Przeprosin w mediach i wpłaty 20 tys. zł żąda Jan Kobylański, polonijny biznesmen z Urugwaju, od szefa MSZ Radosława Sikorskiego, który nazwał go "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy". Adwokat ministra uznaje te słowa za zasadne i wnosi o oddalenie pozwu.

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie zebrał się na pierwszej rozprawie. Odroczono ją do 21 grudnia, gdy mają zeznawać świadkowie Sikorskiego - b. ambasadorowie RP Ryszard Schnepf i Jarosław Gugała oraz dziennikarz Mikołaj Lizut, który opisał sprawę Kobylańskiego. W sądzie nie stawił się ani powód, ani pozwany - reprezentowali ich adwokaci.

Przedmiotem procesu o ochronę dóbr osobistych są sformułowania Sikorskiego z wywiadu-rzeki pt. "Strefa zdekomunizowana". Obecny szef MSZ nazwał szefa organizacji polonijnej w Ameryce Płd. "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy"; podkreślał, że pion śledczy IPN rozważał postawienie Kobylańskiemu zarzutu o szmalcownictwo w czasie II wojny światowej.

Kobylański domaga się w pozwie, by sąd nakazał Sikorskiemu wpłatę 20 tys. zł na rzecz Ruchu Obrony Życia im. ks. Jerzego Popiełuszki oraz opublikowanie przeprosin w "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej" i "Naszym Dzienniku".

Sikorski: będę czekał na proces i postaram się tę tezę udowodnić

"Zmuszony jestem podtrzymać słowa, które zapisałem w książce. Będę czekał na proces i postaram się tę tezę udowodnić" - mówił w 2009 r. szef MSZ na wiadomość o pozwie. Sikorski podkreślał, że Kobylańskiemu "nie spodobała się" również jego wypowiedź, iż "dopiero minister Władysław Bartoszewski miał "dość jaj", żeby go (Kobylańskiego) odwołać z funkcji konsula honorowego w Urugwaju".

"Takie słowa nie są dopuszczalne, zwłaszcza jeśli chodzi o szefa dyplomacji, którego obowiązuje szczególna kurtuazja" - mówił w czwartek w sądzie pełnomocnik powoda mec. Zbigniew Cichoń. Powiedział on, że oba określenia są pejoratywne i naruszają dobra osobiste powoda. "To nie jest pierwsza tego typu wypowiedź pozwanego; były także wobec śp. Lecha Kaczyńskiego" - mówił w sądzie adwokat (jest on senatorem wybranym z listy PiS). Dodał, że jego klient jest osobą "ze wszech miar zasłużoną" i że odznaczył go "m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski".



O oddalenie pozwu wniósł reprezentujący pozwanego mec. Łukasz Rędziniak, który uznał inkryminowane słowa za zasadne i nie naruszające dóbr powoda. "On jest oczywistym antysemitą" - powiedział. Powołał się na jego wypowiedź, że "w MSZ są sami Żydzi" i inne wystąpienia. Podkreślił, że osoba publiczna musi się liczyć z krytycznymi ocenami swej działalności.

Adwokat Sikorskiego przypomniał też wypowiedź ministra sprawiedliwości w rządzie SLD Andrzeja Kalwasa, który mówił o możliwości ekstradycji Kobylańskiego w związku z badanym wtedy przez IPN jego domniemanym wydaniem podczas II wojny światowej ukrywających się Żydów w ręce Niemców. "Sprawę tę IPN umorzył tylko z powodu przedawnienia" - podkreślił Rędziniak. "Jeśli wobec kogoś były takie zarzuty, to można go nazwać "typem spod ciemnej gwiazdy" - dodał.

Rędziniak złożył sądowi taśmę z nagraniami antysemickich wypowiedzi powoda. Mec. Cichoń powiedział, że nie będzie ich komentował do czasu zapoznania się z nimi.

Trwa proces kilkunastu dyplomatów i ludzi mediów, których oskarżył Kobylański

Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Mokotowa trwa proces kilkunastu polskich dyplomatów i ludzi mediów, których Kobylański oskarżył w prywatnym procesie karnym o zniesławienie. Chce on też, by każdy z podsądnych wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny. Pozwani przywołują na swą obronę jego słowa, np. że "jedna trzecia polskich biskupów to Żydzi"; "Żydzi zawsze będą nienawidzić Polaków", bo mają "parszywe geny". Kolejny termin tej sprawy - pod koniec sierpnia.

87-letni Kobylański to milioner, m.in. sponsor Radia Maryja, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego).

W 2004 r. Lizut w "Gazecie Wyborczej" opisał działalność Kobylańskiego. Według jednej z wersji jego życiorysu, w 1942 r. trafił na Pawiak i do obozów koncentracyjnych. Po wojnie znalazł się w Austrii, potem we Włoszech; dorobił się wielkich pieniędzy, a w 1952 r. wyjechał do Paragwaju; wiele wskazuje na to, że za pomocą siatki Odessa wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników - twierdziła "GW". Według niej, nazwiska Kobylańskiego nie ma w obozowych dokumentacjach. "GW" sugerowała, że rola Kobylańskiego w obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Łacińskiej.

W 2005 r. TVP ujawniła dokumenty, z których wynika, że w 1953 r. prokurator generalny Austrii ostrzegał przed Kobylańskim władze Paragwaju, dokąd ten początkowo wyemigrował (potem przeniósł się do Urugwaju). W tym dokumencie określono Kobylańskiego jako "niebezpiecznego agenta, prowokatora i sowieckiego szpiega" i osobę, która stanowi niebezpieczeństwo "dla wspólnych interesów Zachodu".

"GW" podkreślała, że dzięki pieniądzom Kobylańskiego o. Tadeusz Rydzyk mógł budować w Toruniu nowe studio swojej telewizji Trwam. "Atak na pana Kobylańskiego, to nie jest na pana Kobylańskiego, tylko to jest uderzenie w Radio. Może wrócimy kiedyś do tego. Ja nie chcę w tej chwili się wypowiadać. Na człowieka, który ma wielkie zasługi uderzają, kłamią na niego" - mówił wtedy o. Rydzyk na antenie swego radia.

Sam Kobylański twierdzi, że wszystkie informacje polskich mediów na jego temat są nieprawdziwe i obliczone na skompromitowanie go jako działacza polonijnego w Ameryce Płd. oraz na "odwrócenie uwagi społeczeństwa od rzeczywistej sytuacji w kraju".