Kochają swoje samochody czy po prostu oszczędzają? Wyniki sondażu ProfiAuto – sieci niezależnych hurtowni, sklepów i warsztatów samochodowych – pokazują, że Polacy wciąż chętnie sami zaglądają pod maskę.
Mechanicy nazywają ich rzeźbiarzami, bo nie ufają serwisom i zawsze próbują rzeźbić coś przy swoich zepsutych autach bez pomocy fachowca.
Według ankiety samodzielnie naprawić usterkę chce aż 25 proc. kierowców. W zderzeniu z 38 proc. respondentów, którzy zawsze jeżdżą do warsztatu, być może nie jest to zbyt duża grupa, ale – jak przyznają sami mechanicy – wciąż ten odsetek rzeźbiarzy ich zdumiewa.
Witold Rogowski, ekspert Prof-iAuto, zwraca uwagę, że liczba domorosłych fachowców zmniejsza się z roku na rok. W czasach syrenki i trabanta majsterkowanie było na porządku dziennym, dziś samochody stały się bardziej skomplikowane, a kierowcy są wygodniejsi. – Coraz częściej też, szczególnie w dużych miastach, nie wypada naprawiać samemu auta, bo sąsiedzi pomyślą, że właściciela nie stać na serwis – mówi Rogowski.
Z dłubaniem pod maską nie ma problemu w uboższych regionach Polski. – W Chełmie lubią wszystko sami kleić – przyznaje Stanisław Olędzki, szef serwisów Marko. Wspomina, jak klient przyniósł tłumik przecięty na pół i chciał go zespawać. Inny przydźwigał piastę koła, żeby wycisnąć z niej łożysko. Od co drugiego klienta Olędzki słyszy: „Zrób pan tak, żeby dziś jeździło, bo jutro i tak się je sprzeda”.
Majsterkowanie przy autach szybko nie zniknie, bo stare samochody długo jeszcze pojeżdżą po naszych drogach. Ze statystyk Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców wynika, że na 21,3 mln samochodów w Polsce blisko połowa ma 10 – 20 lat.