Tak agresywnej, zacofanej i mało postępowej Platformy Obywatelskiej dawno już nie widziałem - tak szef SLD Grzegorz Napieralski skomentował przyjęcie w piątek ustawy, która określa, że nie mniej niż 35 proc. kobiet i minimum 35 proc. mężczyzn musi znaleźć się na liście wyborczej danej partii.

Jak podkreślił w rozmowie z dziennikarzami Napieralski, niewprowadzenie do ustawy zapisu nakładającego na partie polityczne obowiązku umieszczania na listach wyborczych nie mniej niż 50 proc. kobiet jest "wielkim niebezpieczeństwem" i "zabetonowaniem sceny politycznej".

"50 na 50 jest to przełamanie pierwszej bardzo ważnej bariery w naszej świadomości. (...) 35 proc. do 65 proc. to tylko kwoty. Można powiedzieć, że to dobry kierunek, ale niosący ze sobą wielkie niebezpieczeństwo, które będzie dotyczyło tego, że zabetonujemy polską scenę polityczną" - podkreślił szef SLD.

W jego ocenie, z przyjętej ustawy nie wynika wcale, że 35 proc. kobiet znajdzie się w przyszłym parlamencie. "To może być duży problem dla kobiet. (...) Wiemy dokładnie, że w Polsce jest dzisiaj dyskryminacja kobiet. Kobieta zarabia mniej, mimo iż jest na takim samym stanowisku jak mężczyzna, kobieta ma trudniej w awansie w pracy, trudniej jest jej zafunkcjonować w życiu politycznym i publicznym" - zaznaczył Napieralski.

Szef Sojuszu powiedział także, że nie może zrozumieć postępowania parlamentarzystów PO, gdyż - jak podkreślił - sam Bronisław Komorowski podczas kampanii prezydenckiej obiecywał wprowadzenie na listach wyborczych korzystnych parytetów dla kobiet.

Projekt przyjętej w piątek ustawy był obywatelską inicjatywą zgłoszoną przez Kongres Kobiet

"Pytam, co się zmieniło, dlaczego taka agresja w posłankach i posłach PO, dlaczego nie pozwolili, abyśmy mogli powiedzieć swoje argumenty" - powiedział Napieralski.

Projekt przyjętej w piątek ustawy - pierwotnie wprowadzającej parytety, czyli równy udział kobiet i mężczyzn na listach wyborczych - był obywatelską inicjatywą zgłoszoną przez Kongres Kobiet. W toku prac parlamentarnych przyjęto poprawkę zamieniającą parytet na 35-procentową kwotę.

Posłowie zdecydowali także, że w przypadku wycofania się kandydata już po zarejestrowaniu listy nie straci ona ważności, nawet jeśli 35-procentowa kwota nie zostanie zachowana. Nie przyjęto poprawek mówiących, że na trzech pierwszych miejscach musi się znaleźć co najmniej jedna kandydatka, a w pierwszej piątce - co najmniej dwie. Zmiany, które wprowadza ustawa, nie będą się odnosić do wyborów uzupełniających i przedterminowych, ponieważ zgodnie z konstytucją nie można dokonywać takich zmian podczas trwania kadencji.

Ustawa zmienia ordynację wyborczą do Sejmu, Parlamentu Europejskiego oraz rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich. Nie obejmuje wyborów do Senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, które zakładają ordynację większościową.