Nowe myślenie w Legii Warszawa. Po okresie oszczędności ITI zdecydowało się na kupno nowych piłkarzy za rekordowe pieniądze. Po latach wojny z kibicami zaczęto z nimi rozmawiać. A wszystko to po to, żeby nowy stadion przy Łazienkowskiej nie świecił pustkami, tylko zarabiał na swoje utrzymanie.
W medialnym koncernie w końcu zauważono, że dotychczasowa polityka wobec Legii może doprowadzić do katastrofy. W rundzie wiosennej piłkarze grali żenująco. Warszawski klub zajął dopiero czwarte miejsce w lidze i w przyszłym sezonie nie zagra w europejskich pucharach. Teraz dla ITI najważniejsza sprawa to zapełnienie stadionu, który władze miejskie zbudowały za – po odliczeniu podatku VAT – 374 mln zł.
Zakłada się, że roczne utrzymanie stadionu kosztować będzie 8 mln zł, dodatkowo 4 mln zł Legia odprowadzać będzie jako czynsz. 32-tysięczny obiekt może na siebie zarabiać, jest tylko jeden warunek – musi być pełen. A będzie to możliwe tylko wówczas, gdy drużyna będzie prezentować odpowiedni poziom sportowy, a kibice zakończą protest przeciwko właścicielowi klubu.
Prezes Paweł Kosmala zdaje sobie z tego sprawę i dlatego w piątek spotkał się z przedstawicielami kibiców. Dialog z nimi ma być cały czas kontynuowany. – Wszystkie nasze działania będą zmierzały do tego, by ten stadion się zapełnił i żeby była na nim dobra atmosfera – mówił Kosmala. – Tylko przy odpowiednim poziomie sportowym i dobrej frekwencji na trybunach możemy wyjść na swoje, jeśli chodzi o stronę ekonomiczną. Nie mamy worka bez dna, cały czas do klubu dokładamy, znacznie więcej niż jakikolwiek inny właściciel w Polsce. Wiąże się to z pewnymi wydatkami nadzwyczajnymi – nie tylko z projektem stadionu za 12 mln zł, ale także nadzorem autorskim za 6 mln zł. Musimy ten stadion wyposażyć w część sportową, biurową, biznesową, muzeum. To wszystko jest wliczone w nasze wydatki, to następne kilkanaście milionów złotych. Dodatkowo budżet, szacowany na 55 mln zł, się nie zamyka. Przychody są dużo mniejsze – w granicach 30 mln zł. Czyli roczny deficyt mamy na poziomie 25 mln zł. Jeśli to wszystko zsumujemy, włącznie z transferami, które planujemy, to w ciągu najbliższego roku dołożymy do klubu 50 mln zł. Inwestujemy i kiedyś będziemy chcieli mieć zwrot tej inwestycji. A to będzie możliwe tylko wówczas, gdy drużyna będzie dobra, a stadion pełen – wyliczał Kosmala.



Transferowa ofensywa klubu z Łazienkowskiej już się rozpoczęła. Do Legii trafiło właśnie trzech bardzo dobrych zagranicznych zawodników. Warszawski klub zapłacił za nich, jak na polskie warunki, bardzo duże pieniądze. Najdroższym piłkarzem, który kiedykolwiek trafił do polskiej ekstraklasy, jest Chorwat Ivica Vrdoljak z Dinama Zagrzeb (1 mln euro). Serb Srdja Kneżević z Partizana Belgrad trafił do Legii za 500 tys. euro. Trochę mniej kosztował Brazylijczyk Bruno Mezenga z Flamengo Rio de Janeiro, ale jest on wypożyczony jedynie na rok za pół miliona dolarów. Jeśli się sprawdzi, to warszawski klub będzie musiał dopłacić 1,5 mln dol.
Dla władz klubu ważny był nie tylko sportowy poziom nowych graczy, ale także ich cechy ambicjonalne. Kolejnej grupy leniwych piłkarzy kibice by im nie wybaczyli. – Nie przez przypadek sięgnęliśmy po zawodników, którzy zdobyli mistrzostwa swoich krajów. Chcieliśmy piłkarzy, którzy mentalnie będą gotowi do walki o najwyższe trofea – zapewnił wiceprezes klubu Leszek Miklas.
Legia chce sprowadzić co najmniej pięciu nowych piłkarzy. Zajmą oni miejsce zawodników, którym skończyły się kontrakty. Legia pożegnała się już sześcioma z nich: Marcinem Mięcielem, Tomaszem Jarzębowskim, Wojciechem Szalą, Bartłomiejem Grzelakiem, Marcinem Smolińskim i Janem Muchą. W Warszawie wszyscy żałują odejścia tego ostatniego. Słowak nie chciał jednak już grać w Polsce i przeszedł do angielskiego Evertonu Liverpool.
Kolejne zakupy legionistów powinniśmy poznać już w najbliższych dniach – do Warszawy ma trafić jeszcze nowy bramkarz i portugalski pomocnik Manu z Martimo Funchal. Już dziś natomiast poznamy nowego trenera Legii. Nieoficjalnie od dawna wiadomo, że będzie nim Maciej Skorża. Władze klubu wciąż jednak trzymają kibiców w niepewności i nazwisko nowego szkoleniowca ujawnią dopiero dziś.