Ministerstwo Spraw Zagranicznych chciało przysłużyć się turystom i uruchomiło specjalny system informatyczny, dzięki któremu podróżujący mają być w stałym kontakcie z polskim konsulem. Ale turyści dostają już podobne informacje od operatorów komórkowych.
Najpierw trzeba wejść na stronę www.e-konsulat.gov.pl, podać dane kontaktowe z telefonem, cel podróży, datę wyjazdu i powrotu. Jeśli na tym terenie w tym czasie wydarzy się coś, co zagraża naszemu bezpieczeństwu, otrzymamy drogą SMS-ową ostrzeżenie i rady, co robić dalej.
System rusza w połowie sezonu turystycznego. Działa od poniedziałku. – Pracowaliśmy nad nim pół roku i moglibyśmy uruchomić go w przyszłe wakacje, ale czemu nie zrobić tego już teraz? – mówi rzecznik MSZ Piotr Paszkowski.
System MSZ działa tylko w jedną stronę. Nie dostaniemy żadnego specjalnego numeru, pod którym możemy szukać pomocy, gdy będzie nam grozić nie np. tsunami, a indywidualne niebezpieczeństwo. Nikt też nie zweryfikuje, czy jesteśmy cali i wróciliśmy do Polski. Dane są automatycznie usuwane po dwóch dniach od zadeklarowanej daty powrotu.
– Kontaktujemy się z zarejestrowaną osobą tylko w sytuacjach kryzysowych – przyznaje Mirosław Gajewski z MSZ.
Czy nie taniej byłoby porozumieć się operatorami komórkowymi, którzy podobne usługi wykonują? Dziś w automatycznie generowanych SMS-ach po wylądowaniu w innym kraju i włączeniu telefonu klienci otrzymują oprócz danych roamingowych także kontakty do ambasady i konsulatów. Ministerstwo nie chce ujawnić, ile kosztuje ten projekt.