Pierwsze rezultaty wyborów w USA spłyną w Polsce o północy z Indiany i Kentucky. To dwa głęboko republikańskie stany i zwycięstwo Donalda Trumpa jest tam niemal pewne.
Na pokazywanych w telewizji grafach prezydent od razu uzyska przewagę w głosach elektorskich. Ale założenie, że prezydent uzyskał reelekcję, jest złudne.
Niezbyt wiarygodne będą również wyniki z kolejnych stanów. Już dziś bezbłędnie można przewidzieć rezultat w Wyoming, Alabamie, Zachodniej Wirginii, Idaho czy Luizjanie. Tam na pewno wygra Trump. Podobnie sprawa ma się z Illinois, Kalifornią, Nowym Jorkiem, Massachusetts i Dystryktem Kolumbii. Wynik jest pewny. Tyle że tam wygra Joe Biden.
Prawdziwa walka toczy się na Florydzie, w Pensylwanii, Północnej Karolinie, Georgii, Iowa, Ohio, Michigan, Wisconsin, Arizonie oraz po raz pierwszy od 44 lat w Teksasie. Ten ostatni stan pobił już historyczne rekordy frekwencji. Jeszcze przed dniem wyborów zagłosowało tam prawie 110 proc. uprawnionych w porównaniu z frekwencją sprzed czterech lat. I to głównie w hrabstwach, gdzie rośnie elektorat demokratów. Aby utrzymać swój bastion, republikanie głosujący dzisiaj osobiście, muszą się zmobilizować.
Obserwatorzy amerykańskich wyborów są przyzwyczajeni do tego, że stanem, który często decyduje o ich wyniku, jest Floryda. Tak było w 2000 r., kiedy kandydatów dzieliło 537 głosów z 6 mln oddanych. Również cztery lata temu różnica nie przekraczała 1,5 pkt proc. Tym razem powinniśmy poznać wyniki ze Słonecznego Stanu dość szybko. Lokale zamykają się o godz. 20, czyli o naszej 2 w nocy. Przepisy pozwalają liczyć głosy korespondencyjnie oddane przed wyborami, dlatego kiedy komisje obwodowe zajmą się oddanymi osobiście, te pierwsze już zapewne będą zliczone. Problem polega na tym, że różnica między kandydatami może wynieść mniej niż 0,5 pkt proc. Wówczas następuje automatyczna powtórka przeliczania, co może wydłużyć cały proces. Sztab Bidena zatrudnił 4 tys. prawników, którzy są gotowi do blokowania lub naciskania na ponowne przeliczanie w poszczególnych obwodach i hrabstwach w zależności od wyniku.
Jeżeli będzie remis, to oczy kandydatów, sztabów, mediów i całego świata będą skierowane na Pensylwanię. To stan, którego 20 głosów elektorskich może przeważyć o wyniku. Głosowanie kończy się o godz. 20, w Polsce będzie wówczas 2 w nocy. Najpierw zliczone zostaną głosy oddane w dniu wyborów. Wczesne wyniki mogą wskazywać na Donalda Trumpa. Głosy korespondencyjne, które częściej oddaje elektorat Bidena, będą liczone później, więc najprawdopodobniej przewaga będzie topnieć. Przepisy stanowe zabraniają rozpoczęcia liczenia przed 3 listopada. Dlatego wyniki spływać będą powoli. Władze hrabstw Cumberland i Erie już oświadczyły, że wezmą się za to dopiero w środę rano. Ale i tak nawet gdyby do środy w południe udało się zliczyć pakiety wyborcze i głosy oddane w komisjach obwodowych, to i tak Pensylwania musi poczekać do 6 listopada do godziny 20, aż ‒ wedle stanowych przepisów ‒ przyjdą wszystkie spóźnione listy z kartką wyborczą. Jeżeli stan ten okaże się decydującym, wszyscy będą czekać do piątkowego wieczora. Jeśli natomiast wynik będzie bliski remisu, wtedy zacznie się ponowne przeliczanie głosów. Deadline dopiero 23 listopada.