Open’er Festival, największe wydarzenie muzyczne lata w tej części Europy z budżetem 15 mln złotych, czekają w tym roku spore komplikacje. 50 tysięcy fanów może nie dotrzeć na koncerty z powodu blokady drogi przeprowadzonej metodą „na Leppera”.
Festiwal kojarzony z Gdynią naprawdę odbywa się na terenie gminy Kosakowo. Jej mieszkańcy, a dokładnie wsi Pogórze i Suchy Dwór, chcą wykorzystać światowy rozgłos do załatwienia palącej, ale lokalnej sprawy.
A mianowicie przebudowy newralgicznego skrzyżowania w Pogórzu, które trzeba minąć, aby dostać się z Trójmiasta do bramy festiwalu. Jest zatłoczone i niebezpiecznie – nie tylko w czasie najazdu młodych ludzi z całej Polski. Mieszkańcy zamierzają je zablokować – będą chodzić wkoło po pasach.
– Przebudowę skrzyżowania na rondo od kilkunastu lat obiecują starosta pucki, wójt Kosakowa i prezydent Gdyni. I co? I nic – mówi Antoni Strzelec, sołtys Pogórza i organizator protestu, w którym według jego szacunków może wziąć udział ze 100 osób. – Będziemy przepuszczać tylko autobusy. O wszystkim powiadomię posterunek policji. Gdyby chcieli nas rozpędzić siłą, jesteśmy przygotowani. Jak zobaczą niektórych naszych przedstawicieli, ochota im odejdzie – mówi Strzelec.
Zdaniem sołtysa organizatorzy Open’era mogliby popchnąć budowę ronda jednym telefonem. Ale prawdziwym adresatem protestu jest prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, bo skrzyżowanie należy do miasta. – Wydaje zgodę na imprezę, a nie zabezpiecza dojazdu. Gdynia buduje sobie sławę kosztem Kosakowa. Wójt się na to godzi, mieszkańcy nie – mówi Strzelec.
Porozumienie na temat przebudowy zostało dawno zawarte. Ale na linii miasto – powiat – gmina wciąż nie ma jasności, kto powinien się tym zająć.
– Dla Gdyni skrzyżowanie ma znacznie mniejsze znaczenie niż dla Kosakowa – tłumaczy prezydent Szczurek cytowany przez „Dziennik Bałtycki”. Obiecał jednak wyłożenie połowy pieniędzy na inwestycję, która może kosztować do 3 mln złotych.
Na pozór wszystko idzie w dobrą stronę, ale mieszkańcy wiedzą swoje. Żądają od prezydenta gwarancji na piśmie.
– Ruszamy z blokadą pierwszego dnia festiwalu, czyli 1 lipca o 14. Przyjedzie telewizja, na pewno będzie wesoło – zapowiada Strzelec.
Open’er to poważna inwestycja, na samo sprowadzenie jednego wykonawcy trzeba wydać 200 – 300 tysięcy dolarów. W zeszłym roku cały budżet festiwalu wynosił 15 milionów złotych. Czy wszystko to ma się nie udać przez inwestycję o wartości 3 milionów? Organizator Open’era był wczoraj nieuchwytny. Może nie ma powodów do obaw. – Rondo w Pogórzu i tak co roku jest zablokowane, jak wolę tamtędy chodzić piechotą – mówi 24-letni Jacek, który za trzy tygodnie wybiera się na Open’er.