Ekipa Donalda Trumpa odmawia zwycięzcy wyborów informacji na temat stanu państwa.
Biden nie czeka do stycznia i sam zajął się przygotowaniami do roli głowy państwa. W zeszłym tygodniu uczestniczył w telekonferencji z 13 ekspertami od wojskowości, wywiadu i dyplomacji, którzy pełnili wysokie funkcje w rządzie Baracka Obamy, a teraz są przez media wymieniani jako kandydaci do posad w nowej ekipie odpowiedzialnej za politykę zagraniczną i bezpieczeństwo narodowe. Wśród nich znaleźli się główny doradca Bidena w sprawach zagranicznych i wytypowany przez niego w poniedziałek na stanowisko szefa MSZ Antony Blinken, b. zastępca dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej Avril Haines, i Samantha Power, niegdyś ambasadorka przy ONZ.
Co ciekawe, w konferencji uczestniczył też emerytowany generał Stanley McChrystal, b. dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa, czyli operacji pokojowej w Afganistanie. Wojskowy słynął dotąd raczej z republikańskich sympatii, a ze stanowiska dowódcy musiał odejść w 2010 r., kiedy do prasy przeciekły informacje, że w dość ordynarnych słowach miał się wypowiedzieć o… ówczesnym wiceprezydencie Joem Bidenie. Jego obecność w gronie doradców nowego gospodarza Białego Domu świadczy o tym, że ten rzeczywiście chce stworzyć gabinet ponad partyjnymi podziałami i zaprosić do niego ludzi prawicy, w tym swoich niegdysiejszych adwersarzy.
„Niestety nie mam dostępu do raportów służb, które w warunkach normalnej transformacji bym miał, dlatego proszę was o wskazanie, jakie zagrożenia i problemy dostrzegacie na podstawie dostępnej wam wiedzy” – powiedział, zaczynając wirtualne spotkanie prezydent elekt.
Donald Trump, blokując dostęp do wrażliwych informacji ekipie Bidena, stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Dotąd każde przejęcie władzy odbywało się gładko. 12 lat temu zadbał o to George W. Bush jeszcze tej samej nocy, kiedy Barack Obama wygrał wybory. Zatelefonował do prezydenta elekta i oprócz gratulacji zaoferował swoją pomoc w gładkim przejmowaniu sterów państwa. Cztery lata temu Obama wykazał się jeszcze większą aktywnością i zmusił Hillary Clinton do publicznego uznania porażki, by zagwarantować instytucjom rządowym ciągłość.
Gdy 20 lat temu do połowy grudnia nie było wiadomo, kto będzie nowym prezydentem, bo George W. Bush i Al Gore toczyli przed sądami batalię o przeliczanie głosów na Florydzie, ekipa odchodzącego z Białego Domu Billa Clintona nie wiedziała, komu wręczyć symboliczne klucze do prezydenckiej siedziby. Spóźnione dopuszczenie do państwowych tajemnic ludzi Busha miało swoje nie tylko polityczne konsekwencje. Osiem miesięcy po jego zaprzysiężeniu doszło do zamachów na World Trade Center i Pentagon. W 2004 r. specjalna komisja badająca przyczyny tych tragicznych wydarzeń ogłosiła, że jedną z nich był chaos przy przejmowaniu władzy, w związku z czym ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo mieli zbyt mało czasu, by wejść w swoje nowe role.
– Donald Trump popełnia duży błąd. Mógłby przecież jednocześnie dochodzić swoich praw przed sądami, jeżeli uważa, że wciąż ma realną szansę, by zmienić wynik wyborów, a jednocześnie w poszanowaniu tradycji i w trosce o przyszłość Stanów Zjednoczonych dopuścić ekipę swojego rywala do niezbędnych informacji na temat kondycji kraju – mówi DGP prof. Dante Scala, politolog z Uniwersytetu New Hampshire.
Trump oprócz dostępu do informacji odmawia Bidenowi powierzchni biurowej, kilkunastomilionowego budżetu na procedury związane z przejmowaniem władzy, tłumaczy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, do których zadań należy pomoc w kontaktach prezydenta elekta z władzami innych państw, ale też procedury uzyskiwania certyfikatów bezpieczeństwa przez ludzi nowej głowy państwa. I to wszystko w sytuacji wielkiego wyzwania, jakim jest walka z pandemią.
Grono doradców Bidena ds. koronawirusa ostrzega w mediach, że odcięcie od informacji jest coraz bardziej frustrujące, bo w tej walce liczy się każdy dzień. Ekipa Trumpa odmawia im dostępu do ludzi, którzy mają się zajmować dystrybucją szczepionki oraz danymi na temat liczby zakażeń, hospitalizacji i zgonów. Muszą się oni opierać na domysłach, plotkach i doniesieniach mediów. „Naprawdę nie mamy czasu do stracenia. Każdy dzień jest ważny, bo chodzi o życie tysięcy Amerykanów. Trzeba jasno powiedzieć, że dystrybucja szczepionki jest trudną operacją niezależnie od okoliczności, a co dopiero w sytuacji historycznej pandemii” – powiedział na konferencji prasowej w minionym tygodniu David Kessler, b. urzędnik Food and Drug Administration (Agencji ds. Leków i Żywności), który należy do doradców Bidena w walce z koronawirusem.