Bracia Kliczko - Witalij i Władimir - to najbardziej znane bokserskie rodzeństwo na świecie. Wychowani w żelaznej dyscyplinie, przez ojca wojskowego, uchodzą za świetnych strategów w ringu i codziennym życiu. O finansową przyszłość nie muszą się martwić.

Losami rodziny Kliczków kierowała armia

Ojciec - Władimir Rodionowicz był pułkownikiem sił powietrznych, co sprawiało, że często zmieniał miejsce zamieszkania, a za nim podążali żona Nadieżda Uljanowa (nauczycielka) i synowie. Witalij przyszedł na świat w 1971 roku na terenie obecnego Kirgistanu, a Władimir urodził się pięć lat później - w Kazachstanie. Po jakimś czasie przeprowadzili się na Ukrainę.

Pierwsza przegrana walka - w bazie wojskowej w Czechosłowacji

W wywiadzie dla niemieckiego "Bildu" Witalij Kliczko wspominał, że pierwszą walkę stoczył mając zaledwie 13 lat na terenie lotniczej bazy wojskowej w dawnej Czechosłowacji. Niezasłużoną - jak twierdził - porażkę oglądało około 100 żołnierzy. "W rewanżu wygrałem z tym rywalem" - mówił o wydarzeniach sprzed prawie 30 lat.

Starszy z Kliczków, podobnie jak Albert Sosnowski, z którym będzie boksował w sobotę o mistrzostwo świata federacji WBC w wadze ciężkiej, zaczynał od kickboxingu. W drodze po złoty medal MŚ (dwa razy jako amator i sześciokrotnie wśród profesjonalistów) przyjeżdżał na treningi do Polski - m.in. z Przemysławem Saletą i Józefem Warchołem. Mieszkał na warszawskiej AWF, a jego trenerem-menedżerem przez jakiś czas był Andrzej Palacz, ówczesny szkoleniowiec polskiej kadry, a obecnie prezes Polskiego Związku Kickboxingu.

Za pierwsze pieniądze - deskorolka, radio i ...tort dla mamy

Sport nie był wszystkim dla Witalija. Oczytany, uczący się języków, inteligentny - już jako nastolatek wykorzystywał swą wiedzę, bowiem pierwsze pieniądze zarobił mając 14 lat pełniąc rolę przewodnika po Kijowie. "Dostałem 84 ruble, co było sporą sumą, zważywszy, że ojciec wtedy zarabiał 400 miesięcznie. Kupiłem sobie deskorolkę i radio oraz tort dla mamy, który jednak do niej... nie trafił. Zjadłem go po drodze z Władimirem" - wspominał prawie 39-letni Kliczko na łamach "Bildu".

Witalij ma tytuł doktora filozofii

Witalij Kliczko nigdy nie zaniedbywał nauki, dlatego może pochwalić się tytułem doktora filozofii Uniwersytetu Kijowskiego. Oczkiem w głowie jego i żony Natalii Jegorowej są dzieci - ma ich troje (dwóch synów i córka), w wieku od 5 do 10 lat. Już zapowiedział, że starannie zadba o ich wykształcenie i chce aby skończyły prestiżowy Harvard. O finansowe zabezpieczenie dzieciakinie muszą się martwić, gdyż ojciec wystarczająco dużo zarobił w ringu. Podobnie zresztą jak Władimir. Rezydencje mają nie tylko na Ukrainie, ale i w Niemczech oraz Stanach Zjednoczonych. Poza tym prowadzą rozległe interesy, np. centrum handlowe w Kijowie, a także własną grupę promotorską - Klitschko Managment Group.

Bracia zapewniają - nigdy nie staniemy przeciwko siebie

Bracia rywalizują ze sobą w tenisie stołowym, szachach, kitesufingu, nawet w muzyce - Witalij gra na gitarze, a Władimir na saksofonie. Ale w boksie nigdy nie staną w przeciwnych narożnikach. Zbyt wielka łączy ich więź, by walczyć ze sobą i ranić najbliższych.

Witalij Kliczko to również polityk, lider ukraińskiej partii Kliczko-Blok, który ubiegał się bezskutecznie o posadę mera Kijowa. Co ciekawe, parę lat temu ogłosił zakończenie sportowej kariery, ale wrócił jednak do boksu i sięgnął po pas WBC w kategorii ciężkiej. Cieniem na bokserskie dokonania "Doktora Żelazna Pięść" rzucają się tylko podejrzenia o doping w połowie lat 90. Był zawieszony przez międzynarodową federację i nie pojechał na igrzyska w Atlancie.

giel/ co/