotnie, że rząd zadbał, by prawda ws. katastrofy smoleńskiej była kompletna. "Nam nie wystarczy część prawdy" - podkreślił. Jak dodał, rząd miał świadomość, że prawda o katastrofie musi być niewygodna i dla Rosjan, i dla Polski. "Wszystkie działania, jakie podejmowaliśmy, w tym zastosowanie tych, a nie innych narzędzi umocowanych w przepisach międzynarodowych, służyły temu, aby skompletować prawdę, chociaż mieliśmy świadomość, że taka prawda musi być niewygodna i dla Rosjan, i dla Polski, także dla tych w Polsce, którzy dzisiaj najgłośniej krzyczą i najbardziej cechują politycznie całą tę sprawę" - powiedział Tusk.

Premier wyraził nadzieję, że efekt końcowy polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy poznamy z końcem lutego. "Nie będzie dla nikogo wygodnej prawdy. Będzie taka prawda, jaką udokumentują prace naszej komisji" - zapewnił szef rządu.

Zdaniem Tuska, strategia, jaką przyjął nasz rząd - w tym zastosowanie konwencji chicagowskiej - dała "szczególnie w pierwszych tygodniach możliwość pełnego lub prawie pełnego dostępu do wszystkich materiałów, które nas interesowały".

"To dzięki temu była możliwa szybka reakcja, pokazująca, że nasze uwagi do rosyjskiej wersji raportu mają uzasadnienie w dokumentach. Czy uzyskaliśmy maksimum? Na pewno dużo większą satysfakcję miałbym i ja, i wszyscy pracujący przy tej sprawie, gdyby ustalenia, jakie wypływają z dokumentacji były także ustaleniami uznawanymi przez stronę rosyjską. Czy mamy na to wpływ? Tak, ograniczony, ale mamy. Czyli zgromadzenie i zaprezentowanie kompletnej wersji tego, co się zdarzyło feralnego 10 kwietnia. I zrobimy to" - powiedział premier.

"Czy na pewno katastrofa smoleńska, na życzenie niektórych polskich polityków, miała być też wstępem do zimnej wojny z Rosją"

"Od nas, od polskiego rządu macie prawo oczekiwać, jestem przekonany, że tym oczekiwaniom sprostaliśmy, aby Polska spokojnie i stanowczo..." - mówił dalej Tusk - w tym momencie przerwały mu okrzyki z galerii sejmowej: "Hańba!", "Skandal", "To nie jest polski rząd".

"To jest kolejna ilustracja tego, jak trudne okoliczności towarzyszą pracy polskiego rządu, kiedy chce doprowadzić do pełnego wyjaśnienia okoliczności katastrofy" - skomentował premier.

"Czy na pewno katastrofa smoleńska, na życzenie niektórych polskich polityków, miała być też wstępem do zimnej wojny z Rosją, czy na pewno miało tak być. Mam odwagę odpowiedzieć jednoznacznie - nie" - powiedział premier. Szef rządu zaznaczył, że "wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej nie może być pretekstem do politycznej awantury tych, którzy wokół katastrofy smoleńskiej głównie awanturą się zajmują".

"Prawdy o katastrofie smoleńskiej skutecznie nie oświetlą pochodnie maszerujących po Krakowskim Przedmieściu, a do prawdy o Smoleńsku przybliżają nas wysiłki dziesiątek polskich przedstawicieli" - powiedział szef rządu.



Burzliwa debata

Debata po wystąpieniu Tuska ibyła burzliwa; po tym jak Tusk skończył mówić, salę obrad opuścił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Powrócił po pewnym czasie, by skrytykować słowa przedstawicieli rządu, a zarazem zadeklarować, że chce pomoc polskim władzom "wyjść z pułapki", na którą jego zdaniem złożyły się liczne błędy - począwszy od wyboru podstaw prawnych wyjaśniania katastrofy.

Szef klubu PO Tomasz Tomczykiewicz zarzucił PiS i PJN, że rywalizują o zawłaszczenie i wykorzystanie do celów politycznych katastrofy smoleńskiej, która jest "tragedią wszystkich Polaków". "Kiedy zaczniecie pomagać w wyjaśnieniu prawdy o katastrofie?" - pytał polityków PiS.

Jak ocenił, nie powinniśmy ulegać "zbiorowej histerii", której szczególnie - według niego - poddają się PiS i PJN. "Ostatnie miesiące w wykonaniu PiS to wycieczki do Stanów Zjednoczonych, ośmieszanie Polski na arenie międzynarodowej, mówienie o kondominium, czy pomysł powołania komisji śledczej ds. katastrofy smoleńskiej, podczas gdy śledztwo prowadzi prokuratura" - dodał Tomczykiewicz. Zarzucił też politykom PiS, że są "fałszywymi obrońcami honoru Wojska Polskiego".

Występujący po nim Jarosław Kaczyński uznał, że bywało, iż Polska traciła wolność, ale nie traciliśmy godności. "Pod kierownictwem premiera Donalda Tuska idzie ku temu, że stracimy godność, a wolność też będzie zagrożona" - powiedział. Uznał zarazem, że w polityce nie jest tak, iż jeśli ktoś jest zdecydowany i twardy, to na tym przegrywa. "Żadne wojny nam tutaj nie grożą. Rosjanie są dzisiaj słabnącym państwem, które musi się liczyć także z opinią międzynarodową" - uważa lider PiS.

Każdy naród ma swój honor i godność i nikt go Polakom nie może odebrać - powiedział występujący w imieniu PSL wicepremier Waldemar Pawlak. "Polscy politycy powinni się zastanowić, co zrobić, by tragedia z 10 kwietnia przeistoczyła się w coś pozytywnego" - apelował z nim szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.

Elżbieta Jakubiak (PJN) wzywała premiera, żeby bronił polskiego interesu z taką samą siłą, jak ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. "Wtedy też przyniosę panu róże. Tylko żeby to było w imieniu państwa" - mówiła zarzucając rządowi, że po katastrofie smoleńskiej nie tylko nie przywrócił przekonania o wiarygodności naszego państwa, ale zaserwował Polakom "gorzką pigułkę bezradności tego państwa". Tusk protestował po tym wystąpieniu. "Opozycja zamieniła wyjaśnianie katastrofy smoleńskiej w gonitwę za premierem" - mówił.

W opinii szefa klubu SLD Stanisława Wziątka, w sprawie wyjaśnienia okoliczności katastrofy smoleńskiej Polska nie wykorzystała wszystkich możliwości, jakie daje 13. załącznik konwencji chicagowskiej. "Rosja dała nam bolesną lekcję w tej sprawie" - ocenił i dodał, że "nie jest sprawnym państwo, w którym co chwilę dochodzi do katastrofy".

83 posłów chciało zadać pytania

Po debacie do zadania pytań premierowi i ministrowi zapisało się 83 posłów. Beata Kempa (PiS) pytała premiera, czy wie "na jakiej jest ścieżce i na jakim kursie", a także "kto go naprowadza i z jakiej wieży".

Pierwszą część debaty zakończyły przemówienia posłów niezrzeszonych. Andrzej Celiński podkreślał, że nie ma przesłanek, by podważać fachowość i lojalność polskich ekspertów badających katastrofę smoleńską. Natomiast - jego zdaniem - "jest pytanie, czy w tej debacie opozycja prawicowa podważa" te walory.

Celiński sprzeciwiał się też postulatom, by umiędzynarodowić śledztwo ws. katastrofy. "W latach 70. i 80. chcieliśmy umiędzynarodowić polski wielki konflikt, bo nie mieliśmy wolności. Co znaczy dzisiaj postulat, by umiędzynarodowić tę procedurę, zanim jeszcze rząd nie skończył swojej pracy, zanim nie ma jeszcze możliwości merytorycznego, pełnego ustosunkowania się? To jest zaprzaństwo" - mówił.

Podkreślił też, że "społeczeństwa i narody dojrzałe" konsolidują się w trudnych sytuacjach. "Zwłaszcza opozycja powinna wiedzieć, że nie zawsze i nie we wszystkim warto być opozycją" - apelował Celiński.

Z kolei Ludwik Dorn (niezrz.) ocenił, że akceptacja raportu MAK przez rosyjskiego premiera Władimira Putina, który stoi także na czele rosyjskiej komisji badającej katastrofę, służy politycznemu celowi. "Ten cel polityczny to degradacja pozycji Polski w stosunkach z Federacją Rosyjską, ale także w ogóle w wymiarze międzynarodowym" - powiedział Dorn.

Zdaniem Dorna w takiej sytuacji z wypowiedzi premiera wynika, że jego wrogami są "niektórzy politycy PiS-u, opozycja". "W takiej sytuacji, kiedy mamy do czynienia z aktem degradowania Polski (...), premier mówi: +nieprzyjacielem w tej sprawie jest polska opozycja+. Zaskoczył mnie pan" - mówił Dorn do szefa rządu.

Jego zdaniem premier w swoim przemówieniu przyjął, że jedną z przyczyn katastrofy był "nacisk na pilotów i ich obawa przed negatywną reakcją głównego pasażera". "Pan to stwierdzenie rosyjskie zaakceptował, choć pański rząd zgłaszał protesty" - zaznaczył Dorn.

Listę posłów, którzy zgłosili się do pytań, zdominowali politycy Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Zieliński (PiS) pytał Tuska, dlaczego ukrywane były dowody dotyczące katastrofy smoleńskiej (odnosił się do nagrań z rosyjskiej wieży kontroli lotów). Beata Kempa (PiS) zarzuciła Tuskowi, że jest w stanie "permanentnej wojny" z opozycją, a jeśli chodzi o wyjaśnianie przyczyn katastrofy, "właściwie ogłosił kapitulację". Pytała też premiera "czy wie, na jakiej jest ścieżce i na jakim kursie". "Czy pan wie, kto pana naprowadza i z jakiej wieży?" - pytała Kempa.

Beata Mazurek (PiS) pytała szefa rządu, czy wystąpi na drogę sądową przeciwko Tatianie Anodinie w związku z jej wypowiedziami ujawniającymi szczegóły z sekcji zwłok generała Błasika i czy interweniował w tej sprawie na drodze dyplomatycznej. Maria Zuba (PiS) chciała wiedzieć, dlaczego żaden z podległych premierowi urzędników nie poniósł politycznej odpowiedzialności za błędy popełnione podczas organizacji wizyty prezydenta 10 kwietnia, dlaczego nie zostali zdymisjonowani ministrowie Tomasz Arabski, Radosław Sikorski i Jerzy Miller.

Dwóch z posłów Platformy zrezygnowało z zadawania pytań w proteście przeciwko "żenującemu" prowadzeniu debaty przez PiS.