Przez kilka miesięcy od premiery bestseller miałby kosztować wszędzie tyle samo.
Księgarze i wydawcy chcą stałych cen na książki. I zamierzają sami je ustalać. – To nielegalna zmowa – ostrzega Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Chcą okresu ochronnego

Pod koniec stycznia premierę miała polska wersja najnowszej powieści Dana Browna „Zaginiony symbol”. Poprzednich książek o przygodach profesora Langdona sprzedało się u nas kilkaset tysięcy egzemplarzy, dlatego księgarze szykowali się na sowite zyski.
Książka, której cenę wydawnictwo Sonia Braga sugerowało na 44,99 zł, w hurtowniach dostępna była po blisko 28 zł. Jednak już kilka dni po premierze pojawiła się w sieci supermarketów Biedronka za 25,99 zł. Szefowie księgarń uznali to za dumping i nieuczciwą konkurencję. A ponieważ ich zdaniem takie sytuacje zdarzają się bardzo często, stworzyli projekt ustawy wprowadzający stałą cenę na książki. Ustawa jako projekt społeczny trafiła do Senatu. Księgarze chcą, by cena była sztywna przez kilka miesięcy od premiery książki. Powołują się na badania z Francji, gdzie takie stałe ceny funkcjonują od lat. Klienci nad Sekwaną wiedzą, że wszędzie zapłacą tyle samo, więc to nie cena, ale sama książka skłania ich do zakupu.
Prace nad wprowadzeniem przepisu o stałej cenie rozpoczęło też środowisko wydawców. – Większość przychyla się do tego pomysłu – mówi Piotr Marciszuk, szef Polskiej Izby Książki reprezentującej wydawców.
On też twierdzi, że historie z zaniżanymi cenami zdarzają się przy każdej niemalże premierze bardziej oczekiwanej książki. To psuje interes zwykłym księgarniom, które zaczynają naciskać na wydawców, by coś z tym zrobiły. – Wstępnie rozpatrujemy wprowadzenie rocznego okresu ochronnego na ceny. Rozmawialiśmy już o tym z ministrem kultury Bogdanem Zdrojewskim, którego resort właśnie pracuje nad nowelizacją ustawy o książce, i uzgodniliśmy, że stała cena będzie brana pod uwagę – mówi Marciszuk.

Tylko wojna moźe coś zmienić

Szyki księgarzom i wydawcom może jednak pokrzyżować polskie prawo antymonopolowe. Przepisy są jasne. Wprowadzanie przez producentów czy sprzedawców stałej ceny minimalnej jest nielegalne. – Tylko leki oraz produkty spożywcze na wypadek wojny czy klęski żywiołowej są wyłączone z tych przepisów. W każdym innym wypadku mamy do czynienia ze zmową cenową – mówi Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
UOKiK zresztą już się zajmował takim nielegalnym układem między wydawcą a sprzedawcami. W 2003 r. wydawca „Harry’ego Pottera i Czary Ognia” ustalił z dystrybutorami hurtowymi, że ten bestseller nie będzie sprzedawany po cenie detalicznej mniejszej niż 10 proc. od tej wydrukowanej na okładce. Kiedy o tym porozumieniu dowiedział się UOKiK, nałożył na wydawcę i hurtownie aż 1,6 mln zł kary.



Stała cena czy rynek?
Europa podzieliła się na dwie części.
● Francja – po raz pierwszy ustawowo wprowadzono zapis o stałej cenie książki w 1981 r. Maksymalny upust może sięgać 5 proc. ceny detalicznej, ale księgarz musi o tym informować wydawcę i czytelnika.
● Niemcy – system stałych cen istnieje od 1888 r., tyle że do 2004 r. było to tylko wewnętrzne prawo wydawców. Teraz jest uregulowane ogólnokrajową ustawą.
● Szwecja – uwolniła ceny książek w 1970 r. Na rynek weszły domy handlowe i supermarkety i obniżyły ceny bestsellerów, podczas gdy ceny innych książek zostały podniesione. Wiele księgarni nie wytrzymało konkurencji. Teraz państwo dotuje mniejsze księgarnie.
● W. Brytania: branżowa umowa o cenach książek funkcjonowała od 1900 do 1995 r. Kiedy ją zniesiono, potentatami na tym rynku szybko zostały sieci supermarketów.