Strajki przeciwko reformie emerytalnej kosztują Francję od 200 mln euro do 400 mln euro dziennie – oświadczyła Christine Lagarde, francuska minister finansów.

Lagarde powiedziała we francuskim radio, że zakłócenia te zagrażają kruchemu odrodzeniu francuskiej gospodarki – relacjonuje BBC. W środę parlament Francji powinien uchwalić podniesienie wieku emerytalnego z 60. lat do 62. roku życia.

Ale w całym kraju nadal brakuje paliwa, zaś związki zawodowe także na czwartek zapowiedziały strajk ogólnonarodowy.

Dwanaście francuskich terminali naftowych wciąż jest nieczynnych, chociaż pracownicy z dwóch instalacji zapowiadali, że w poniedziałek zakończą swój dwutygodniowy strajk. Związek niezależnych importerów paliwa poinformował, że problemy z dostawami dotyczą co trzeciej stacji benzynowej.

Francuskie władze próbowały otworzyć wielkie magazyny paliwa. Ale w poniedziałek pracownicy portu i dokerzy znowu przejęli kontrolę nad największym magazynem ropy naftowej na południu Francji, w Fos-sur-Mer. Tymczasem w pobliżu Tours, w centralnej Francji, zniesiono blokadę magazynu trwającą od tygodnia.

Według szefowej francuskiego resortu finansów braki paliwa i powszechne protesty zaczynają przynosić negatywne skutki. „Strajki są bolesne dla francuskiej gospodarki, a szczególnie szkodliwe dla pewnej grupy małych i średnich przedsiębiorstw”.

Strajk w porcie Marsylii trwa już 30 dni, a na redzie portu utkwiło prawie 70 statków. Strajk marsylskich śmieciarzy, którzy na ulicach pozostawili tysiące ton odpadów, rozszerzył się także na inne miasta. Wielkie wysypisko śmieci w Ivry-sur-Siene, w centralnej Francji, jest blokowane od trzech dni.

We wtorek dalsze protesty zapowiedzieli studenci, a związki zawodowe zwołają ogólnonarodowy strajk na 28 października i 6 listopada, jeśli prezydenta Nicolas Sarkozy nie wycofa reformy emerytalnej bądź nie zgodzi się na rokowania.