Niemcy nie zmieniają swojego stanowiska przed rozpoczynającym się dziś dwudniowym szczytem UE w Brukseli.
Berlin – dysponujący jednoznacznym poparciem Paryża – chce, by „27” rozpoczęła pracę nad takimi zmianami w unijnych traktatach, które przygotują Unię na powtórkę greckiego kryzysu zadłużeniowego. „Kiedyś była mistrzynią skutecznej zakulisowej gry dyplomatycznej. Dziś idzie na konfrontację z resztą Europy, co nic dobrego Niemcom nie przyniesie” – napisał wczoraj największy dziennik gospodarczy za Odrą „Handelsblatt”.
– Potrzebujemy nowego mocnego mechanizmu walki z kryzysem, który będzie prawnie niepodważalny – mówiła wczoraj w Bundestagu niemiecka kanclerz. Dodała, że stworzenie takiego mechanizmu nie uda się bez otwarcia Lizbony.
Zdaniem Angeli Merkel podczas szczytu przywódcy 27 państw UE powinni powierzyć przewodniczącemu Rady Europejskiej Hermanowi Van Rompuyowi „precyzyjne zadanie przygotowania propozycji zmian traktatowych do marca 2011 roku”. Taki scenariusz pozwoliłby połączyć ratyfikację zmian z koniecznością zmiany traktatów przy okazji akcesji Chorwacji.
Zdaniem Merkel czas nagli, bo nowe regulacje powinny wejść w życie do lata 2013 roku, kiedy wygaśnie stworzony wiosną ad hoc wart 750 mld euro mechanizm stabilizacyjny dla państw strefy euro dotkniętych kryzysem zadłużenia. Niemcy chcą, by do tej pory Unia wpisała do traktatów możliwość kontrolowanego bankructwa członka strefy euro oraz ostateczną sankcję dla dłużników uparcie łamiących kryteria z Maastricht w postaci czasowego zawieszenia prawa głosu na unijnych szczytach. Te propozycje mają dla największej gospodarki Europy kluczowe znaczenie, bo powinny uchronić niemieckich podatników przed powtórką sytuacji z maja tego roku, gdy Niemcy stały się głównym sponsorem planu ratunkowego dla Grecji. Po ewentualnej zmianie traktatu reszta Europy nie musiałaby już pospiesznie ratować członka eurogrupy przed niewypłacalnością, lecz spokojnie zasiadłaby do negocjacji nad restrukturyzacją zadłużenia z prywatnymi inwestorami, przerzucając na nich część jej kosztów.
Aby uzyskać poparcie Francji, Niemcy zgodziły się nawet na wycofanie poparcia dla automatycznych sankcji dla deficytowych dłużników. Zamiast nich na dzisiejszym szczycie zostaną prawdopodobnie zatwierdzone trudniejsze do narzucenia sankcje półautomatyczne, czyli takie, na które musi się zgodzić większość państw członkowskich. Oczywiście pod warunkiem że Merkel uzyska zgodą na zmiany w traktatach. – Obie sprawy to dla nas jeden i ten sam pakiet. Nie ma jednego bez drugiego – mówiła wczoraj niemiecka kanclerz.
Berlin i Paryż nie zdołały na razie zbudować szerokiego poparcia dla ponownego otwarcia eurotraktatów. Sprzeciw wobec pomysłu zgłaszały m.in. rządy Austrii, Czech, Luksemburga i krajów skandynawskich.