Wyprowadzenie polskich wojsk z Iraku, zniesienie przymusowego poboru do wojska, rozpoczęcie działań na rzecz uzawodowienia armii, Orliki - to według premiera Donalda Tuska zobowiązania, które rząd zrealizował.

"Muszę przyznać, że szczególną satysfakcję odczuwam, kiedy myślę o tych kilku zobowiązaniach, które udało się zrealizować, niezależnie od trudnego, kryzysowego kontekstu. Chcę powiedzieć, że były to decyzje nie zawsze wymagające nakładów finansowych, bo nie jest największą sztuką, kiedy polityk, premier, rząd, wydając publiczne pieniądze mówią "o, macie"" - powiedział Tusk, który w piątek przedstawia w Sejmie informację o działaniach rządu w latach 2007-2010.

Jak ocenił, największą sztuką jest wykonać zobowiązanie, na które czasami obiektywnie brakuje pieniędzy, albo którego wykonanie wymaga poświęcenia innego interesu. Szef rządu zadeklarował, że jest gotów do dyskusji w debacie nawet z najbardziej krytycznymi parlamentarzystami wobec jego rządu.

Wzrosła pozycja Polski na arenie międzynarodowej

Premier ocenił, że w trakcie rządów PO-PSL pozycja Polski na arenie międzynarodowej bardzo wzrosła. Dowodzą tego - według niego - negocjacje nad unijnym pakietem energetyczno-klimatycznym oraz objęcie stanowiska szefa PE przez Jerzego Buzka.

Przedstawiając w piątek w Sejmie informację na temat działalności rządu w latach 2007-2010 premier podkreślił, że "to co wydawało się trudne po rządach poprzedników i co jest źródłem także jego satysfakcji, to jakże inna pozycja Polski w świecie, szczególnie w Unii Europejskiej". "Tę pozycję można mierzyć efektami finansowymi" - zaznaczył Tusk.

Jak dodał, można spierać się czy taka lub inna decyzja w polityce zagranicznej ma sens, ale - zdaniem szef rządu - "trzeba mieć złą wolę, by nie doceniać i nie dostrzegać tego, jak bardzo wzrosła polska pozycja na arenie międzynarodowej".

W ocenie Tuska, dowodzi temu m.in. 60 mld złotych zaoszczędzonych przez nasz kraj przy negocjacjach nad pakietem energetyczno-klimatycznym. "Musieliśmy odpracować błędy, jakie trzy lata temu popełnili w UE nasi poprzednicy" - mówił premier.

Bez wzrostu pozycji Polski w polityce zagranicznej, profesjonalizacji działań polskiej dyplomacji i coraz lepszych kontaktów polskich polityków z partnerami w UE - dowodził Tusk - nie zbudowalibyśmy tego sukcesu."Po raz pierwszy umieliśmy zbudować koalicję państw, pogodzić ich interesy i zyskać silnych i znaczących sojuszników dla tej koncepcji. Bez zaufania, które daje się odczuwać teraz w Europie dla Polski, nie byłoby to możliwe.

Europa nam zaufała i dlatego Polska potrafiła wygrać swój interes" - oświadczył Tusk.Innym dowodem sukcesu w polskiej polityce zagranicznej jest - jak przekonywał szef rządu - stanowisko przewodniczącego Parlamentu Europejskiego dla Jerzego Buzka. "Jeszcze półtora roku temu, to marzenie ściętej głowy, a kiedy zapowiadałem, że startujemy w Europie po najwyższe funkcje mało kto wierzył, że to możliwe.

Było to możliwe dlatego, że Polska, jej pozycja, zaufanie jakie budzi w Europie, nie pozostawiło naszym partnerom wyjścia" - uważa premier.

Polacy uwierzyli, że zaufanie i zgoda to nie są puste wartości

Donald Tusk uważa, że Polska zmieniła się w ciągu ostatnich dwóch lat, ponieważ jej obywatele uwierzyli, że zaufanie i zgoda to nie są puste wartości."Polska zmienia się, ponieważ Polacy naprawdę uwierzyli w to, że to nie są puste wartości, takie jak zaufanie, zgoda, kreatywność, aspiracje" - mówił Tusk.

Według premiera, po ponad dwóch latach rządów jego gabinetu, w sposób radykalny wzrosło wzajemne zaufanie w Polsce. "W ciągu tych dwóch lat - a ponad rok to ciężki kryzys, jeden z najcięższych w historii światowej, europejskiej gospodarki - Polacy zrozumieli, postawili na władzę i taki typ zachowań społecznych, który ograniczył konflikty, agresję i kłótnie do absolutnego minimum" - zaznaczył Tusk.

Jak dodał, ma wrażenie, iż niektórzy siedzący w sali plenarnej Sejmu tego nie rozumieją."Żyjemy w kraju, który ciągle jest na dorobku, gdzie ludzie mają poczucie, że ciągle jest za mało pieniędzy i to jest uzasadnione poczucie, gdzie większkość central związkowych nie ukrywało niechęci do rządu, gdzie opozycja jest twarda, przez ponad dwa lata, mimo setek prób, nie było odruchu społecznego protestu czy konfliktu" - uważa premier.W ocenie Tuska, Polacy przez okres rządów PO byli bardziej spokojni, ufali sobie i po części rządzącym. Również w ciągu tego czasu polskie społeczeństwo stało się najbardziej mobilnym europejskim narodem, nie tylko w poszukiwaniu pracy - zaznaczył premier.

Polska największym placem budowy autostrad

Premier podkreślił w piątek w Sejmie, że Polska jest największym w Europie placem budowy autostrad. W Sejmie trwa debata na temat działań rządu PO-PSL w latach 2007-2010Zdaniem premiera, jego rządowi w ciągu dwóch lat udało się dokonać przełomu, jeśli chodzi o "sztandarowe przedsięwzięcia infrastrukturalne". "On polega na tym, że wreszcie polski rząd i instytucje odpowiedzialne za te inwestycje infrastrukturalne, przestały w sposób chaotyczny - tak jak to było przed laty - otwierać pewne plany i przedsięwzięcia" - zaznaczył Tusk.

Jak mówił, stało się tak m.in. dlatego, że jego ekipa doprowadziła do skrócenia "całego procesu prawno-organizacyjnego" budowy autostrad z 300 do 100 dni. "Dzisiaj mamy przepisy, które umożliwiają nam jeden z najszybszych w Europie procesów przygotowania od decyzji lokalizacyjnej do rozpoczęcia budowy jeśli chodzi o autostrady i drogi" - uważa Tusk."To, co było do zrobienia w dziedzinie prawa, przepisów jeżeli chodzi o infrastrukturę, to zrobiliśmy szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać" - przekonywał.

Szef rządu przyznał, że "Polska w ciągu tych dwóch lat nie zmieniła się wystarczająco, jeśli chodzi o drogi, autostrady, tak, żeby odczuwali to polscy kierowcy". "Ale dzisiaj Polska - i każdy kto jeździ po polskich drogach to widzi - jest największym placem budowy w Europie, największym jeśli idzie o skalę wydatków, ilość kilometrów. I to jest takim znakiem nadziei, bo to oznacza, że z miesiąca na miesiąc i roku na rok, plany zamienią się w kilometry asfaltu i to dróg nowoczesnych i wreszcie bezpiecznych" - zaznaczył Tusk.

Premier poruszył też kwestię podwyżek dla sfery budżetowej. "My postaraliśmy się o to, by niektóre grupy, te najbardziej poszkodowane - nauczyciele są tutaj szczególnie ważną ilustracją - mimo kryzysu, kłopotów finansowych - otrzymały należne im podwyżki. I to też osobista moja satysfakcja, bo byłem w tej kwestii bardzo zdeterminowany" - podkreślił szef rządu.

Premier apeluje do SLD i PiS o współpracę

Premier Donald Tusk zaapelował w piątek w Sejmie do opozycji o współpracę w sprawie finansów publicznych. "Bez pomocy SLD i PiS bezpieczne przeprowadzenie Polski przez kryzys będzie trudniejsze" - mówił szef rządu.

Premier przedstawił w piątek w Sejmie informację o działaniach rządu w latach 2007-2010. Szef rządu jest przekonany, że wszyscy wyciągnęli pewne lekcje z ostatniego, kryzysowego roku.

"Ja na przykład nauczyłem się tego, że jest cały pakiet spraw dzisiaj w Polsce, który bezwzględnie wymaga współpracy między opozycją a rządem, bo wymaga takich zmian, bez których finanse publiczne będą nadal zagrożone. Są to zmiany wymagające zgodnej współpracy w Sejmie, bo wymagają ustaw" - podkreślił premier.

"Bez pomocy Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Prawa i Sprawiedliwości bezpieczne przeprowadzenie Polski przez kryzys będzie trudniejsze" - powiedział szef rządu. "Czy jesteście gotowi podjąć współpracę w tej przestrzeni, którą proponuję, wyjść spoza tej wyborczej konfrontacji, która czeka nas nieuchronnie?" - pytał.

Jego zdaniem, rząd i opozycja powinny się umówić, że wspólnie "opiszą przestrzeń", którą ochronią przed tegoroczną oraz przyszłoroczną kampanią wyborczą. Jak mówił, chodzi m.in. o założenia ustaw przedstawione przez ministra finansów Jacka Rostowskiego prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, które umożliwią ograniczenie deficytu budżetowego.

Tusk podkreślał, że ograniczanie deficytu budżetowego musi oznaczać ograniczanie wydatków.

Szef rządu ocenił, że sposób, w jaki Polacy uporali się z kryzysem, jest "imponujący". Jak mówił, Polska stała się nie tylko "tą zieloną mapką, zielonym konturem wśród państw Europy, konturem nadziei i sprawności". Ale - dodał Tusk - po raz pierwszy "w tylu krajach na świecie mówi się o Polsce jako o przykładzie oszczędności".

"Jeśli jednak opozycja chce się uprzeć, jeśli będziecie się twardo przy tym upierali, że w Polsce zdarzył się cud i że to nie kompetencje rządu i nie wysiłek milionów Polaków, tylko jakiś splot okoliczności, jakiś cud się zdarzył, jeśli przy tym będziecie się upierali - wasz problem" - zawrócił się Tusk do opozycji.

Szef rządu wytykał opozycji, że - jak dotąd - nie miał poczucia wsparcia z jej strony. Często - jak mówił - miał za to do czynienia z "nakręcaniem spirali oczekiwań" ze strony ugrupowań opozycyjnych.



Tusk do opozycji: współpracujmy albo wyginiecie jak dinozaury

Premier Donald Tusk zaapelował w piątek do opozycji o współpracę, a nie kłótnię, w najważniejszych sprawach dla codziennego życia Polaków. Jeśli tego nie zrozumiecie, wyginiecie jak dinozaury - zwrócił się premier do posłów PiS i SLD podczas sejmowej debaty.

W ocenie Tuska, spokój i stabilizacja, wygaszenie części gorących konfliktów politycznych i zamiana "rządu konfliktu na rząd harmonii i współpracy" wystarczyła, żeby w tym krytycznym, kryzysowym czasie Polska stała się jednym z liderów Europy, a nie była w ogonie Europy w kwestiach gospodarczych, jak to do tej pory bywało z reguły.

"Jeśli robimy jakieś rzeczy za wolno albo za szybko, jeśli robimy coś, co do czego opozycja ma uwagi, dobre korekty, pracujmy nad tym, uwolnijmy to od politycznego konfliktu" - apelował szef rządu.

"Jeśli, tak jak ja to oceniam, przez te dwa lata Polacy docenili, co znaczy spokój i taka łagodna odpowiedzialność, takie zrozumienie, że ludzie rodzą się nie po to, żeby się ze sobą kłócić, jeśli to wystarczyło, żeby większość Polaków dźwignęła ten ciężar i skutecznie - bo to głównie ich zasługa - z tym kryzysem miliony ludzi każdego dnia walczyły, to spróbujmy zrobić z tego trwałą metodę naszego współdziałania" - podkreślił premier.

Jak dodał, zwraca się o współdziałanie przynajmniej w tej przestrzeni, co do której nikt nie może mieć wątpliwości, że będzie decydowała o życiu Polaków dziś, za rok, za 5 lat, za 10 lat.

Tusk powiedział, że deficyt - niezależnie od tego kto będzie rządził - będzie zawsze wspólnym problemem. "Dlatego jeśli politycy zrozumieją to, co zrozumieli zwykli Polacy, że w tych sprawach, które dotyczą codziennego życia ludzi, nie kłótnia tylko współpraca dają te szanse, to moim zdaniem możemy razem wygrać jeszcze więcej niż Polska wygrała w ostatnim roku. Jeśli tego nie zrozumiecie, wyginiecie jak dinozaury" - oświadczył premier.

Jak zaznaczył jednak, nikomu tego nie życzy. "Życzę posłankom i posłom opozycji, którzy tej informacji oczekiwali, zażądali, aby te maksimum dobrej energii, a w każdym trochę tej dobrej energii przecież drzemie, wykorzystali na rzecz Polski, a nie wyłącznie na rzecz swojej partii politycznej" - mówił premier.

"To jest możliwe. Potraktujcie ofertę współpracy serio, chociaż raz, chociaż w momencie, kiedy jest to dla Polski potrzebne, potraktujcie ofertę współpracy na serio, współpraca dzisiaj jest naprawdę bezcenna. Zawsze lepsza od wojny, a dzisiaj bezcenna. I namawiam Was do tego" - podkreślił Tusk.



Nie ma dobrej woli prezydenta ws. ochrony zdrowia

Premier ocenił, że przez ostatnie dwa lata strona rządowa nie dostrzegła ani razu dobrej woli ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego i opozycji, jeśli chodzi o rządowe projekty dotyczące ochrony zdrowia.

Szef rządu powiedział, że w piątek minister w Kancelarii Premiera Michał Boni i szefowa resortu zdrowia Ewa Kopacz udają się na spotkanie do prezydenta dotyczące służby zdrowia. "Za każdym razem, kiedy będzie taka potrzeba (...) pójdziemy, żeby tłumaczyć, dlaczego mamy takie, a nie inne poglądy i projekty" - zapewniał Tusk.

O godz. 13 w Belwederze odbędzie się debata "Dwa lata po Białym Szczycie", podczas której uczestnicy mają podsumować ostatnie dwa lata działania systemu ochrony zdrowia.

Premier przyznał też, że jednym z głównych powodów, dla których wycofał się z kampanii wyborczej, w tym kluczowym - jak podkreślił - dla polskich finansów publicznych, była sprawa ograniczania deficytu.

"To jest naprawdę jeden z kluczowych powodów, dla którego warto znaleźć dzisiaj grupę polityków, którzy w tej sprawie bezinteresownie mogą ze sobą współdziałać (...) W sprawie deficytu budżetowego proponuję zawarcie takiego paktu" - zaznaczył Tusk.

"Jestem gotów każdego dnia polskiej opinii publicznej tłumaczyć, dlaczego potrzebne jest ograniczania wydatków i ograniczanie deficytu i wziąć za to także polityczną odpowiedzialność" - zadeklarował szef rządu.