Zdaniem Urzędu Zamówień Publicznych warunki przetargu na krwiobus dla Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie wyraźnie faworyzowały tylko jednego oferenta. Urząd swoje ustalenia przekazał rzecznikowi dyscypliny finansów publicznych. Mimo to resort zdrowia chce kupić kolejne trzy krwiobusy.

Zdaniem kontrolujących przetarg jego warunki zostały określone tak, że wygrać mogła tylko jedna marka autobusu. W Polsce tylko jedna firma - Zeszuta sp. z o.o. wykonuje tzw. zabudowy specjalne do tej marki. Jest też jej dilerem.

Kontrolerzy UZP stwierdzili, że nieprawidłowości zaczęły się już na etapie formułowania warunków przetargu. W ogłoszeniu, które trafiło do Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej, warszawskie centrum krwiodawstwa zaznaczyło, że do przetargu może stanąć tylko taki producent, który w ostatnich trzech latach wykonał przynajmniej dwa tego typu ambulanse. Ale już w ogłoszeniu, które ukazało się na krajowych stronach dotyczących zamówień publicznych, wymóg ten został ograniczony do zaledwie jednego ambulansu. A w czasie, gdy przetarg był ogłaszany, Zeszuta miała na koncie właśnie dopiero jeden tego rodzaju autobus.

Choć na polskim rynku są producenci posiadający większe doświadczenie, nie mogli wystartować w tym przetargu. Dlaczego? Bo jego specyfikacja bardzo szczegółowo określiła, jaki autokar może zostać przebudowany na krwiobus. Centrum krwiodawstwa określiło nie tylko moc, moment obrotowy czy pojemność bagażnika, ale też takie szczegóły, jak sposób sterowania skrzynią biegów czy model filtru paliwa.

To nie koniec naruszeń ustawy o zamówieniach publicznych, jakie stwierdził UZP. Choć Zeszuta miała obowiązek złożyć świadectwo dla samochodu specjalnego, nie zrobiła tego. Nie spełniła też kilku wymogów technicznych określonych w przetargu.

Co na to Ministerstwo Zdrowia? Twierdzi, że regionalne centrum krwi poinformowało ministerstwo o opinii UZP już po rozpoczęciu kolejnej procedury przetargowej i dlatego informacje nie mogły być brane pod uwagę przy rozstrzyganiu kolejnego przetargu. Resort twierdzi, że specyfikacja była w porządku, a jego wyniku nikt nie oprotestował.

Zdaniem prezesa Centrum Zamówień Publicznych Dariusza Koby, w takich sytuacjach interweniować powinni przede wszystkim producenci, którzy czują się dyskryminowani. "Ich protest ma o wiele większą siłę rażenia niż kontrola UZP" - przekonuje szef CZP.

Kontrola UZP wykazała, iż Zeszuta Sp. z o.o. nie złożyła w ofercie wymaganego przez zamawiającego "świadectwa samochodu/autobusu specjalnego". A zamawiający wymagał takiego dokumentu w warunkach przetargu. Mimo to nie zażądał go od wykonawcy. Zdaniem UZP w myśl ustawy Prawo zamówień publicznych oferta wykonawcy w tej sytuacji podlegała odrzuceniu przez zamawiającego.

Czytaj więcej: Dziennik.pl

Artur Grabek