Redaktor naczelny "Gościa Niedzielnego" ks. Marek Gancarczyk i wydawca tego tygodnika, czyli archidiecezja katowicka mają przerosić Alicję Tysiąc i zapłacić jej 30 tys. zł za naruszenie dóbr osobistych. Katowicki sąd okręgowy uznał dziś, że w tekstach tygodnika znalazły się sformułowania napastliwe, obraźliwe i pogardliwe.

Strona pozwana zapowiada apelację od wyroku. Uważa, że orzeczenie jest wymierzone w konstytucyjne wartości wolności słowa i wolności prasy.

Zdaniem sądu niektóre publikacje w katolickim tygodniu nie były krytyką aborcji i wyroku trybunału w Strasburgu w sprawie Alicji Tysiąc, ale "atakiem na pojedynczą osobę i wyrazem skrajnie negatywnych emocji do tej osoby skierowanych".

"To były słowa pogardy, niechęci, napastliwości i nie służą niczemu innemu, jak tylko wyrażeniu tych złych uczuć" - powiedziała sędzia Ewa Solecka. Jak podkreślała w uzasadnieniu wyroku, wolność prasy jest jednym fundamentów demokratycznego państwa, ale ochrona prawna przysługuje także jednostce.

Tysiąc chciała usunąć ciążę, bo urodzenie dziecka mogło grozić jej utratą wzroku

Alicja Tysiąc chciała usunąć ciążę, bo urodzenie dziecka mogło grozić jej nawet utratą wzroku. Po porodzie jej wzrok pogorszył się; przyznano jej pierwszą grupę inwalidzką. Na brak możliwości aborcji poskarżyła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał jej 25 tys. euro odszkodowania. Istotą orzeczenia trybunału w Strasburgu było wskazanie na brak w polskim prawie procedur odwoławczych od decyzji lekarzy.

W pozwie Tysiąc domagała się 50 tys. i przeprosin za bezprawne sugerowanie w "GN", że usiłowała dopuścić się zabójstwa. Zarzuciła też tygodnikowi, że ingerował w jej życie prywatne poprzez sugerowanie, że nie chciała swego dziecka oraz że porównał ją do hitlerowskich zbrodniarzy. Uważała też, że gazeta bezprawnie zamieściła jej zdjęcie.

Strona pozwana domagała się oddalenia powództwa. "GN" zaprzecza np., by porównywał Tysiąc do zbrodniarzy hitlerowskich. Pozwani podnosili, że w publikacjach znalazły się oceny, do których mają prawo zgodnie z zasadą wolności słowa.

Zgodnie z wyrokiem, po uprawomocnieniu się orzeczenia ks. Gancarczyk i archidiecezja katowicka mają zamieścić na trzeciej stronie tego tygodnika przeprosiny następującej treści: "Archidiecezja katowicka, jako wydawca, i Marek Gancarczyk, jako redaktor naczelny tygodnika "Gość Niedzielny", przepraszają panią Alicję Tysiąc za bezprawne porównanie pani Alicji Tysiąc do hitlerowskich zbrodniarzy odpowiedzialnych za zagładę Żydów w obozie Oświęcim-Brzezinka oraz za męczeństwo Żydów w gettach".

W tekście przeprosin ks. Gancarczyk i wydawca tygodnika mają też wyrazić ubolewanie, że "poprzez bezprawne naruszenie dóbr osobistych pani Alicji Tysiąc i używanie języka nienawiści spowodowali ból i krzywdę Alicji Tysiąc".



Poza zasądzeniem 30 tys. zł i nakazaniem przeprosin, w pozostałej części sąd oddalił powództwo

Poza zasądzeniem 30 tys. zł i nakazaniem przeprosin, w pozostałej części sąd oddalił powództwo. Sąd nie zgodził się z Alicją Tysiąc, że "GN" bezprawnie zamieścił jej zdjęcie. Uznał, że jest ona osobą powszechnie znaną.

Sąd nie zgodził się też z powódką, jakoby tygodnik naruszył jej dobra osobiste pisząc, że jej córka jest dzieckiem niechcianym. "W tym przypadku nie doszło do naruszenia prawa, gdyż nie była to wypowiedź o faktach, którą można weryfikować w kategorii prawdy i fałszu" - wyjaśniła sędzia Solecka.

Podobnie sąd potraktował mówienie o aborcji jako o zabijaniu dzieci. Każda ze stron różnie interpretuje te pojęcia, a sposób jego rozumienia determinują poglądy religijne pozwanych - mówiła sędzia Solecka. Zaznaczyła, że katolicy mogą wyrażać swoją dezaprobatę moralną wobec wykonywania zabiegu aborcji - nazywać aborcję zabójstwem - ale w sensie ogólnym, a nie w odniesieniu do konkretnej osoby, jak zrobił to "GN".

Teza - kontynuowała sędzia - że Tysiąc dostała odszkodowanie za to, że nie mogła dokonać aborcji, jest nieprawdziwa, a jej prezentowanie na łamach tygodnika wprowadzało czytelników w błąd. Istotą orzeczenia trybunału w Strasburgu było bowiem wskazanie na brak w polskim prawie odpowiednich regulacji, z których nie mogła skorzystać powódka - powiedziała.

Z tej fałszywej tezy - dodała sędzia - wywiedziono w "GN" sformułowania, m.in. że Tysiąc dostała odszkodowanie za to, że nie mogła zabić swojego dziecka; że dostała nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono.

Jak mówiła sędzia, wymowa niektórych publikacji wskazywała, że powódka z faktu urodzenia dziecka uczyniła źródło pozyskania pieniędzy, życie jej córki było tyle warte ile zadośćuczynienie; dostała pieniądze za to, że nie zabiła dziecka. W tym kontekście określenie "zabiła" nabiera obraźliwego charakteru - zaznaczyła Solecka.

Za szczególnie obraźliwe sąd uznał teksty odnoszące się do czasów II wojny światowej

Za szczególnie obraźliwe sąd uznał teksty odnoszące się do czasów II wojny światowej. Według sądu, choć w tych artykułach nie porównano Tysiąc bezpośrednio do hitlerowców, to jednak wymowa publikacji narusza jej godność. "Zgodnie z przeciętnym rozumieniem czytającego to człowieka wynika jasna paralela - hitlerowcom płacono za wypuszczenie z getta, a więc ocalenie życia Żydów, a powódka otrzymała 25 tys. euro, bo to jest cena za życie polskich obywateli (...)" - powiedziała sędzia Solecka.

Esesmani z Auschwitz, doktor Mengele, strażnicy z getta to są przecież w polskim społeczeństwie powszechnie postrzegane synonimy zła, zbrodni i nikczemności - mówiła sędzia. "W kontekście takich osób postawiono powódkę, zrównano ją z nimi" - podkreśliła.

"Pogardy i skrajnej niechęci" sąd dopatrzył się w tekście, w którym sugerowano, że Tysiąc - skoro dostała odszkodowanie - powinna oddać dziecko "instytucji wypłacającej pieniądze". "Czy pozwani nie mieli świadomości, jak bardzo poniżająca dla powódki jest taka wypowiedź? Wypowiedź wyrażana z pozycji wyższości moralnej" - powiedziała sędzia.

Alicja Tysiąc jest usatysfakcjonowana wyrokiem sądu

"Cieszę się z tego wyroku. To jest ważne dla mnie, dla mojej rodziny i dla kobiet takich jak ja" - powiedziała Tysiąc na konferencji prasowej.



Dodała, że jest zadowolona z tego, że redaktor naczelny "Gościa Niedzielnego" ks. Marek Gancarczyk i wydawca tego tygodnika, czyli archidiecezja katowicka, mają ją przerosić. Podkreśliła, że jest już zmęczona walką i nie chciała szerzej komentować wyroku.

"Aborcja budzi w Polsce ogromne kontrowersje"

"Aborcja budzi w Polsce ogromne kontrowersje i niestety wywołuje niezwykle silne skrajne uczucia i często towarzyszy temu ekspresja agresji. Odwoływanie się do zasad religijnych w połączeniu z językiem niechęci do konkretnej, wskazanej z imienia i nazwiska (...) osoby może doprowadzić do eskalacji uczuć skrajnych i negatywnych wobec tej postaci" - podsumowała.

Ks. Gancarczyk powiedział, że jest zaskoczony orzeczeniem, uznał wyrok za niesprawiedliwy. "Jeszcze bardziej jestem zaskoczony niektórymi tezami uzasadnienia. Wysoki sąd wypowiedział słowa, które np. nigdy nie padły w +Gościu Niedzielnym+. Proste czytanie tekstów wskazuje, że w żadnym wypadku np. nie porównaliśmy pani Alicji Tysiąc do zbrodniarzy hitlerowskich. Ja w każdym razie takiego tekstu w +Gościu+ się nie doszukuję" - mówił.

"Na pewno nie żałuję tego, że w sposób zdecydowany komentowaliśmy przede wszystkim wyrok trybunału w Strasburgu. Uważam, że to jest zrobienie kolejnego kroku w bardzo złym kierunku" - dodał ks. Gancarczyk. Jak podkreślał, jego tygodnik pisał o sprawach bolesnych i trudnych. Powtórzył też, że sprawa Alicji Tysiąc była poruszana we wszytkich mediach i w "GN" nie pojawiły się żadne nowe fakty.

Pełnomocnik pozwanych mec. Jacek Siński powiedział, że na pewno zostanie złożona apelacja od wyroku.

Na ogłoszenie wyroku nie stawiła się ani Alicja Tysiąc ani jej pełnomocnik. O wyroku poinformowała ją sms-em obecna na sali Małgorzata Tkacz-Janik z Obywatelskiego Forum Kobiet. Zdaniem Tkacz-Janik, wyrok był "sprawiedliwy, odpowiedzialny i rzeczowy". W orzeczeniu - mówiła - sąd wykazał, że "poglądy katolickie nie są jedynymi poglądami w przestrzeni publicznej".

"Wykazano też istnienie mowy nienawiści w polskich mediach i udowodniono to bardzo rzetelnie. Poza tym powiedziano też wyraźnie, że istnieje wolność mediów, ale najważniejsze jest to w jakiej formie jest to wypowiadane i nie wolno godzić w jednostkę i nie wolno kimś poniewierać, gardzić w imię własnych poglądów" - powiedziała Tkacz-Janik.

Podobnie jak podczas całego procesu także i tym razem salę sądową wypełnili zwolennicy obu stron. Niektórzy z nich trzymali w rękach kartki z napisami "Precz z cenzurą poprawności politycznej", "Wolność słowa". Po wyroku część sali zaczęła bić brawo, druga - wznosić okrzyki "Hańba" i "Precz z cenzurą".