Prof. Radosław Markowski z Instytutu Studiów Politycznych PAN i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej o sobotnim kongresie Ruchu Poparcia Palikota:

"Palikot odpowiedział na coś, co można by nazwać społecznym zamówieniem. To nie jest tak, że to jest kreacja Palikota. Jednak coś w kraju się dzieje. Dwie partie prawicowe, różnie prawicowe, nie dają odpowiedzi na pewne problemy. Pat między nimi powoduje, że wiele merytorycznych kwestii nie jest dyskutowanych. Myślę, że Palikot ma dobre wyczucie, co przynajmniej części z ludzi jest potrzebne.

Druga uwaga jest taka, że by mógł on skuteczniej realizować swoje pomysły, to powinien to pozostać ruch społeczny, a nie partia polityczna. Polacy mają taki stosunek do partii: podejrzewa się, że to coś złego, jakieś interesy partykularne. Ruch społeczny wygląda na coś czystszego. Ja, żeby była jasność, nie podzielam tego zdania. Na świecie ruchy społeczne raczej są czasami bardziej nieodpowiedzialne niż partie polityczne, ale u nas jest akurat odwrotnie.

Myślę, że nieźle Palikotowi to wyszło. Piętnaście postulatów trafia do ludzi. Nie wzniósł się na wyżyny, na przykład nie zawracał ludziom głowy jakąś makroekonomią, deficytem budżetowym, globalizacją, bo większość ludzi nie bardzo to rozumie.

Te piętnaście postulatów, trzy grupy kwestii: państwo, które jest sprawne i oczyszczone z idiotyzmów biurokratycznych, rola Kościoła - przywrócenia tego, co jest w naszej konstytucji zapisane, nie antyklerykalizm, plus różne uwagi na temat konkretnych polityk społecznych - to sprawy, z którymi wielu ludzi zgodzi się z Palikotem i warto o nich rozmawiać.

Palikot staje przed dylematem. Niewątpliwie jest to apel do wielkomiejskiego, dobrze wykształconego, świeckiego, młodego elektoratu. Teraz jest pytanie, kto z nim dalej pójdzie. Jego przywództwo w takim ruchu czy partii to jest program na 3-5 proc.

Musi w pewnym momencie odpowiedzieć sobie na pytanie, z kim chce to robić. Wielkim problemem będzie to, czy będzie potrafił z tej nijakiej narcyzowatości zejść i jakby rozdać zadania innym, czy będzie się upierał, że to zawsze będzie on, on i on. Jeśli tak, to będzie miał 3-5-procentową grupę własnych ludzi, głównie ze względu na ten radykalizm, na to jasne stawianie sprawy w kwestii Kościoła.

Trzeba zobaczyć co będzie w następnych tygodniach, miesiącach. Jest szansa na to, że zbuduje jakąś partię, która też musi bardzo szybko odpowiedzieć sobie na pytania, z kim by ewentualnie wchodziła w koalicję w przyszłym parlamencie".