Demaskatorski portal Wikileaks miał ważny wkład w tunezyjską rewolucję, ponieważ opublikował dyplomatyczne depesze ambasadora USA w Tunisie, ujawniające korupcję na szczytach władzy w Tunisie - twierdzi portal "The First Post".

"Dzięki przeciekom Wikileaks korupcja w prezydenckim pałacu w Carthage i w rodzinie prezydenta Ben Alego stała się ogólnodostępną wiedzą i zachęciła do protestów młodych, rozczarowanych Tunezyjczyków wymieniających się wiadomościami za pośrednictwem Twittera i Facebooka" - zauważył portal należący do magazynu "The Week".

Powołuje się on na opublikowaną ostatnio przez "New York Times" i inne gazety depeszę ambasadora USA w Tunisie Roberta F. Godeca z 17 lipca 2009 roku, opatrzoną nagłówkiem: "Niespokojna Tunezja: Co mamy robić?".

"Tunezja jest państwem policyjnym, w którym zakres wolności słowa i stowarzyszania się jest ograniczony, a poszanowanie praw człowieka jest dużym problemem (...) Prezydent Ben Ali i jego reżim wyobcował się społecznie. Nie przyjmuje ani rad, ani krytyki zarówno od swoich obywateli, jak i z zagranicy" - napisał Godec.

10 dni później w innej depeszy ambasador dzieli się swymi refleksjami o wystawnym stylu życia prezydenckiego zięcia, bogatego biznesmana nazwiskiem Mohammad Sakher El Materi.

Rezydencja Materiego z prywatną plażą w ekskluzywnym morskim uzdrowisku Hammamet, pełnym cztero- i pięciogwiazdkowych hoteli udekorowana była rzymskimi kolumnami i freskami. Podawano tam duże ilości wyszukanego jedzenia, łącznie z lodami i mrożonymi jogurtami sprowadzonymi z francuskiej Riwiery.

W charakterze domowego zwierzaka Materi trzymał w klatce tygrysa, karmionego czterema kurczakami dziennie. Tygrys skojarzył się ambasadorowi z lwem Uday'a Husseina w Bagdadzie.

Materi powiedział ambasadorowi, iż oczekuje "szybkiego rozwiązania problemu" amerykańskiej szkoły w Tunisie, której zamknięcia domagała się teściowa Materiego Leila Trabelsi po to, by na gruncie będącym jej własnością wybudować nową.

Trabelsi - była fryzjerka - jest obiektem powszechnej niechęci i kpin Tunezyjczyków - przypomina "The First Post".

7 grudnia ubiegłego roku władze Tunezji zablokowały dostęp do bejruckiego dziennika "al-Akhbar", ponieważ opublikował depesze Godeca. "W erze Facebooka i Twittera taki zabieg mija się z celem" - zauważa portal.

Za pełen ironii fakt uznaje "The First Post" to, iż Wikileaks - wróg publiczny USA nr. 1 - z pewnością przyczynił się do obalenia rządów prezydenta Ben Alego, które administracja Baracka Obamy sama chciała odsunąć.

"Nikt nie sugeruje, że Wikileaks i jego założyciel Julian Assange mają wyłączną zasługę w obaleniu skorumpowanego, tunezyjskiego reżimu, ale wkład demaskatorskiego portalu mógłby, co najmniej, skłonić do refleksji amerykański departament sprawiedliwości zdecydowany ścigać Assange'a uznanego w USA za szpiega" - skomentował "The First Post".