Na tej historii zbudowano niejeden film i serial sensacyjny. W megaprodukcji „Świadek koronny” filmowy gangster Jan „Blacha” Blachowski to faktycznie gangster „Masa”, a oskarżony o korupcję policjant Piotr Sikora to Piotr Wróbel. Teraz oczyszczony z zarzutów.
– Cierpliwie czekałem na sprawiedliwość, teraz znów chcę założyć mundur – deklaruje podinspektor Piotr Wróbel. Uniewinniający wyrok zapadł na posiedzeniu w minioną środę, 23 czerwca, w sądzie rejonowym dla Warszawy-Żoliborza. Jego uzasadnienie jest tajne, ale „DGP” udało się ustalić jego szczegóły. Wysłuchali go emerytowany dziś policjant, jego pełnomocnik i prokurator.
– Zgodnie z prawem zażądaliśmy pisemnego uzasadnienia wyroku, a decyzja, czy będziemy składać apelację, zapadnie po dokładnej analizie – mówi rzecznik prasowy olsztyńskiej prokuratury okręgowej Mieczysław Orzechowski.

„Masa” zaczął sypać

Nieoficjalnie z dwóch niezależnych źródeł dowiedzieliśmy się, że sąd uznał zeznania „Masy” za niewiarygodne. Ten znany świadek koronny przed ponad 10 laty wyznał prokuratorom, że Wróbel zażądał od niego 50 tys. dolarów łapówki. Właśnie „Masę” – jednego z pruszkowskich gangsterów -„odwrócił” Wróbel. Według powszechnie krążącej wersji policjanci w porozumieniu z prokuraturą odpuścili „Masie” udział w brutalnym, zbiorowym gwałcie. W zamian miał sypać swoich przełożonych z zarządu gangu, w tym m.in. Andrzeja Z. „Słowika”.
Po egzekucji „Pershinga” w grudniu 1999 roku w mafii pruszkowskiej rozpoczęła się brutalna walka o władzę. „Masa” wpadł w kłopoty. Zniknął. Szybko został jednak zatrzymany na drodze między Korbielowem a Bielskiem. W operacji brał udział Wróbel. – Bez jego pomocy nie byłoby możliwe zatrzymanie „Masy”. Dlatego nie wierzę, że Piotr był skorumpowany – mówi „DGP” policjant katowickiego CBŚ, który zatrzymał gangstera.
„Masa” trafił do aresztu. Nie miał wyjścia i wkrótce zgodził się przyjąć status świadka koronnego. Dzięki temu zostały mu odpuszczone dawne grzechy. I tak „Masa” zaczął życie na koszt państwa. Sypnął Pruszków. Sypnął też Wróbla. Twierdził, że to policjant był jego agentem, a nie odwrotnie.
– Nigdy nie wątpiłem, że akurat ten policjant jest ofiarą zemsty gangstera i długo walczyłem z ówczesnym kierownictwem prokuratury, aby pozwolili mu odpowiadać z wolnej stopy – opowiada Marek Biernacki, wówczas szef MSWiA.

Wiarygodność gangstera

Sprawa Wróbla ma jeszcze inny wymiar: wartości zeznań samego „Masy”, na podstawie których za kratki trafili jego dawni kompani. Z pewnością ich adwokaci będą wykorzystywać wyrok ws. Wróbla, by podważyć wiarygodność jego zeznań. Ale sąd każdą sprawę rozpatruje indywidualnie i nie musi się kierować tym orzeczeniem.
– Instytucja świadka koronnego okazała się skutecznym instrumentem do zwalczania przestępczości zorganizowanej, jednak nie uniknęliśmy wpadek. Zdarzało się, że prokuratorzy bezkrytycznie dawali wiarę słowom koronnych, gdy tymczasem każde słowo świadka powinno być potwierdzone innymi dowodami – mówi były wiceminister spraw wewnętrznych i autor badań o funkcjonowaniu instytucji świadka koronnego dr Zbigniew Rau.
Mimo upływu niemal dekady w policji o Piotrze Wróblu nie zapomniano. – Jeśli tylko będzie chciał, postaramy się wykorzystać jego niebanalne umiejętności – zapewnia „DGP” zastępca komendanta głównego policji Kazimierz Szwajcowski, który nadzoruje pion kryminalny i Centralne Biuro Śledcze.



Potraktowali mnie jak śmiecia

ROZMOWA
ANNA MARSZAŁEK,
ROBERT ZIELIŃSKI:
Ma pan do kogoś żal?
PIOTR WRÓBEL*:
Do prokuratury – że nie oceniła obiektywnie materiałów dowodowych i wystąpiła o areszt. I do wicedyrektorów Biura Przestępczości Zorganizowanej, że potraktowali mnie jak śmiecia. Póki robiłem wyniki, byłem potrzebny. Potem postawili na „Masę”. A to ja go złamałem i przez pięć lat z nim współpracowałem.
Dlaczego chciał z panem współpracować?
Może myślał, że będzie to korzystne w jego sprawach? I jak się później okazało, faktycznie przedstawiał mnie jako „swojego policjanta”. W rzeczywistości był współpracownikiem o pseudonimie „Książę”. Dawał cenne informacje.
Dlaczego oskarżył pana o zażądanie łapówki?
Chciał dostać status świadka koronnego i opuścić areszt. Łapał się wszystkiego. A że akurat mnie znał, padło na mnie.
Posadzili pana w celi z bandytami?
Na początku siedziałem sam w celi dla niebezpiecznych, a potem z jakimiś żołnierzami. Na szczęście miałem mir w więzieniu, bo traktowali mnie jak „pruszkowiaka”.
Dlaczego szefowie panu nie wierzyli?
Nie wszyscy. Wierzyli mi ówczesny dyrektor biura PZ Andrzej Borek, szef MSWiA Marek Biernacki, obecny wiceminister Adam Rapacki...
A prokuratorzy?
Ci z Olsztyna mnie nie znali. A to były czasy, że wszystko, co powiedział świadek koronny, było święte.
Afera wybuchła w 2001 roku. Co pan robił przez ponad 8 lat?
Po wyjściu z aresztu ciężko znaleźć pracę. Jak się okazywało, że jestem oskarżony, słyszałem: „A to nie, zaczekamy, aż się pana sprawa wyjaśni”. Łapałem się wszystkiego. Jeździłem w patrolach interwencyjnych, pracowałem przy ochronie obiektów. W końcu zaufał mi pewien człowiek i w porządnej międzynarodowej firmie byłem specjalistą ds. bezpieczeństwa.
Brakowało panu policji?
Cały czas mi brakuje.
Zamierza pan wrócić?
Oczywiście. Zamierzam wystąpić o przywrócenie do pracy.
*Piotr Wróbel, policjant z CBŚ, w połowie lat 90. zwerbował „Masę”. Gangster oskarżył go w 2000 r. o zażądanie łapówki. Po ośmiu latach sąd uniewinnił Wróbla