Chociaż duże i znane systemy rozliczeń finansowych Mastercard i Visa odmówiły przekazywania darowizn na rzecz demaskatorskiego portalu Wikileaks, niewielka firma z siedzibą na południu Szwecji oświadczyła w czwartek, że nadal będzie je przekazywać.

Wielkie firmy zaprzestały obsługi finansowych przekazów dla Wikileaks, kiedy ujawnienie przez portal depesz amerykańskiej dyplomacji zakłopotało i rozgniewało Waszyngton.

Brytyjsko-szwedzka firma Flattr, obsługująca internetowy system przekazywania wpłat społecznościowych, pozostała jednym z nielicznych okienek kasowych dla osób, które chcą finansować funkcjonowanie Wikileaks.

"Nigdy nie przestaniemy tego robić, jak długo operacje Wikileaks będą legalne" - oświadczył Leif Hogberg, współwłaściciel i twórca Flattra, obsługującego społecznościowe mikrowpłaty.

"Ponieważ jesteśmy firmą brytyjską i mamy szwedzki oddział, dotyczy nas prawo brytyjskie i szwedzkie, a Wikileaks nie jest obecnie nielegalna w Wielkiej Brytanii i Szwecji" - wyjaśnił.

Hogberg powiedział, że zauważył, że niektóre firmy w rzeczywistości nie chcą obecnie współpracować z Flattrem, ale nie wymienił ich nazw.

Nie ujawnił też, ile pieniędzy przekazała jego firma dla Wikileaks w ciągu miesięcy od zarejestrowania jej w systemie jako odbiorcy datków, przekazywanych poprzez kliknięcia. Flattr ma na świecie około 50 tysięcy darczyńców.

Współzałożycielem Flattra jest Peter Sunde, jeden z założycieli i były rzecznik prasowy głośnego serwisu internetowej wymiany plików The Pirate Bay (Zatoka Piratów), gdzie internauci znajdowali muzykę czy filmy i ściągali je za darmo.

System wpłat poprzez Flattr polega na tym, że zarejestrowani w systemie internauci mogą wspierać twórców - muzyków, blogerów, kogokolwiek, kto coś tworzy, czegoś dostarcza - poprzez klikanie w specjalne ikonki. Nie ma stałej opłaty za kliknięcie; internauci wpłacają miesięczny abonament, po czym mogą klikać na rzecz wybranych przez siebie odbiorców.