Według strażaków, spaliła się całkowicie duża hala o pow. 6 tys. m kw. Udało się uratować budynek biurowy, ale zagrożona jest wciąż czwarta, niewielka hala znajdująca się w pobliżu. Nadal nad miastem unosi się chmura dymu.
"Staramy się maksymalnie ograniczyć straty. Próbujemy bronić budynków, by pożar się nie przedostał na kolejną halę" - powiedział PAP rzecznik PSP w Łodzi Artur Michalak.
Pożar objął w sumie trzy hale o łącznej powierzchni ok. 7 tys. m kw. Stojący w pobliżu budynek hotelu - według strażaków - nie jest zagrożony, ale jego właściciele podjęli decyzję o ewakuacji.
Strażacy mają jednak problemy z wodą do gaszenia ognia. "Gdybyśmy problemów z wodą nie mieli, ta sytuacja pożarowa byłaby opanowana szybciej. Cały czas wodę musimy dowozić cysternami i samochodami pożarniczymi. Stąd też duże utrudnienia w ruchu w okolicach pożaru" - dodał Michalak.
Według strażaków, dogaszanie pożaru może potrwać wiele godzin. W czasie akcji gaśniczej jeden z ratowników doznał urazu oka.
Ogień pojawił się po godz. 3 w hali o wymiarach 20 na 40 m - najmniejszej z trzech objętych pożarem. Prawdopodobnie zapalił się wózek widłowy. Przed przyjazdem strażaków ogień próbowali ugasić pracownicy nocnej zmiany. Nie udało im się, ale żaden z nich nie doznał obrażeń. Gdy strażacy przyjechali na miejsce, budynek stał już w ogniu, który przedostawał się na sąsiednie obiekty.
W jednej z hal był warsztat samochodowy, w innej zgromadzono opakowania PCV i inne łatwopalne produkty, które sprawiły, że ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Strażacy przyznają, że gdyby zostali wcześniej powiadomieni, to pożar byłby szybciej ugaszony. Przyczyna wybuchu pożaru nie jest jeszcze znana.