Nie ma dalszego dramatycznego przyrostu zakażeń SARS-CoV-2, który byłyby dla systemu ochrony zdrowia dużym obciążeniem. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych dni będzie już mniej przypadków infekcji koronawirusem – powiedział PAP dr Paweł Ptaszyński z Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Naukowiec podkreślił, że są już pewne symptomy rodzące nadzieję na zahamowanie skutków pandemii.

"Jesteśmy już wszyscy, także w służbie zdrowia, bardzo zmęczeni. Mamy nadzieję, że może nastąpić przełom, bo doszło do wypłaszczenia się statystycznej krzywej zakażeń. Na wysokim poziomie, ale jednak liczba infekcji nie rośnie tak nagle, jak jeszcze niedawno” – powiedział PAP dr hab. n.med. Paweł Ptaszyński.

Druga fala infekcji i zachorowań – zdaniem lekarza – jest zupełnie inna niż wiosenna. "Teraz mamy dużo zakażeń blisko nas, w rodzinie, w bardzo bliskich kontaktach” – mówił. "Już nie w sklepach, w kinach, czy siłowniach, ale mamy te infekcje blisko i dlatego trudniej jest nam je eliminować. I one się wypełniają” – zaznaczył.

Ptaszyński zwrócił uwagę, że chodzi o przetrwanie tego momentu epidemii. "Mam nadzieję, że to jest ten moment, w którym, jeśli uda się ileś dni tak przetrwać, to może być mniejsza liczba zakażeń" – mówił łódzki naukowiec, ale dodał, że nie da się tego do końca przewidzieć, bo na sytuację epidemiologiczną składa się bardzo dużo czynników. I wiele z nich ma wpływ na ten obraz.

Liczba infekcji – jak wskazał lekarz z CSK UM w Łodzi – oscyluje wokół 25 tys. dziennie. Dane są od kilku dni podobne. "Zgadzam się z innymi ekspertami, że tych zakażeń na pewno jest więcej, bo tych, które przebiegają bez objawów, albo nie są one wyraźne, nie testujemy" – wyjaśnił.

Naukowiec tłumaczył, że w przypadku bieżącej sytuacji epidemiologicznej są dwa najważniejsze wskaźniki: liczba testów i liczba tzw. ciężkich przypadków na oddziałach intensywnej opieki medycznej. "Oczywiście tych pacjentów z ciężkim przebiegiem COVID-19 jest dużo, ale popatrzmy na inne kraje Europy” – zaznaczył Ptaszyński. "Francuzi podtrzymują bardzo liczne obostrzenia, Szwedzi proponują obostrzenia" – zwrócił uwagę.

"To nie tak, że jesteśmy jedynymi na Starym Kontynencie w takiej sytuacji. Mamy problem pandemiczny. Pandemia nie zna granic” – powiedział naukowiec.

Ptaszyński powiedział, że nie można jednoznacznie teraz stwierdzić, czy obecna sytuacja epidemiologiczna jest efektem niedawno wprowadzonych restrykcji sanitarnych. "Jeżeli zakażeń nie jest więcej, to możemy mówić, że jest jakiś efekt” – mówił. "Są takie województwa, jak moje, województwo łódzkie na przykład, gdzie od jakiegoś czasu tych zakażeń jest ok. 1,5 tys. To nie jest źle. Dużo więcej infekcji jest na przykład na Śląsku" – tłumaczył.

Zdaniem naukowca sytuacja epidemiologiczna, pod względem społecznym, czyli więcej zakażeń wśród bliskich i znajomych, może przyczynić się bardziej restrykcyjnego przestrzegania obostrzeń. "Tutaj nie rozumiem dyskusji. Zapobiegać powinniśmy wszyscy, bo po prostu lepiej jest nie chorować niż chorować” – podkreślił łódzki lekarz.

"Takie zachowania nie powinny dotyczyć tylko koronawirusa, one muszą dotyczyć wszystkich potencjalnych zachorowań, które są przed nami. Musimy się nauczyć odpowiednio zachowywać" – zaznaczył naukowiec. "Lepiej, abyśmy przestrzegali zasad epidemiologicznych, bo rozumiemy problem, a nie stosowali przepisy, bo takie są obostrzenia administracyjne" - powiedział PAP Ptaszyński.