Zapalniczka w kształcie granatu, przewożona w nadanym podczas odprawy bagażu 13-letniego chłopaka z Niemiec, sparaliżowała w środę rano ruch na międzynarodowym lotnisku w Pyrzowicach. Około południa praca na lotnisku wróciła do normy.

Z obu terminali Pyrzowic ok. godz. 9 ewakuowano ok. 1 tys. osób - pracowników i pasażerów - po tym jak w jednym z prześwietlanych bagaży zauważono przedmiot w kształcie granatu bojowego. Niezależnie od tego, służby lotniska odebrały anonimowy telefon z informacją, że na terenie portu znajduje się ładunek wybuchowy.

Jak powiedział PAP rzecznik śląskiego oddziału Straży Granicznej podpułkownik Cezary Zaborski, funkcjonariusze tej służby podczas kontroli odprawionych już bagaży znaleźli przedmiot łudząco przypominający uzbrojony granat bojowy. Zgodnie z obowiązującymi w takich przypadkach procedurami, ewakuowali lotnisko.

Zidentyfikowany właściciel bagażu - 13-letni chłopiec z Niemiec, który wraz z grupą rówieśników i opiekunką wracał do swojego kraju - twierdził, że granat nie jest niebezpieczny. Jak miał tłumaczyć, kupił sobie zapalniczkę w tym kształcie jako pamiątkę z wycieczki do Polski.

Pirotechnicy straży granicznej wobec tego, że przedmiot rzeczywiście przypominał prawdziwy granat z zawleczką, potwierdzili wersję chłopca przeprowadzając fizyczne rozpoznanie - z zachowaniem wszystkich procedur.

Jednocześnie strażnicy - po powiadomieniu policji i straży pożarnej - przeszukiwali oba terminale w poszukiwaniu ładunku zgłoszonego telefonicznie. Po godz. 11 wpuszczono już pierwszych pasażerów do terminalu A lotniska, ok. godz. 12 zacząć też działać terminal B.

W godzinach akcji w Pyrzowicach miało wylądować i wystartować po kilka samolotów; ich opóźnienia sięgnęły półtora godziny. Lądujące rano w Pyrzowicach rejsy m.in. z Dortmundu, Monachium, Mediolanu i Rzymu czekały z pasażerami na płycie lotniska. Inne maszyny, które w tym czasie miały odlecieć m.in. do Kolonii/Bonn i Londynu Luton, oczekiwały aż pasażerowi mogli zostać odprawieni.