W efekcie wprowadzonych oszczędności najubożsi Brytyjczycy stracą 4,3 proc. swoich dochodów, a najbogatsi tylko 0,85 proc. Rząd zapewniał, że kosztami cięć obarczy równomiernie wszystkich obywateli.
Koszty walki z deficytem budżetowym poniosą najbiedniejsi Brytyjczycy. Dochody ubogich rodzin z dziećmi spadną procentowo nawet pięciokrotnie bardziej niż najzamożniejszych. Renomowany Instytut Studiów Fiskalnych dał do ręki przeciwnikom cięć poważny argument.

Cięcia nie są równe

Choć konserwatywny premier David Cameron i minister finansów George Osborne zarzekają się, iż przedstawiony 22 czerwca nadzwyczajny oszczędnościowy budżet jest postępowy i kosztami cięć wszystkich obarcza równomiernie, opublikowany wczoraj raport czołowego brytyjskiego think tanku ekonomicznego dowodzi czegoś przeciwnego.
„Jeśli się weźmie pod uwagę wszystkie cięcia zasiłków, zmiany podatków i zasiłków ogłoszone w nadzwyczajnym budżecie, to są one jednoznacznie regresywne, gdyż procentowo ujmując, gospodarstwa domowe o najniższych dochodach zostaną dotknięte w znacznie większym stopniu niż te o wyższych dochodach” – napisali autorzy raportu.
W efekcie cięć zaplanowanych do kwietnia 2014 r. dochód 10 proc. najbiedniejszych rodzin z dziećmi zmniejszy się o 5,2 proc., podczas gdy 10 proc. najbogatszych brytyjskich rodzin zubożeje tylko o 1,1 proc. W przypadku wszystkich Brytyjczyków – bez względu na status rodzinny – najbiedniejsze 10 proc. straci 4,3 proc. swoich dochodów, a najbogatsze 10 proc. – 0,85 proc. Również w przypadku emerytów procent dochodu utracony przez najbiedniejszych będzie większy niż przez najbogatszych.
Ministerstwo finansów już zakwestionowało wyniki raportu. – Rząd nie przyjmuje analizy IFS. Jest ona selektywna, ignoruje prowzrostowe i prozatrudnieniowe efekty budżetu, takie jak pomoc w przejściu z zasiłków do pracy oraz obniżenie podatków od przedsiębiorstw – oświadczył wczoraj rzecznik resortu. Według wyliczeń ministerstwa osoby zarabiające powyżej 49 700 funtów rocznie w ciągu najbliższych dwóch lat stracą po 1600 funtów rocznie, zaś dochody najbiedniejszych zmniejszą się o 180 funtów rocznie. Rząd planuje też podnieść poziom, poniżej którego w ogóle nie płaci się podatku dochodowego.



Oręż dla opozycji

Raport IFS daje laburzystowskiej opozycji potężny argument do ręki, szczególnie że podchwyciły go wszystkie brytyjskie media, a samemu instytutowi trudno zarzucić stronniczość. IFS w ostatnich latach wielokrotnie krytykował rząd Partii Pracy za nieodpowiedzialne zwiększanie deficytu budżetowego, a jego szef Robert Chote był nawet wymieniany jako kandydat do pokierowania nowo utworzonym urzędem ds. odpowiedzialności budżetowej. O ile konserwatyści nigdy nie pozbyli się łatki partii klas wyższych, to raport w jeszcze większe zakłopotanie wprowadza ich koalicyjnego partnera – Liberalnych Demokratów, którzy zapowiadali, że będą dbać, by rząd zmniejszał nierówności społeczne.

Bolesne reformy

Konserwatywno-liberalna koalicja, która przejęła władzę w maju, w spadku po 13-letnich rządach Partii Pracy odziedziczyła potężne zadłużenie kraju. Osborne zamierza zmniejszyć deficyt budżetowy z 10,5 proc. obecnie do prawie zera w 2015 r. Środkiem do tego mają być przede wszystkim cięcia wydatków – przypada na nie trzy czwarte zaoszczędzonych pieniędzy, podczas gdy na podwyżki podatków jedna czwarta. Zamrożone zostały m.in. zasiłki na dzieci oraz pensje w sektorze publicznym, a wszystkie ministerstwa mają przygotować plany zmniejszenia swoich budżetów o 25 proc. Choć to dopiero pierwsza fala cięć, z dwóch sondaży przeprowadzonych z okazji stu dni władzy Camerona wynika, że większość Brytyjczyków widzi konieczność redukcji deficytu i popiera politykę gospodarczą rządu. Było to jednak przy założeniu, że koszty ponoszą równomiernie wszyscy – wczorajszy raport IFS może tę ocenę radykalnie zmienić.
Nie da się redukować deficytu budżetowego w taki sposób, by nikt tego nie odczuł
ANALIZA
Iain Begg
ekonomista z London School of Economics
Raport Institute for Fiscal Studies zarzucający rządowi Davida Camerona prowadzenie regresywnej polityki podatkowej będzie typową burzą w szklance wody. Oczywiście zawsze można zwalczać deficyt budżetowy, nie dotykając najbiedniejszych – można podwyższać podatki najbogatszym, ale to tylko będzie zniechęcało do pracy. Rząd mógł podjąć jeszcze bardziej radykalne środki walki z deficytem budżetowym i szukając oszczędności, pójść jeszcze dalej, tnąc ulgi. Musiał dokonać cięć, które, tak się składa, najbardziej dotkną osoby starsze i najmniej zamożne. W istocie jednak analiza omawia detale reform rządu Camerona. Sądzę, że reakcja na publikację raportu nie będzie miała większego znaczenia dla społecznego odbioru polityki gospodarczej rządu. Zresztą resort finansów już nazwał publikację selektywną, wytykając jej, że nie zostały w niej uwzględnione pozytywne efekty reform stymulujących wzrost gospodarczy.
DGP