Kryzys przychodzi do nas z opóźnieniem, ale jego skutki będą tak dramatyczne jak na Węgrzech, twierdzi na łamach "Polski The Times" Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK.

- "Wydaje mi się, że my absolutnie idziemy w stronę scenariusza argentyńskiego, a już na pewno węgierskiego. Sądzę, że co najgorsze w naszej gospodarce, jest jeszcze przed nami. Kryzys przychodzi do nas z opóźnieniem, ale jego skutki będą nie mniej dramatyczne niż na Węgrzech czy w Grecji", mówi Szewczak.

Przypomina on, że Argentyna zbankrutowała dziesięć lat temu, mając zaledwie 100 mld dol. długu. My mamy obecnie 260 mld dol. zadłużenia zagranicznego. "Jeżeli chodzi o skalę deficytu sektora finansów publicznych, to tak naprawdę nie wiemy, jaki jest prawdziwy dramat tego sektora", ubolewa rozmówca gazety, według którego deficyt jest w granicach 10 proc. PKB.

W wywiadzie dla "Polski The Times", Szewczak zastanawia się też po co w Sejmie powstaje komisja konstytucyjna. - "Podejrzewam, mówi, że początkowo będzie się zajmować błahostkami typu zmniejszenie parlamentu czy jednomandatowe okręgi wyborcze.

Później jednak może zmienić temat. Gdyby sytuacja gospodarcza stała się naprawdę poważa, mogłaby się zająć kwestią progów ostrożnościowych zapisanych w konstytucji. (...) Doradca premiera Jan Krzysztof Bielecki w jednym z wywiadów już powiedział, że nad tymi progami należy się zastanowić, bo są nieżyciowe - trochę na zasadzie: stłucz pan termometr, nie będziesz mieć gorączki".