Władze Czeskiego Cieszyna wystąpiły z apelem do premiera Czech Petra Neczasa o zakaz sprzedaży dopalaczy. Sklepy z syntetycznymi substancjami odurzającymi pojawiły się na polsko-czeskim pograniczu, gdy zakaz dopalaczy wprowadziła Polska.

Cieszyński ratusz zwrócił się do szefa czeskiego rządu o szybką interwencję, powołując się przy tym na przykład Polski, gdzie zakaz wprowadzono w zeszłym roku; wkrótce po tym sklepy z dopalaczami zaczęły funkcjonować w Czechach i jest ich coraz więcej.

"Tylko w grudniu pojawiły się cztery takie sklepy, a ich właściciele proponują zainteresowanym otwieranie dalszych oddziałów" - powiedział wiceburmistrz Czeskiego Cieszyna Stanislav Folwarczny.

"Sklepy legalnie oferujące narkotyki to poważny problem"

Neczas obiecał, że zajmie się problemem. Jego zdaniem sklepy legalnie oferujące narkotyki to poważny problem.

"Premier nakaże opracowanie dokładnej analizy sytuacji i zbadanie rozwiązań, które sprawdziły się po polskiej stronie. Po tym będzie gotowy rozmawiać z ministrem spraw wewnętrznych o ewentualnych działaniach" - poinformował rzecznik rządu Jan Osuch.

Sklepy, oferujące dopalacze, oprócz Czeskiego Cieszyna działają też w Ostrawie. W ofercie jednego z nich specjaliści znaleźli m.in. mefedron, w Czechach wciąż legalny, a w Polsce oraz większości krajów UE - zakazany.

Inne sprzedawane substancje bada obecnie policja. Na razie nie informuje, czy znaleziono wśród nich narkotyki.

W Czechach posiadanie niewielkiej ilości narkotyków - heroiny, kokainy, metamfetaminy, marihuany, ecstasy i LSD - choć wciąż jest zabronione, faktycznie przestało być ścigane przez prawo. Przepisy jednak w żaden sposób nie odnoszą się do dopalaczy.