Pierwsze podejście do wsparcia artystów skończyło się klapą wizerunkową resortu.
Ministerstwo Kultury wycofało się z pomysłu przyznania celebrytom po kilkaset tysięcy złotych dotacji. Dziś odbędzie się kolejne spotkanie w sprawie podziału 400 mln z Funduszu Wsparcia Kultury. Wicepremier i minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński zapowiada dokładniejsze sprawdzenie firm, którym obiecano pieniądze.
Sęk w tym, że resort nie wie, jak to zrobić, by znowu nie wejść na minę. Obecni beneficjenci funduszu spełniają wymagane warunki. Odsianie spośród ponad 2 tys. podmiotów tych kilkunastu – kilkudziesięciu, którzy wywołali oburzenie, jest więc zadaniem karkołomnym.
Wsparcie jest przeznaczone na rekompensatę przychodów utraconych od 12 marca do 31 grudnia br. podmiotom prowadzącym działalność kulturalną w dziedzinie teatru, muzyki lub tańca. Przyznawano je w czterech kategoriach. Samorządowe instytucje artystyczne mogły liczyć na kwoty do 40 proc. przychodów z ub.r. Organizacje pozarządowe – do 50 proc. Ten sam próg obowiązywał w dwóch kategoriach przedsiębiorców: prowadzących działalność kulturalną i wspomagających ją w formie zaplecza technicznego.
O pomoc ubiegało się 2246 podmiotów, z czego 2064 złożyło prawidłowe wnioski i znalazło się na liście beneficjentów, którą ministerstwo opublikowało w piątek po południu. 144 samorządowym instytucjom artystycznym przyznano łącznie prawie 95 mln zł, a 306 NGO-som blisko 39 mln. Większość puli trafiła do ponad 1,6 tys. przedsiębiorstw (także jednoosobowych). I to w tej grupie znalazły się dotacje, które wywołały falę krytyki.
Przy podziale środków brano pod uwagę głównie spadek przychodów wobec ub.r., a także m.in. zatrudnienie, liczbę odwołanych imprez, wpływ na lokalną społeczność i zadłużenie. Ministerstwo nie wprowadziło kryteriów racjonalizujących skalę pomocy i dlatego firmy z największymi obrotami miały zainkasować najwięcej. Zabrakło też uwzględnienia wkładu w kulturę – o ile 1 mln zł lub nawet 4 mln zł dla teatru nikogo nie oburzały, to dotacje celebrytów podgrzały atmosferę.
Wicepremier Gliński początkowo bronił tego podziału pieniędzy. Jeszcze w sobotę ironizował na Twitterze, że zgłosi projekt ustawy zakazującej wspierania znanych artystów. „Przesuniemy te środki na wsparcie najbardziej aktywnych tweeterowiczów”. Nazajutrz zmienił front i ogłosił wstrzymanie wypłat „do czasu pilnego wyjaśnienia wszelkich wątpliwości”. Niedługo potem resort zapowiedział weryfikację listy beneficjentów.
Z naszych informacji wynika, że rozważany jest wariant utrzymania dotacji dla niekontrowersyjnych podmiotów – tzn. instytucji samorządowych i NGO-sów. W takim wypadku mogłyby one wkrótce otrzymać pieniądze. Coś takiego dawał też do zrozumienia wicepremier Gliński w poniedziałkowych wywiadach. Ale decyzja w tej sprawie nie zapadła i nie wiadomo, czy nie skończy się na weryfikacji całej listy.
Nie wiadomo też, czy problematyczni beneficjenci faktycznie z niej znikną. Pytany w Wirtualnej Polsce, czy ministerstwo wycofa się z dotacji dla grupy disco polo, Gliński odparł: „Nie wiem, trudno mi powiedzieć w tej chwili. Weryfikujemy działalność tych firm. Jeżeli działają w kulturze, mają prawo otrzymać wsparcie”. Zapewnił też, że wstrzymanie wypłat to jego decyzja. „Zauważyłem argumenty w przestrzeni publicznej” – przyznał.
Nie wszyscy artyści czekają na rządowe wsparcie. Grzegorz Markowski w imieniu Perfectu oświadczył, że blisko 541 tys. otrzyma menedżer zespołu Agnieszka Jaworska i jej agencja. „Niemoralnym byłoby w naszej ocenie ubieganie się o tak wielkie pieniądze, gdy w Polsce jest obecnie tak strasznie dużo ludzi, którzy potrzebują ich sto razy bardziej” – napisał na Facebooku.
O wsparcie nie prosił też Kult. „Są grupy zawodowe, które takiej zapomogi potrzebują bardziej. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy, którzy po kilkanaście godzin na dobę tyrają, ratując ludzkie życia za psi grosz” – uzasadnił zespół.