Nagranie z ronda de Gaulle'a w Warszawie potwierdza, że policja działała profesjonalnie, zachowując ostrożność względem deklaracji o tym, że marsz będzie zmotoryzowany - ocenił wiceszef MSWiA Błażej Poboży. Jak zastrzegł, czym innym jest ocena strategii, a czym innym - jednostkowych sytuacji.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji opublikowało w sobotę zapis monitoringu ze środowych zajść podczas Marszu Niepodległości na rondzie de Gaulle'a w Warszawie. Nagranie zarejestrowały kamery na okolicznym budynku BGK, a zabezpieczyła je policja.

"Naszą intencją przy publikacji tego materiału była chęć pokazania rzeczywistego przebiegu zdarzeń, jakie miały miejsce na rondzie de Gaulle'a podczas marszu 11 listopada" - wyjaśnił w rozmowie z PAP wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.

"Przez kilka ostatnich dni w mediach społecznościowych, a także na niektórych portalach internetowych zamieszczane były krótkie filmiki wyrwane z kontekstu ukazujące fragment zdarzeń, często bardzo słabej jakości, na podstawie których tworzono różne, niejednokrotnie absurdalne teorie, jak choćby obecność i czynne uczestnictwo Antify w tych wydarzeniach, prowokacje policji czy celowy postrzał fotoreportera" - powiedział.

W ocenie Pobożego, publikacja tego filmu "pozwala rozprawić się z mitami i teoriami spiskowymi". Zwrócił uwagę, że jedna z tez, która okazała się nieprawdziwa, mówiła o tym, że inaczej niż w poprzednich latach, policja była bliżej miejsca przemarszu i że była w inny sposób umundurowana. Tymczasem, jak wskazał, na ujęciach widać, że zarówno bariery, jak i policjanci ustawieni byli tak samo jak poprzednio.

"Potwierdza to natomiast, moim zdaniem, tezę o profesjonalnym działaniu funkcjonariuszy. Policja jednak zachowała ostrożność względem deklaracji organizatorów marszu, którzy twierdzili, że będzie on w tym roku zmotoryzowany" - podkreślił wiceszef MSWiA.

Według Pobożego, publikacja tego filmu w całości, czyli - jak zapewniał - bez skrótów ani modyfikacji, począwszy od momentu wejścia czoła marszu w okolice ronda do chwili odzyskania kontroli nad tym obszarem przez policję - sprawi, że "każdy obserwator, każdy widz i internauta jest w stanie wyrobić sobie własne zdanie, jaki jest przebieg zdarzeń i kto je inicjuje".

"Myślę, że dzięki temu nikt nie będzie miał wątpliwości, co do tego, że policja zachowała się zgodnie ze sztuką, a stroną agresywną była część środowisk kibicowskich i chuligańskich, które towarzyszyły temu marszowi" - powiedział. Podkreślił przy tym, że w samym marszu uczestniczyło bardzo wiele osób, które chciały po prostu w ten sposób świętować ten dzień. "Niestety do głównego nurtu dołączyły się grupy, które przyszły tam w innym celu" - dodał.

Zapytany, na ile to nagranie jest pomocne dla MSWiA w ocenie wydarzeń z 11 listopada, Poboży podkreślił, że jest ono pomocne dla każdego, kto chciałby poddać analizie te wydarzenia. "Również kierownictwo MSWiA formułując ocenę tych zdarzeń, na pewno m.in. ten materiał, ale też inne, będzie analizowało" - dodał.

"Co ważne, w przypadku działań policji podczas tego marszu należy oceniać dwa aspekty. Jeden to kwestia przyjętej strategii działania, drugi - ewentualne indywidualne przypadki, również takie, w których okazałoby się, że jeden z interweniujących policjantów zadziałał nieprawidłowo" - zastrzegł wiceminister.

"Musimy przyjrzeć się wszystkim zgłaszanym sytuacjom, które mają jednak charakter jednostkowy. Tak samo jednostkowy charakter mają przestępstwa i wykroczenia, które popełniały osoby biorące udział w marszu. Nie można, w mojej ocenie, rozciągać odpowiedzialności za różne zdarzenia na wszystkich uczestników. Wszystkie sytuacje, które budzą wątpliwości, będą wyjaśniane" - zapewnił.

Wiceszef MSWiA ocenił zarazem, że "konkretną sytuacją, która wygląda dziś nieco inaczej, niż starali się przedstawiać ją niektórzy, jest choćby postrzelenie fotoreportera". Chodzi o Tomasza Gutrego z "Tygodnika Solidarność", który został trafiony z broni gładkolufowej. "Na nagraniu widać wyraźnie, że w pewnym momencie znalazł się on w epicentrum wydarzeń - między policjantami w zwartym szyku a atakującymi ich, rzucającymi race chuliganami. Sprawa ta oczywiście wymaga dalszego wyjaśnienia i analizy" - powiedział Poboży.