Dmytro Firtasz, ukraiński biznesmen i współwłaściciel spółki RosUkrEnergo (RUE), przyznał, że był zaufaną osobą Wiktora Juszczenki oraz był związany z Siemionem Mogilewiczem, uważanym za jedną z czołowych postaci rosyjskiej mafii - ujawniło Wikileaks.

O swoich relacjach z Juszczenką, który był szefem państwa ukraińskiego od stycznia 2005 do lutego 2010 roku, oraz z Mogilewiczem, Firtasz opowiedział w 2008 roku ówczesnemu ambasadorowi USA na Ukrainie Williamowi Taylorowi. Depeszę dyplomatyczną w tej sprawie, nadaną z ambasady amerykańskiej w Kijowie i opublikowaną przez portal Wikileaks, omawiają w czwartek ukraińskie media.

RUE to spółka, która pośredniczyła w ukraińsko-rosyjskim handlu gazem. Na początku 2009 roku została usunięta z tego biznesu, co było zasługą ówczesnej szefowej rządu w Kijowie Julii Tymoszenko.

"Miliarder (Firtasz), który jest zapewne jedną z najbardziej wpływowych osób na Ukrainie, wyrażał swe poparcie dla prezydenta Juszczenki oraz pogardliwy stosunek do premier Julii Tymoszenko" - czytamy w depeszy amerykańskich dyplomatów, sporządzonej po spotkaniu współwłaściciela RUE z Taylorem.

Firtasz "zaznaczył, że w ostatniej chwili nie dopuścił do koalicji między Blokiem Julii Tymoszenko a Partią Regionów (obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza) oraz że pracuje nad powołaniem koalicji zwolenników Juszczenki z Partią Regionów" - doniesiono w opublikowanej przez Wikileaks depeszy.

Współwłaściciel RUE, który sam poprosił o spotkanie z ambasadorem Taylorem, twierdził także, że "Tymoszenko współpracowała z Rosją w celu likwidacji jego firmy oraz przytoczył przykłady, które miały udowodnić jej ustępstwa polityczne na rzecz Rosji, czynione dla uzyskania poparcia Moskwy".

Ukraiński biznesmen "twardo stał na stanowisku, że budując swe imperium, nie popełnił żadnego przestępstwa"

Firtasz wytłumaczył jednocześnie amerykańskiemu dyplomacie swe związku z "cieszącym się autorytetem w kręgach kryminalnych Siemionem Mogilewiczem". Powiedział, że poparcie tego człowieka było mu potrzebne, by wejść do biznesu gazowego.

Ukraiński biznesmen "twardo stał na stanowisku, że budując swe imperium, nie popełnił żadnego przestępstwa, skarżył się też, że ludzie z zewnątrz nie rozumieją, iż po rozpadzie ZSRR na Ukrainie panowało bezprawie" - czytamy.

W komentarzu do swej depeszy amerykańscy dyplomaci uznali, iż spotkanie Firtasza z Taylorem służyło przede wszystkim poprawie wizerunku współwłaściciela RUE, który "uważa Tymoszenko za główne zagrożenie dla swego biznesu".

W ubiegły wtorek w ujawnionej przez Wikileaks korespondencji amerykańskiej dyplomacji znalazło się twierdzenie, że Mogilewicz nadzorował działalność RosUkrEnergo na zlecenie rosyjskich służb specjalnych.

Firtasz niejednokrotnie zapewniał, że jego spółka nie ma żadnych związków z kontrowersyjnym rosyjskim biznesmenem, ściganym przez FBI i Scotland Yard m.in. za wymuszenia, pranie pieniędzy i inne przestępstwa.



Wikileaks: na Ukrainie USA stawiały na "złego konia"

Ujawnione przez Wikileaks depesze amerykańskich dyplomatów pokazują, że USA starały się rozluźnić związki Ukrainy z Rosją, lecz zbyt długo "stawiały na złego konia", Wiktora Juszczenkę - pisze w czwartek w internetowym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel".

W wyborach parlamentarnych 2006 r. blok wyborczy ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki dostał mniej niż 14 proc. głosów. Już na dwa miesiące przed wyborami ambasada USA w Kijowie dowiedziała się od zaufanego współpracownika Juszczenki, że jego "organizacja partyjna leży w gruzach i będzie kuśtykać do wyborów".

Po wojnie rosyjsko-gruzińskiej administracja ówczesnego prezydenta USA George'a W. Busha "poprzez demonstracyjne poparcie próbowała dodać swemu protegowanemu w Kijowie politycznego wiatru w żagle" - pisze "Spiegel". Na początku września 2008 r. wiceprezydent USA Richard Cheney pojechał na Ukrainę. Amerykańska ambasada zachwalała w dokumencie z 23 sierpnia 2008 r. osłabionego ukraińskiego przywódcę: "Juszczenko ma sławę wizjonera i jest jedynym ukraińskim przywódcą, który okazuje mocne, niezachwiane zaangażowanie, by wprowadzić Ukrainę do NATO i Unii Europejskiej".

Według "Spiegla", gdy prezydentem USA został Barack Obama, nowa administracja w Waszyngtonie zaczęła pojmować, że "wizjoner" Juszczenko poniósł klęskę. Z depeszy datowanej na 22 maja 2009 r. wynika, że sekretarz stanu Hillary Clinton jest zaniepokojona relacjami eksperta Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, który powrócił z Kijowa. Ekspert miał wrażenie, że "rządowi (Ukrainy) brakuje politycznej woli, by rozwiązać problemy gospodarcze". Clinton uznała, że "polityczna i gospodarcza niestabilność Ukrainy jest na rękę Rosji".

"Swojego wieloletniego faworyta Juszczenkę Amerykanie spisali już wtedy na straty"

W trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie na przełomie 2009 i 2010 r. ambasador USA John Tefft powątpiewał w kandydatkę Julię Tymoszenko, jedną z liderek pomarańczowej rewolucji i premier Ukrainy. Jeden z jej byłych współpracowników, b. minister finansów Wiktor Pynzenyk miał wyznać ambasadorowi, że Tymoszenko jest "siłą destrukcyjną", "chce jedynie umocnić swą władzę" i "przegapiła okazję do reform w czasie kryzysu".

Jednocześnie im bardziej jasne stawało się zwycięstwo wyborcze uznawanego za protegowanego Rosji Wiktora Janukowycza, tym bliższe kontakty z nim nawiązywał ambasador Tefft. W trakcie jednego ze spotkań Janukowycz miał zasygnalizować, że byłby gotowy wyjść naprzeciw Amerykanom. Według depeszy do Departamentu Stanu z 29 stycznia 2010 r. "Janukowycz uznał za otwartą sprawę kontynuacji wojskowej współpracy z NATO i mówił o kooperacji w dziedzinie przemysłowo-wojskowej".

"Swojego wieloletniego faworyta Juszczenkę (...) Amerykanie spisali już wtedy na straty" - ocenia "Spiegel". W poufnym dossier dla doradcy ds. bezpieczeństwa generała Jamesa Jonesa - który wybierał się w lutym 2010 r. do Kijowa z ofertą współpracy dla nowych władz Ukrainy - ambasador USA napisał: Juszczenko "jest w znacznym stopniu zdyskredytowany (...) z powodu jego słabości jako przywódcy, ustawicznych sporów z Tymoszenko (...), niepotrzebnej wrogości wobec Rosji oraz zamiłowania do deklaracji o woli przystąpienia do NATO i UE".