Prywatne szkoły dla dorosłych pobierają państwowe dotacje na uczniów, którzy tylko na papierze są ich słuchaczami. Ministerstwo Edukacji Narodowej nie jest w stanie poradzić sobie z tym problemem.
Setki milionów złotych rocznie traci państwo na tzw. martwych duszach. Czyli na uczniach szkół dla dorosłych, którzy figurują tylko na papierze. Sam powiat nowotarski, który wypowiedział wojnę temu procederowi, oszacował straty na 50 tys. zł miesięcznie.
Resort edukacji zdaje sobie sprawę ze skali oszustwa. Nie jest jednak w stanie oszacować, ilu fikcyjnych uczniów znajduje się na szkolnych listach. Walcząc z plagą, MEN w tym roku wprowadziło przepis obligujący uczniów szkół dla dorosłych do przynajmniej 50 proc. frekwencji i obowiązku przystąpienia do egzaminu.
Szkoły do zapisu podchodzą z przymrużeniem oka, bo korzystają na omijaniu prawa. Uczeń, który wpisze się na listę i nie pojawia się na zajęciach, przynosi dotację z budżetu. Korzystają także uczniowie, bo zaświadczenie o nauce i legitymacja gwarantują zwolnienie ze składek ZUS, ulgi na komunikację i możliwość wystąpienia o zasiłki socjalne.

Szkoły ciągle przyjmują

Zadzwoniliśmy do kilku szkół. Choć jest początek października, szukamy wolnych miejsc w klasach w semestrze jesiennym. W Szkołach Policealnych AP Edukacja pytamy o hotelarstwo.
– Oczywiście są miejsca. Nie ma czesnego. Tylko opłata za sesję egzaminacyjną i wpisowe. Ale jeżeli zapisze się pan do soboty, z wpisowego zostanie pan zwolniony – informuje sekretarka.
– Zależy mi na zaświadczeniu do ZUS.
– Jeżeli przyniesie pan wszystkie dokumenty, to wystawiamy od ręki.
– Co z frekwencją? W tygodniu pracuję, a tu zajęcia w weekend – dociekamy.
– No, lepiej, żeby miał pan 50 proc. Np. w soboty mógłby pan przychodzić – podpowiada sekretarka.

Frekwencja nie jest ważna

W Nova Centrum Edukacyjnym pytamy o informatykę. Czesne 160 zł miesięcznie. Zaświadczenie od ręki. Frekwencja? – To szkoła dla dorosłych. My na to nie zwracamy uwagi. Albo pan płaci i chodzi, albo pan płaci i nie chodzi – słyszymy.
– A jak płacę i nie chodzę, to co?
– To jest pan najprawdopodobniej niepromowany, ale rada pedagogiczna jest dopiero na koniec semestru – informuje pracownica Novy.
W krakowskiej szkole Vademecum pytamy, czy można opuszczać zajęcia, a potem tylko zdać egzamin.
– Lepiej by było, żeby się pan od czasu do czasu pojawił – informuje sekretarka.
W każdej z tych sytuacji powinniśmy usłyszeć, że po opuszczeniu połowy zajęć bez usprawiedliwienia natychmiast zostajemy skreśleni z listy i tracimy wszelkie przywileje uczniowskie – takie konsekwencje przewiduje znowelizowane przez MEN rozporządzenie, które obowiązuje od 1 września.
Nieprawidłowości w funkcjonowaniu szkół dla dorosłych wykazała już NIK w 2008 r. Wojnę z tymi szkołami rozpoczął starosta nowotarski Krzysztof Faber, który na finansowaniu 150 martwych dusz stracił w trzy miesiące 150 tys. zł. Przeprowadził kontrolę, z której wynikało, że ci sami uczniowie byli zapisani do dwóch szkół i mają lekcje w tym samym czasie. Sprawę zgłosił do prokuratury. Chce, by szkoła zwróciła poniesione przez powiat koszty.
Jak rozwiązać ten problem? Ograniczyć możliwość nauki tylko do jednej szkoły oraz uzależnić ich dofinansowanie od wyników uczniów na końcowych egzaminach – wskazują eksperci. Według szacunków w ubr. MEN przeznaczyło na dotacje dla szkół niepublicznych co najmniej 600 mln zł. W 2008 było to 854,8 mln zł.
Dotacja na każdego ucznia
Według ustawy o systemie oświaty szkoły niepubliczne o uprawnieniach szkół publicznych otrzymują z budżetu państwa na każdego ucznia dotację w wysokości nie niższej niż 50 proc. ustalonych w budżecie odpowiednio danej gminy lub powiatu wydatków bieżących ponoszonych w szkołach publicznych tego samego typu i rodzaju w przeliczeniu na jednego ucznia. Średnia wysokość subwencji to około 4,4 tys. zł. Więc każdy uczeń w szkole niepublicznej kosztuje co najmniej 2,2 tys. zł. Ta dotacja może być wyższa, np. jeżeli klasa ma charakter sportowy lub uczą się w niej uczniowie autystyczni. W roku szkolnym 20009/10 w szkołach dla dorosłych uczyło się 274,6 tys. uczniów. Największym zainteresowaniem cieszą się licea dla dorosłych i uzupełniające licea ogólnokształcące. W 2005 r. liceum ogólnokształcące rozpoczęło około 43 tys., trzy lata później te szkoły opuściło 20,9 tys. absolwentów, a więc mniej niż połowa. Nieco lepiej jest w gimnazjach dla dorosłych. Te kończy około 75 proc. rozpoczynających naukę. W 2008 r. działało 2077 szkół niepublicznych policealnych, które miały uprawnienia szkół publicznych, dysponowały w sumie 5169 klasami lekcyjnymi. A więc na jedną szkołę statystycznie przypadało 2,5 klasy.