Od 1 stycznia Białoruś zostanie bez rosyjskiej ropy. Informacja pojawiła się w chwili, gdy UE rozważa, jak ukarać reżim Aleksandra Łukaszenki za sfałszowanie 19 grudnia wyborów prezydenckich i spacyfikowanie opozycji.
Wstrzymanie dostaw rosyjskiej ropy i naciski Zachodu oznaczają, że po raz pierwszy od lat Mińsk znalazł się równocześnie pod presją UE i Moskwy.
Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton spotkała się wczoraj w Brukseli z szefem dyplomacji Białorusi Siarhiejem Martynauem, zapowiadając, że 31 stycznia UE podejmie decyzję o „adekwatnych środkach” w odpowiedzi na powyborcze represje na Białorusi. O twarde stanowisko wobec reżimu na Białorusi: sankcje dyplomatyczne i gospodarcze oraz obniżenie szczebla kontaktów z władzą, apelowała w Brukseli białoruska opozycja.
Również wczoraj o powrocie do izolacji mówiła Angela Merkel. – Niestety trzeba znów rozmawiać o wznowieniu sankcji, które właściwie już porzuciliśmy – powiedziała na wspólnej konferencji prasowej z premierem Włoch Silviem Berlusconim. Berlusconi uchodzi za największego zwolennika utrzymania współpracy z Mińskiem.
Nieoczekiwanie swoje stanowisko wobec Mińska zaczął łagodzić komisarz ds. rozszerzenia Stefan Fuele. – Proszę tego nie rozumieć jako chęci rozmycia naszej reakcji, ale nie chcemy zaszkodzić białoruskiemu społeczeństwu – mówił wczoraj w Parlamencie Europejskim. Podobnie przedstawiciel Zielonych w PE, Niemiec Werner Schulz. – Z moich doświadczeń z NRD wynika, że jak się zapędzi dyktatora w róg, to robi się jeszcze brutalniejszy – mówił.
Władze Białorusi usiłują przekonać Zachód do stonowanej reakcji na represje. Stąd wizyta Martynaua w Brukseli i list, który wcześniej Łukaszenka wysłał do prezydent Litwy Dalii Grybauskaite. Poza Litwą Białoruś może liczyć na wsparcie sceptycznych wobec ostrych retorsji Włoch, Łotwy i Finlandii.
Po drugiej stronie barykady są m.in. Polska, Czechy, Niemcy i Szwecja, które żądają ostrej reakcji na represje. Chodzi o przywrócenie sankcji wizowych wobec wszystkich, którzy mieli cokolwiek wspólnego z fałszowaniem wyborów i represjami: funkcjonariuszy milicji, MSW, wojska, dyrektorów państwowych firm i członków ich rodzin. Celem jest uderzenie w nomenklaturę, by zachęcić ją do mniejszej lojalności wobec władz.
Jeszcze niedawno Łukaszenka czuł się pewnie. Dziesięć dni przed wyborami pojednał się z Rosją, uzgadniając m.in. zniesienie ceł eksportowych na rosyjską ropę, które – wprowadzone na początku 2010 r. – niemal doprowadziły do bankructwa obie miejscowe rafinerie.
Teraz jednak okazało się, że układ z Moskwą, który miał przynieść Białorusi 4 mld dol. dotacji rocznie, nie jest pewny.
Po pierwsze rosyjskie koncerny naftowe domagają się podwyższenia stawek za ropę dla Białorusi o 45 dolarów na baryłce, co w praktyce zniwelowałoby pozytywny efekt zniesienia ceł.
Dodatkowo Gazprom nie zgodził się na obniżkę cen gazu. W rezultacie Mińskowi zaczęło ponownie zależeć na kontaktach z Europą.