Minimum 70 mln zł wydadzą główne ugrupowania na kampanię samorządową. Połowa tej kwoty przypada na PO.
Platforma pierwsza ruszyła z kampanią – rozkleiła ponad tysiąc billboardów z twarzą Donalda Tuska i głównym hasłem „Nie róbmy polityki”. Uzupełniają je jeszcze dodatkowe przesłania: „Budujmy mosty”, „Budujmy szkoły”, „Budujmy boiska”, „Budujmy Polskę”.
– W poprzedniej kampanii PO obiecała wyborcom dziesięć mostów przez Wisłę, w tym trzy w stolicy. Gdzie one są? – pyta z drwiną Jacek Sasin, szef sztabu PiS.
Ale hasła „Nie róbmy polityki” broni Michał Nowosielski, dyrektor kreatywny agencji Young & Rubicam, który współtworzy kampanię PO.
– Nie potrzebujemy kolejnych 30 tys. polityków, tylko ludzi, którzy będą budować i coś tworzyć dla lokalnych społeczności – mówi.
W podobnym duchu będą utrzymane także telewizyjne spoty PO. Ich emisja ruszy w środę. W reklamach nie występuje już Donald Tusk, ale od dynamiki kampanii, a zwłaszcza ruchów rywali zależy, czy tak pozostanie do dnia wyborów.
Nieco mniej, choć na razie nie wiadomo dokładnie ile, wyda PiS. Szef sztabu tej partii nie ujawnił też głównego hasła wyborczego.
– Nasza kampania będzie skromniejsza. Stawiamy na spotkania i dialog, a nie fajerwerki – mówi Tomasz Kamiński, rzecznik sztabu SLD. Sojusz wyłoży ok. 4 mln zł.
W spotach telewizyjnych pojawi się dziesięciu najpopularniejszych samorządowców Sojuszu wspartych przez liderów, a wszystko pod hasłem: „Człowiek, dom, praca”.
Nieco wyższy budżet – 5 mln zł – zaplanowali ludowcy.
– Zamierzamy korzystać przede wszystkim z bezpłatnego czasu w mediach publicznych. Decyzja, czy wyemitujemy też płatne reklamy, wciąż jest przed nami – mówi Eugeniusz Grzeszczak, szef sztabu PSL.
Górna granica wydatków jest ściśle określona przepisami. Na przykład wydatki kandydata na radnego w radzie gminy do 20 tys. nie mogą przekroczyć 750 zł, a do rady powiatu – 2 tys. zł.