Prezydent USA Donald Trump ogłosił w piątek na Twitterze, że wybory były sfałszowane. Jego prawnicy składają skargi sądowe, a agencja Reutera pisze, że Trump odniósł już "kilka niewielkich zwycięstw w Pensylwanii". Chodzi o nieuznanie pewnej liczby głosów oddanych pocztą, bo głosujący nie byli w stanie potwierdzić swej tożsamości.

"Demokraci od lat głoszą, jak niebezpieczne i zmanipulowane były nasze wybory. Teraz mówią, o tym jaką wspaniałą pracę wykonała Administracja Trumpa czyniąc wybory w 2020 r. najbezpieczniejszymi w historii. W zasadzie to prawda, z wyjątkiem tego, co zrobili Demokraci. Sfałszowane wybory!" - napisał na swoim twitterowym koncie urzędujący prezydent

Trump wielokrotnie pisał na Twitterze, że wygrał wybory i że Demokraci podjęli skoordynowane wysiłki, aby ukraść jego zwycięstwo. Jego sztab złożył w Michigan, Georgii i Pensylwanii pozwy, w których pisze o oszustwach wyborczych. Władze stanowe nie informują jednak o żadnych powszechnych nieprawidłowościach.

W czwartek wieczorem we wspólnym oświadczeniu przedstawicieli władz stanowych i federalnych opublikowanym na stronie federalnej Agencji Cyberbezpieczeństwa i Bezpieczeństwa Infrastruktury (CISA) napisano, że "wybory 3 listopada były najbezpieczniejsze w amerykańskiej historii". Dodano, że "nie ma dowodów na to, by jakikolwiek system głosowania skasował lub utracił głosy, zmienił głosy, lub doszło w nim do jakichś innych nieprawidłowości".

Jak pisze agencja Reutera, kierujący CISA Chris Krebs, który walczył z dezinformacją wokół wyborów wielokrotnie zapewniając na Twitterze, że głosowanie były bezpieczne, a głosy uczciwie policzone miał powiedzieć swoim wspólpracownikom, że spodziewa się, iż niedługo zostanie zwolniony ze sprawowanej funkcji.

Jak ocenia Reuters, jest wysoce nieprawdopodobne, by podejmowane przez sztab Trumpa działania prawne zmieniły wynik wyborów. Dodano jednak, że prawnicy Republikanina odnieśli kilka niewielkich zwycięstw w Pensylwanii. Sądy m.in. przyznały sztabowi Trumpa prawo do bezpośredniego obserwowania procesu liczenia głosów oddanych pocztą w Filadelfii czy zgodziły się nie uznać niewielkiej liczby głosów oddanych pocztą przez osoby głosujące po raz pierwszy, które nie były w stanie potwierdzić swojej tożsamości - relacjonuje Reuters.

Według ekspertów największe szanse na sukces wydaje się mieć sprawa tocząca się przed amerykańskim Sądem Najwyższym. Prawnicy Trumpa starają się w niej uchylić decyzję zezwalającą urzędnikom wyborczym w Pensylwanii na liczenie głosów wysłanych pocztą w dniu wyborów, które dotarły do komisji do trzech dni po tym terminie. Konserwatywni sędziwie SN odmówili zajęcia się nią przed dniem wyborów, ale zasugerowali, że mogą ją ponownie rozpatrzyć.

Reuters ocenia, że ta sprawa i tak nie zmieniłaby wyniku wyborów w Pensylwanii, ponieważ dotyczy 10 tys. kwestionowanych głosów, a przewaga Bidena to ponad 53 tys. głosów, ale miałaby istotne konsekwencje, ponieważ wyjaśniałaby rolę władzy ustawodawczej i sądowniczej w ustalaniu reguł wyborów.

Największe amerykańskie media, w tym telewizje Fox News, CNN i NBC oraz agencja Associated Press uznają, że Demokrata Biden zdobył w przeprowadzonych 3 listopada wyborach 290 głosów elektorskich, podczas gdy sprawujący urząd Republikanin - 217. By zostać kolejnym prezydentem USA trzeba mieć poparcie co najmniej 270 elektorów.